Faktycznie praca kamery jest nieco denerwująca, a dzielony ekran jakby nie znajduje uzasadnienia. Kiedy oglądamy podobny montaż u De Palmy, to wszystko ma swój powód, a tu chyba nie było potrzeby robienia czegoś takiego. Scenariusz też troche chaotyczny, moim zdaniem niepotrzebne były te cofnięcia w czasie, bo generalnie nic nie wnosiły, a tyko wytrącały z równowagi i skupienia. Historycznie też można się przyczepić, bo skupiono się na dokumentach zbrodni w Katyniu, a przecież nie tylko o nie chodziło. Sikorski był generalnie niewygodny, bo mocno przeszkadzał w ustanowieniu tego, co w końcu ustalono w Jałcie. Zresztą nie będę się tu wgłębiał w historię, bo każdy, kto zna temat wie, jaka była sytuacja. Generalnie, jak dla mnie troszke to naciągane i przesadnie skomplikowane, a przez kamerę, montaż itp-czasem nieczytelne. Dobre było to, że zatrudnili wielu mniej znanych aktorów, którzy chyba poradzili sobie z rolami. Pan Pieczyński zagrał jak na niego przystało, a do Pani Baar również nie ma co się przyczepiać. Mimo jednak historii-samograja, ten film nie spełnił moich oczekiwań i choć bardzo nie lubie dawać minusów twórcom poważnych filmów, to powiem, że można było zrobić to lepiej. No ale mimo wszystko cieszę się, że ktoś jeszcze takie filmy kręci. Mamy w Polsce jeszcze kilku takich ludzi, których losy warte są sfilmowania, tyle, że może bardziej tradycyjnymi metodami. Ot taka moja subiektywna ocena...