Ale w ogóle najlepszy film Emmericha. Jedynka była zawsze drętwą głupotą. Do tego dziś zestarzała się zwyczajnie. Dwójka nie jest taka drętwa, brak Willa Smitha to żadna wada, postacie są ok i to wystarcza. Film jest pastiszem s-f jak poprzednik ale robi to lepiej, nie żenuje patosem i amerykańskością.
Fascynuje tu wizja bliskiej przyszłości, te bazy na księżycu, te futurystyczne pojazdy w powietrzu, ta technologia, ludzkość zaczyna na poważnie zdobywać w końcu Układ Słoneczny i to jest chyba w tym filmie najbardziej zajmujące. Nie traktuje się też na serio dlatego całość wchodzi bez zgrzytów. Fabułę można traktować pretekstowo i w ogóle to nie przeszkadza w odbiorze całości.
Film klimatem trochę powiewa Duke Nukemem 3D, jedynka powstała gdy arcydzieło 3D Realms weszło na ekrany komputerów. Gra była o niebo ciekawsza od słabego filmu, wizją inwazji kosmitów na Ziemię. Dlaczego? Bo to bardziej był sarkastyczny portret Ziemian niż gra o walce z Obcymi. Duke był portretem stylu życia ówczesnych amerykanów opartej na hedonistycznych przyjemnościach, sarkaźmie w komunikowaniu się, prostych wartościach i dystansie wobec patetycznego zadęcia, w tym np. religii, z której pewnie się Duke śmieje ( jakim trzeba być debilem by jarać się jakąś wieśniaczką, dziewczyny z Playboya to są prawdziwe kobiety a nie zołzowata mamałyga bez charakteru z Bliskiego Wschodu, bóg w książce jest zwyczajnym idiotą i irytującym, namolnym pętakiem ).
Dzień Niepodległości 2 ma coś trochę z klimatu Duke'a, robi wrażenie wstępnego projektu do ekranizacji arcy-wybitnej gry. I to też jest very fajne. W rezultacie ID 2 to bodaj najlepszy film s-f dekady i jedyny naprawdę dobry film Emmericha na koncie.