Że film o Godzilli (nigdy nie byłem fanem filmów kaiju) i w dodatku wyprodukowany za 15 milionów dolarów okaże się tak emocjonalnie angażujący i świetnie zrealizowany. Nie wiem dlaczego, ale produkcja której nie było w większości stać na budowanie realnych setów i modeli, zrobiona głównie przy użyciu cgi i mimo że to widać, mnie w ogole pod tym względem nie irytuje (wręcz przeciwnie, mimo że mam skrajny uraz do cgi zazwyczaj). To chyba kwestia stylu (ktory mimo pewnej umowności ma bardzo "dokumentalny" charakter) - i tutaj w pełni zasłużony Oskar za efekty specjalne.
Ale najważniejsze w tym filmie są tak naprawdę stosunki międzyludzkie i przeżycia bohaterów oraz jego metaforyka (Godzilla jest tutaj tak naprawdę tylko pewnym symbolem). To stanowi jego realną siłę i całkowicie zawstydza wszelkie puste emocjonalnie blockbustery amerykańskie.
Dodam że nie jest to żadne arcydzieło, to nadal w dużej mierze blockbuster (i idzie na pewne kompromisy), ale przy tym zalewie papki jaki masowo serwują nam Amerykanie, jednak wyjątkowy i warty docenienia. Jak dla mnie skojarzenia jednego z recenzentów na tym portalu z Dunkierką - trafione. Jeśli chodzi o nastrojowość i pewne przesłania. Z tym że ja Dunkierkę oceniam właśnie nisko. Uważam, paradoksalnie, że Godzilla minus one jest tu znacznie lepszym i głębszym filmem, mimo że niby o zmutowanym jaszczurze. Chciałbym zobaczyć wersję tego filmu ale zrobioną bez blockbusterowego zacięcia. To dopiero byłby film.