sino-niebieskie - przed "Payback" nie widziałam filmu nakręconego w takiej kolorystyce. Wywołuje bardzo dziwne wrażenie, bo z jednej strony daleko jej do naturalności, a z drugiej nawet parszywe miejsca w tych właśnie barwach nie wyglądają odstręczająco. Sterylność - to słowo kojarzy mi się z tym filmem. Ani krew, ani siniaki nie odstają od niebiesko-granatowo-sinego tła. To całkiem niezły pomysł, by uniknąć krytyki przeciwników przemocy w kinie. Poza tym chłodny Mel Gibson w roli Portera bardzo, ale to bardzo mi odpowiada. Wydaje się krewnym Maxa Rockatansky'ego z serii "Mad Max". Chociaż jest trochę mniej "mad", niż Max.