Trio niereformowalnych głupoli rusza na ratunek sierocińcowi, w którym spędzili dzieciństwo, czyli bracia Farrelly atakują po raz kolejny. Przyciężkim dowcipem i falą durnoty wylewającej się z ekranu. Owszem, polski tytuł - choć to jedynie brzydki zabieg marketingowy realnego tym razem półgłówka, czyli dystrybutora - nie kłamie: będzie głupio i głupiej. Dna na szczęście jednak twórcy "Sposobu na blondynkę" nie sięgają, wbrew wszelkim prognozom. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na jedną podstawową kwestię: "TS" to film dla dzieci. Do lat dwunastu, potem ulega przeterminowaniu. Wywrotowi zwykle braciszkowie tym razem postanowili złożyć hołd trójce popularnych amerykańskich komików z lat 30-ych, a tym samym - oddać pokłon slapstickowi jako formie wyrazu. Będzie więc walenie po głowach młotkiem, wsadzanie palców w oczy, bitwa na sikające (!) bobasy i tym podobne atrakcje. Kto wie, że nie rozśmieszy go widok dorosłego faceta z ciastem rozsmarowanym na twarzy, ten zdecydowanie może sobie odpuścić seans. Nie to, żebym usprawiedliwiał "Głupiego, głupszego, itd.", nie ulega wszak wątpliwości, że nie jest to kino wysokich lotów, sądzę jednak, że polscy widzowie nie udźwigną tradycji, której korzeni sami nie znają.