Trzy kobity i ich depresje - wszystko okej. Meryl cudowna jak zwykle, Moore też. Kidman okej. Ale najlepszą kreację przedstawił właśnie Harris. Mistrzostwo. Długie owacje na stojąco.
jak na nią :) chyba ten jeden jedyny raz naprawdę grała, niestarając sie ciągle wygladać jak porcelanowa bogini.
Ja też jej nie poznałam. Długo zastanawiałam się 'gdzie tu jest Nicole Kidman' , naprawdę dobra charakteryzacja, gra również
Przez to że wątki są tak w filmie wymieszane , przez kilka minut zastanawiałem się która to Kidman, a Która Moore.
O tak. też najbardziej zachwycił mnie Harris, absolutne mistrzostwo. Do tego Moore - być może, że historia tej kobiety najbardziej do mnie przemawia, bo ma ścisły związek z jej dziećmi, ale ten wachlarz emocji na jej twarzy....na wspomnienie tego ciarki mnie przechodzą, i ten jej słodki głos, gdy mówiła do synka, że go kocha, a planowała go porzucić. Też absolutne mistrzostwo. Tym bardziej, że nie widziałam jej w wielu filmach i nie miałam wyrobionej opinii na temat jej talentu.
Streep jak zwykle rewelacyjna. Nikt inny nie pasował by do tej roli. Ale Kidman? Bez zachwytu, zagrała dobrze, ale.... przeszkadzało mi to, że ją tak zmienili, przez to podświadomie wiedziałam, że jej twarz jest sztuczna i nie potrafiłam wczuć się w jej postać. Chociaż jej dialogi były najlepsze. Jednak w tej roli mogłabym zobaczyć kogoś innego, nie była niezastąpiona.
Film genialny, arcydzieło po prostu. Nie mogłam po nim dojść do siebie, nie mogłam wyrwać się z przygnębienia i rozmyślań. Zmienił coś we mnie. A tu już świadczy, że jest niesamowity.
I ta muzyka... przepiękna.