Nie jest tak źle, jak niektórzy na tym forum starają się przekonać. Jeżeli chodzi o efekty specjalne to jest rewelacyjnie, ale przecież nie na efektach specjalnych film stoi. Fabularnie film leży, gdyż fabuła jest wyjątkowo chaotyczna. Zabrakło też dobrej obsady.
A iluż się w tym filmie narobiło się prezydentów USA? Dopiero pod koniec zorientowałem się, który jest obecnie panującym.
Wiele scen w tym filmie jest zbędnych i psuje fabułę, tylko dlatego, że starają się nawiązać do pierwowzoru. Na przykład jazda autobusem przez pustynię - po co. Od razu widać, że wrzucono to na siłę, tylko po to, by nawiązać do podobnej sceny z filmu, z 1966 roku. Tak samo scena z przemówieniem prezydenta do całego świata - tutaj wypadło to komicznie, bo prezydent prosi tylko o jedno, by świat się za nich modlił.
Młodzi piloci to kompletna porażka. Wypadli po prostu niewiarygodnie jako piloci, ba nawet jako żołnierze się nie sprawdzają.
Dodano mnóstwo postaci pierwszoplanowych, które w zasadzie odgrywają tylko nic nie znaczące epizody, jak chociażby "Dikembe Umbutu", czy "Rain Lao". Te postacie są bardzo eksponowane, ale nic w tym filmie tak naprawdę nie znaczą i niczego nie wnoszą do fabuły.
Ogląda się to jak Avengers'ów, a ja Avengers'ów nie trawię.