bez niej ten film nie miałby tego czegoś,co skłoniło mnie do oglądania go od samego początku (a był niefajny),aż do końca (gdzie było już lepiej).To co również mnie przekonało,to to,że reżyser starał się bardzo byśmy poczuli,iż film ma MORAŁ:) i to nie byle jaki.W niektórych momentach gdzieś się to pouczenie gubiło,ale podczas rozmów dakoty (wybaczcie nie przywiązywałam wagi do filmowego imienia) z jej nianią było go wyraźnie widać.Wydaje mi się,że widzom reżyser próbował uświadomić,jak bardzo ważna jest szczerość i otwarcie na drugiego człowieka.Mam nadzieję,że dobrze zrozumiałam?
:) bo wg mnie ma w sobie niesamowity magnetyzm,którym przyciąga mnie do ekranu i nie pozwala się oderwać.Nawet taka mała rola w jej wykonaniu jest b.dobra.