PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=133815}

Elizabeth: Złoty wiek

Elizabeth: The Golden Age
7,1 39 664
oceny
7,1 10 1 39664
6,0 8
ocen krytyków
Elizabeth: Złoty wiek
powrót do forum filmu Elizabeth: Złoty wiek

Antykatolicki...?

użytkownik usunięty

Tak mnie to uderzyło (jestem ateistą), źe katolicy zostali w tym filmie ukazani wręcz diabolicznie albo jako nawiedzone barany (scena bitewna) albo zdewociali władcy (Filip, który ma sposób chodzenia jakby miał zrośnięte nie powiem co) albo cyniczni, bezwzględni, ubrani w czerwono różowe ciuszki inkwizytorzy, nie dość tego z szatańskim wyrazem twarzy. I jest dla mnie niewątpliwa...zaleta tego filmu, który mimo wszystko nie jest taką rewelacją jakiej się spodziewałem.
Nie będę się rozpisywal o głównej roli,bo jej odtwórczynią jest Cate Blanchett. I to by wystarczyło za komentarz. Miałem jednak mieszane uczucia co sposobu przedstawienia postaci Elżbiety. O co mi chodzi? W finale pierwszej części królowa wyzbywa się jakichkolwiek sentymentów.A tu mamy powtórkę z rozrywki. Rozumiem, że ta bryła lodu miała jednak w sobie czułość, delikatność itd. jak to kobitka, ale czemu pokazuje to w obecności tak mało charyzmatycznego Raleigha (czy jak mu tam) w wykonaniu C.Owena? Tego pojąć nie mogę. Jak dla mnie Owen wypada słabiutko (przy tych morskich opowieściach to myslałem że usnę). Nie dość tego gra bardzo podobnie we wszystkich filmach w jakich go widziałem, a może po prostu dostaje takie role. Ogólnie w tym filmie w moim zdaniem gra jakby odrabiał pańszczyznę i na dodatek w niedzielę. Rozumiem, ze kino hollywoodzkie rządzi się swoimi prawami i wątku relacji uczuciowych pomiędzy zaufaną dworką królowej a piratem nie dało się uniknąć, tylko, ze ten cały wątek jest o kant dupy rozbił.Jak dla mnie niepotrzebny. Przez dwie godziny móglbym oglądać popisy aktorskie Blanchett, Rusha czy tego Hiszpana, który zagrał Filipa II. Mogli dać więcej Marii Stuart. Zmarnowany potencjał, bo aktorka grała przekonywująco. Drugi, a właściwie trzeci plan swietnie się prezentuje i duża w tym zasługa znakomitych kostiumów. Niektórrez z kreacji Elzbiety zapierają dech w piersiach.
Mój głowny zarzut wobec tego filmu to to, że w moim odczuciu, jego twórcy nie powiedzieli mi o Elżbiecie właściwei nic czego bym nie wiedzial po obejrzeniu części pierwszej, a przecież wokół tej postaci kręci się całe to dzieło. Dlatego w pewnym sensie uważam je za wtórne.Nie mam nic od zarzucenia Blanchett, bo ta wywiązała się ze swojego zadania znakomicie, gra naprawdę imponująco.Dla niej warto iść na ten film.
"Złoty Wiek" nie jest poprawny politycznie o czym świadczy sposób przedstawiana narodu hiszpańskiego. Krytcznie odnosi się religijnego fanatyzmu reprezentowanego przede wszystkim przez katolików. Na pewno przedstawienie szkolenia niedoszłych zabójców Elżbiety jest jakimś odniesieniem do współcześności, islamskiego fundamentalizmu, który żeruje przede wszystkim na życiu młodych, niedoświadczonych ludzi.Plus dla tego filmu. Ale to wszystko za mało.Czegoś dla mnie brakowało.
Dlatego jedynie 7/10.

ocenił(a) film na 10

Oj, polemizowałbym i to bardzo..., oczywiście z Twoim oglądem sytuacji; chciałbym się tylko donieść do dwóch rzecz przez Ciebie skrytykowanych; po pierwsze wątek miłosny - dosyć ważny, jeśli zważy się specyfikę dworu Elżbiety oraz przełożenia na politykę dworu, także nie jest to wcale, jak to ująłeś, wątek o kant dupy walący się; zresztą osoba sir Waltera z historycznego punktu widzenia jest dosyć interesująca, polecam biografię Elżbiety przewertować (Neale, Elżbieta I, Warszawa 1981); a postać samej Marii de Guise, wielkiej dewotki podobnie jak Maria Tudor, zw. Krwawą zasługuje na tyle uwagi ile na stwierdzenie, że nieźle knuła przeciwko Elżbiecie, która do końca nie chciała jej pozbawiać życia, czego nie można powiedzieć o Marii...

po drugie kwestia odmalowania Hiszpanów w filmie..., wiesz jestem z zawodu historykiem, co więcej trochę zajmującym się epoką i muszę z całą mocą nie zgodzić się z Twoją oceną, ponieważ dwór Filipa II (zresztą wszystkich XVI-wiecznych władców Hiszpanii) był pod względem dewocji i swoistej pompatyczności dworu rozbudowany do absurdalnych rozmiarów; ceremoniał dworski królów hiszpańskich aż do przesady ociekał skrajnym ceremonializmem, a religia Katolicka tu odgrywała rolę nie religii, ale narzędzia totalnej propagandy królewskiej, narzędzia skutecznej europejskiej polityki; chciałbym z całą mocą zaznaczyć że wiek XVI to w Europie wiek wielkich wojen i wstrząsów religijnych, to doba reformacji i konfesjonalizacji Europy, gdzie protestancka Anglia tworzyła system państw naturalnie niejako konkurujących o panowanie nad ówczesnym światem z katolicką Hiszpanią, a w zasadzie z Habsburgami (polecam lekturę prac wyśmienitego badacza etykiety i ceremoniału hiszpańskich Habsburgów, pana dra. hab. R. Skowrona); konkludując: zarzut o przerysowaniu Filipa II i jego świty uważam za totalnie chybiony i świadczy o braku wiedzy na temat ówczesnych realiów;

osobiście twierdzę, że film zasługuje na co najmniej 9,5/10; jest wręcz wyśmienity i aż do pomstę do nieba się prosi by takie filmy o polskich władcach powstawały!!!

ocenił(a) film na 10
antoninvs_pivs

"osobiście twierdzę, że film zasługuje na co najmniej 9,5/10; jest wręcz wyśmienity i aż do pomstę do nieba się prosi by takie filmy o polskich władcach powstawały!!! "

Zgadzam się z Tobą w 100%!!! Interesuje się historią i czekam z niecierpliwością aż powstaną jakieś superprodukcje o polskich władcach, udziału polaków w wojnach (np. II Wojnie Światowej)itp. Po obejrzeniu tego "teatru" "Katyń" najlepiej zagraniczne.

użytkownik usunięty


Doprawdy nie wiem z czym kolega polemizuje i nie wiem czym sobie zasłużyłem na jakieś zarzuty niewiedzy (chyba ktoś tu ma jakiś problem).Przecież nie czynię żadnych historycznych zarzutów wobec filmu. Nigdzie nie napisałem , ze nie podoba mi się sposób przedstawienia Hiszpanow w tym filmie. Wydaje się przerysowany (na przykład taka scena, gdzie stoi Filip II, szatańsko się przy tym uśmiechając, a za nim inkwizytorzy), kontrastując z jakimkolwiek brakiem fanatyzmu czy religijnego amoku ze strony angielskich protestantów, choć w gruncie rzeczy angklikanizm i katolicyzm są sobie bardzo bliskie, a wtedy były jeszcze bliższe. W pierwszej części przedstawiono angielskich katolików, też nieźle nawiedzonych, w tej konfilkt dwóch państw to również konflikt religijny (choć religia to tylko pretekst). W zdecydowanie jaśniejszym świetle pokazywani są Anglicy, choć nie przypomina się, że Hiszpanie są po rekonkwiście (stąd ten cały zaciekły katolicyzm).Po prostu oglądając film nie da się zauwazyć, że Hiszpanie to ci źli ,zaś Anglicy to ci dobrzy.

Co do wątku miłosnego: cóż on takiego wniósł wielkiego do całej fabuły, jak dla mnie niewiele.Nie dość tego zmyślony, skonfabulowany - wmieszanie w to królowej. Twórcy za bardzo chcieli pokazać, jaką to dobrą kobietą była Elżbieta Tudor: konflikt pomiędzy jej uczuciami a głosem rozumu. Tylko, że to było w częsci pierwszej.Nie dość tego ostatnie sceny pierwszej części: obcięcie włosów - symbol osiągnięcia dojrzałości jako władczyni i jako kobiety, przez to jak ukazano królową w drugiej części, tracą swoją moc.Gdyby jeszcze C.Owen jakoś przyzwoicie grał, ale on przy Cate Blanchett jest aktorskim beztalenciem. Słabo zagrał,jak dla mnie, pocałunek Blanchett okazał się dla niego aktorskim pocałunkiem śmierci. Wątek miłosny mało wnosi do filmu i zajmuje za dużo czasu. Może ktoś by mi wyjasśnił cóż w nim jest takiego wartościowego? Poza tym gdzie zgubiona sir Franciszka Drake'a?

użytkownik usunięty

ostanie zdanie pierwszego akapitu: powinno być "...nie da się nie zauważyć...".

ale się rozpisali,nasze mądrale-gaduły....;-(

Doprawdy kolega powinien lepiej doczytać źródła, które twierdzą, że pogłoski o romansie Elżbiety z przystojnym Walterem nie były przesadzone. Był to ciekawy, przystojny dworzanin i awanturnik, który brał aktywny udział w angielskiej kolonizacji Ameryki Płn (Wirginia) i nawet - niesłusznie - przypisywano mu sprowadzenie ziemniaków i tytoniu do Anglii. Jednym z powodów by przypuszczać, że Elżbieta darzyła Raleigha uczuciem była zazdrosna furia, w jaką wpadła gdy wydało się, że sir Walter ożenił się potajemnie z dwórką (11 lat od niego młodszą i w ciąży). Oboje wylądowali w Tower, ale potem ich wypuszczono.
A z oceną, że C. Owen jest nieciekawym i niecharyzmatycznym aktorem trudno się zgodzić. Ja uważam, że wręcz przeciwnie.

ocenił(a) film na 4
krzysiektom

Owen jest bardzo charyzmatyczny, ale problem w tym, że jakoś zupełnie zginął w tym filmie - zupełnie niewykorzystany potencjał. Podobnie G. Rush, no i Samantha Morton - co za idiotyzm... Ale to wina reżysera.

Moim zdaniem film jest słaby, nawet bardzo słaby (tylko 4/10), praktycznie wyróżnia się jedynie gra Cate (nic dziwnego) i jej kostiumy. Nawet scenografia mnie nie zachwyciła, a muzyka była tak potwornie irytująca, że aż przeszkadzała oglądać momentami. Do tego zupełnie niepotrzebne efekty, dziwne ujęcia, które miały być chyba piękne, a wyszły żałośnie (po co takie rozdęcie, emfaza, czemu to miało służyć?). Scenariusz do bani (czy ktoś wie w ogóle o co chodziło w tym filmie?), momentami także tragiczne dialogi. W sumie to raczej przygnębiający efekt.

Aha, film jest zdecydowanie antykatolicki :)))

Oshin

Cześć siostra;D nie masz co w pracy robić<lol>

dommenico

A przepraszam mi nei wypada pisać o moim filmie wiec też tego nie uczynię...
... ale zgodzę się, że zdecydowanie niewykorzystano w pelni potencjału chociazby Rush'a i Morton.

ocenił(a) film na 4
dommenico

Cześć Bro :)
Jeżeli jeszcze raz mi napiszesz na forum publicznym "nei", to będę Cię musiała chyba trochę szturchnąć!

Oshin

"Owen jest bardzo charyzmatyczny, ale problem w tym, że jakoś zupełnie zginął w tym filmie - zupełnie niewykorzystany potencjał. Podobnie G. Rush, no i Samantha Morton - co za idiotyzm... Ale to wina reżysera.

Moim zdaniem film jest słaby, nawet bardzo słaby (tylko 4/10), praktycznie wyróżnia się jedynie gra Cate (nic dziwnego) i jej kostiumy. Nawet scenografia mnie nie zachwyciła, a muzyka była tak potwornie irytująca, że aż przeszkadzała oglądać momentami. Do tego zupełnie niepotrzebne efekty, dziwne ujęcia, które miały być chyba piękne, a wyszły żałośnie (po co takie rozdęcie, emfaza, czemu to miało służyć?). Scenariusz do bani (czy ktoś wie w ogóle o co chodziło w tym filmie?), momentami także tragiczne dialogi. W sumie to raczej przygnębiający efekt.

Aha, film jest zdecydowanie antykatolicki :)))"

Ze wszystkimi powyższymi argumentami się zgadzam, poza jednym, dotyczącym aktorstwa.Jak dla mnie jedynym jasnym punktem całej tej filmowej opowieści był G.Rush, jak zwykle wyrazisty nawet w tak nikłej roli ukrytej za całym blichtrem obrazu.

Zaś po wspaniałych wcześniejszych kreacjach Glendy Jackson, Helen Mirren, czy nawet Bette Davies, Cate Blanchett jest dla mnie niedojrzałą, nieszczęśliwie zakochaną dziewicą, którą w dodatku, w niektórych ujęciach, przedstawia się jak świętą na obrazie.Nie zauważyłam w tej postaci żadnej złożoności.

ocenił(a) film na 4
arma

"(..) Cate Blanchett jest dla mnie niedojrzałą, nieszczęśliwie zakochaną dziewicą, którą w dodatku, w niektórych ujęciach, przedstawia się jak świętą na obrazie.Nie zauważyłam w tej postaci żadnej złożoności."
Bo to słaba postać i słaby scenariusz. Ale Cate się wyróżnia, ze swoją "metodą". Widać, że się starała :))))

Oshin

"Ale Cate się wyróżnia, ze swoją "metodą". Widać, że się starała :))))"

Jeśli Cate czymkolwiek sie wyróżniła to chyba tylko swoim posągowym pięknem i światłością jaka od niej bije. Nie przypominam sobie innego filmu z nią w roli głównej, w którym wyglądałaby tak zachwycająco. Nawet kiedy naga, bez peruki stawała przed lustrem. Czy naprawdę nikt nie zwrócił uwagi, kiedy ta idealna piękność mówiła o swoich zmarszczkach??;)
Zaś za to, ze Cate pomimo swojej "metody" nie przekonała mnie co do złożoności postaci królowej Elżbiety, nie należy obwiniać scenariusza, gdyż jak przeczytałam w wywiadzie zamieszczonym w ubiegłym tygodniu w GW, Blanchett dopiero po przeczytaniu scenariusza zgodziła sie zagrać te rolę. Winę może bardziej ponosi reżyser, montażysta, operator, albo charakteryzator. Dlatego też nie przekonuje mnie żadna z przeczytanych dotąd opinii, ze jedynie Cate Blachett broni tego filmu, sposób jej ukazania zupełnie do mnie nie przemawia.

użytkownik usunięty
Oshin

Co do Rusha to też się zastanawiałem, bo jego rola jest jakaś tak mało ekspresywna (a ,ze ten aktor potrafi być ekspresywny to przecież wiadomo). Trudno mi to oceniać, choć podejrzewam, że nie była to najtrudniejsza rola z jaką musiał zmierzyć się w swoim życiu.
Co do Samanthy Morton, to udział w fabule granej przez nią Marii Stuart jest znikomy: trudno było wywnisokować nawet jakie relacje łączyły ją z Elżbietą: mniej wątków miłosnych, więcej polityki w tym filmie, a rola S.Morton byłaby zapewne bardziej rozbudowana, bo co tu oceniać po kilku scenach.

użytkownik usunięty
krzysiektom

Człowieku ty o jednym a ja o drugim, weź chociaż spróbuj zrozumieć moją wypowiedź: nie chodzi mi o to, że historia z dworką nie miała miejsca, to nawet nie ma większego znaczenia (choć jest skonfabulowana, bo nie miała miejsca w czasie wyprawy Hiszpanów na Anglię), nie o zgodność z historią mi chodziło głownie tylko sens całego wątku, grę Owena i niekonsekwnetne wg mnie budowanie postaci Elżbiety i nie o zgodność z historią mi tu chodzi, ale o to co widzę w filmie ( a właściwie filmach). To samo tyczy się Hiszpanów : w pierwszym poście piszę, że film nie jest poprawny politycznie, bo pokazuje Hiszpanów tak jak pokazuje, nie kwestionuję skali katolickiego dewotyzmu jaki prezentowali tylko zwróciłem uwagę jak reżyser pokazał to w filmie, jak prezentują się postacie, cih fizjonomia, ubiór, gesty jak to wpłyneło na sposób w jaki odebrałem ten film.
Ty natomiast drogi kolego (koledzy) z manierą przemądrzałego nauczyciela historii próbujesz (próbują) mi wmówić ,że nie wiem tego i tamtego i że powinienem przeczytać jakieś ksiązki, kreując się na człowieka którey zdje sie posiadł patent na prawdę. Prezentuję subiektywne odczucia i te subiektywne odczucia nie wiem dlaczego podlegają jakiejkolwiek krytyce. Powyższe zarzuty trafiają w pustkę, bo nie wiem czemu mam bronić tez których nie postawiłem. Uczyć historii, tu się zgadzam, należy się z książek,zaś filmy ogląda się nie ze względu na to czy są dokładnym odbiciem historii tylko ze względu na ciekawy scenariusz, dobre aktorstwo, kostiumy i potrzebę oderwania się od rzeczywistości. Filmy mogą popularyzować historię ale nie będą jej uczyć, moim zdaniem. Piszę o miom punkcie widzenia, bo jak ktoś zarzuca mi, że nie podoba się mi ahistoryczność fabuły to najzwyczajniej się irytuję. Wątek z dworką jest wg mnie do bani, bo nic wartościowego dla mnie do tego filmu nie wnosi, na dodatek C.Owenowi nie udało się wyjść z cienia Blanchett (delikatnie mówiąc). Punktem odniesienia w tym filmie jest aktorska gra Cate B.: może miała ciekawiej napisaną rolę niż Owen, nie jestem w tej kwestii ekspertem. Po prostu C.Owen wypadł miało wiarygodnie , dla mnie nie do uwierzenia jest, żeby Elżbieta, tak jak ją przedstwiono w filmie, miała być opętana miłością do tak bezbarnwego typa i nie chodzi mi o aktora - C. Owena tylko postać, którą zagrał,a raczej w jaki sposób ją zagrał. A to jest tylko jeden z moich zarzutów.
Miałem trochę inne oczekiwania wobec filmu: sądziłem, że będzie to opowieść o Elżbiecie - wielkim wodzu i polityku, a była to taka "Zakochana Elżbieta".I przestańcie się wreszcie mnie czepiać, bo nie kreują się w tym temacie na wielkiego znawcę historii Anglii, Hiszpanii,Wszechświata. Proszę uważniej czytać moje posty.

użytkownik usunięty

powyższy post skierowny do 'krzysiektom'

ocenił(a) film na 10

Ten film nie jest antykatolicki, co wy. Przecież tak kiedyś było! Władza w rękach fanatyka religijnego, umywanie splamionych krwią rąk Bogiem, to są przecież fakty historyczne. Przykre, ale jednak prawdziwe. I przedstawienie czegoś tak jak było, nie jest atakiem.
"Filip, który ma sposób chodzenia jakby miał zrośnięte nie powiem co" Hm... Filip chyba był na coś chory i pewnie dlatego tak kazali aktorowi chodzić. Nie wiem czy to prawda, kiedyś słyszałam.
"muzyka była tak potwornie irytująca, że aż przeszkadzała oglądać momentami" Z tym się zgadzam całkowicie. Strasznie przytłaczająca i męcząca muzyka w niektórych momentach.
Film bardzo mi się podobał od strony wizualnej, bo kostiumy, efekty i zdjęcia były cudowne. Aktorzy- świetni (podczas egzekucji Marii Stuart nawet się popłakałam, nie wiedzieć czemu). Z kina wyszłam zadowolona. 9/10, bo tylko muzyka mnie wkurzyła.

użytkownik usunięty
Alovate

W tym sensie jest antykatolicki, że Anglików-tych dobrych oraz Hiszpanów -tych złych, postawiono na przeciwległych biegunach. Film może mówić prawdę o Hiszpanii w XVI,ale postawienie w nim na kontrast pomiędzy katolikami a anglikanami w taki sposób jak to pokazano obiektywnym spojrzeniem bym nie nazwał.
Co do Filipa II ten styl chodzenia tylko ubarwił tę postać, wcale mi to nie przeszkadzało. Wogóle ta rola mi się spodobała. Jest jakaś.

Mój drogi Filip II w dzieciństwie chorował na polio, więc styl chodzenia był spowodowany jego chorbą ( krzywica kości )

Horus2Pozyrys

osobiscie podobal mi sie film i nie miejcie zastrzezen, ze w pierwszej czesci Elzbieta pozbyla sie uczuc, a w drugim znowu je miala
przeciez ten film byl adresowany do WSZYSTKICH nie tylko tych, ktorzy ogladali I czesc
aaa przyznaje racje, ze wysmienicie zagrala aktorka, wcielajaca sie w postac Marii

100% zgody, tez mnie to uderzyło. I podobnie jak ty- nie mam na myśli prawdy historycznej, a perspektywę jaką przyjęli realizatorzy. I żeby było jasne - takie ich prawo, aby zantagonizowac bardziej, podkolorować głównych bohaterów tego sporu. Ja jednak wolę spojrzenie bardziej chłodne, obiektywne, takie: "patrz, tak było, sam zdecyduj co lepsz/ładniejsze/prawdziwsze/uczciwsze itp."
Jedna ludzka rysa po stronie Hiszpanów plus jeden diabelski czyn Anglików i byłoby git:)
Ogólnie nie narzekam, pasjami lubie oglądać filmy historyczne, tą prawdziwą ucztę dla oczu i duszy, a o szczegóły to już mniejsza:)
pozdrawiam

ocenił(a) film na 8

"Krytcznie odnosi się religijnego fanatyzmu reprezentowanego przede wszystkim przez katolików"

Fanatyzm katolicki dzisiaj nie istnieje praktycznie w ogóle, fanatyzm protestancki to norma.

Katolicy zaniechali palenia czarownic i niewiernych w wiekszosci panstw juz XVII w. nawet w Panstwie Koscielnym przestalo do tego dochodzic, tymczasem do palenia czarownic przez protestantow dochodzilo jeszcze w XIX w. Protestantyzm opiera sie na fanatyzmie, rozumieniu biblii i wiary przez pryzmat emocji, katolicyzm opiera sie na rozumieniu biblii poprzez rozum, to silnie scentralizowana religia, nie ma w niej miejsca na kierowanie sie emocjami. Ze strony protestantow tymczasem nawet w XXI w. dochodzilo do aktów terroryzmu w USA itd. Najsłynniejszy nie-muzułmanski terrorysta, niejaki Breivik to protestant, a jego zamach był kierowany motywowami m.in. religijnymi

Protestantyzm jesli chodzi o jego struktury itd. przypomina dosyc mocno islam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones