PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=564967}

Dzień Niepodległości: Odrodzenie

Independence Day: Resurgence
5,1 55 742
oceny
5,1 10 1 55742
4,1 10
ocen krytyków
Dzień Niepodległości: Odrodzenie
powrót do forum filmu Dzień Niepodległości: Odrodzenie

Na początku chciałbym wszystkich przestrzec, że ta "recenzja" to tylko moje subiektywne zdanie po niemal dwugodzinnym seansie. Ponadto proszę o dyskusję na poziomie.

Wstęp:

A więc nowy ID po dwudziestu latach wreszcie przybił do przystani jaką jest kino. No i spoko, mnóstwo ludzi nakręconych na powtórkę sprzed dwudziestu lat poszło do kin by się rozczarować i zawieść. Ale czy na pewno ten film był aż takim rozczarowaniem jakim jest nazywany? Moim zdaniem nie, i zamierzam to teraz udowodnić.

Strona techniczna:

Zacznijmy od oprawy audiowizualnej tego obrazu. Udźwiękowienie było na wysokim poziomie, muzyka ani mnie nie uwiodła, ani nie denerwowała, ot była by być. Żaden utwór mi w pamieć się nie wrył niczym kosmici w ziemię.
Więcej można za to powiedzieć o stronie wizualnej, no tutaj to mało można zarzucić ekipie od efektów specjalnych, te są na najwyższym poziomie, nic nie wydało mi się plastikowe, przekombinowane, zepsute itd. Wszystkie zabiegi zostały jakoś wyjaśnione w filmie na przykład zachowanie pojazdów w przestrzeni jak i na powierzchni zarówno księżyca jak i naszej planety. Kostiumy, lokacje, tła, same pojazdy jak i obcy i ich narzędzia - to po prostu wszystko było wiarygodne.

Scena startu z hangaru przed pierwszym nalotem na statek Żniwiarzy została żywcem wyrwana z Nowej Nadziei gdzie X-wingi startowały z Yavin IV.


Aktorzy:

Tutaj to się akurat nie popisali, jest to jeden z najsłabszych aspektów filmu przede wszystkim przez jedną postać.
Zacznijmy od najlepszych do najgorszych pozycji.
Jeff Goldblum dał niesamowity popis, bo czego innego sie po nim spodziewać jak nie solidnej roboty.
William Fichtner też był w tym filmie na miejscu i dał sobie bardzo dobrze radę.
Liam Hemsworth, Jessie T. Usher, Maika Monroe(naciągana, ale ok) oraz Judd Hirsch byli po prostu w porządku.
Bill Pullman wywiązał się ze swojego zadania w umiarkowanym stopniu.
Brent Spiner, Angelababy i Travis Tope jako drugoplanowce byli w porządku, nie czułem nie wiadomo jak wielkiej potrzeby ich istnienia, ale i też nie mierzili.
Sela Ward Tutaj dam aż wyróżnienie, czerwona wstęga za najbardziej denerwującą postać w całym filmie, takiej sztucznej pewności siebie, denerwującej gry głosem, jaka ona to nie twarda sztuka już dawno nie uświadczyłem. Najgorszy wybór tej produkcji. Czułem swego rodzaju satysfakcję faktem, że w pewnym momencie obcy postanowili uwolnić mnie od jej denerwującego bytu.

Fabuła:

No dobra, powiedzmy sobie szczerze, fabuła nie jest najwyższych lotów, ale i tak fajnie się to oglądało i wszystko przyjąłem bez problemu. Nie uświadczyłem jakiś większych zgrzytów tutaj.
Zacznijmy od samej idei tych kosmitów. Są wykreowani jako rój, Żniwiarze, bo tak ich nazywają są rasą wojowniczą, działają jak szarańcza. Zarys i koncept mamy, zajmijmy się motywami. Potrzebują potężnego źródła energii by zapewnić sobie przetrwanie i rozwój technologiczny - Pech chciał, że takim źródłem jest typ planet typu ziemia, która ma swego rodzaju idealne jądro do tego celu. Motyw jest. Moim zdaniem wszystko w porządku, odczułem nawet coś w stylu rozszerzenia uniwersum(bo chyba tak to można nazwać - o tym później) poprzez dodanie sporej ilości wątków, większej niż w typowym blockbusterze. Oczywiście wszystko i tak się sprowadza do typowego schematu wprowadzenie-bitwa-zwiastun przegranej-wygrana na korzyść ludzi. I tylko to było najbardziej przewidywalne w tym wszystkim. Drugą taką rzeczą było oddanie życia byłego prezydenta ale to już inna kwestia, zaskoczeniem było, że to w sumie nic nie dało i królowa roju i tak na jakiś czas zdobyła kulę. Samo rozwiązanie akcji, czyli finał był nad wyraz nietypowy. As w rękawie w postaci uprowadzonych statków przejęty, nie ma kontroli, udaje się wyrwać niemal przy tym ginąc, i ostateczne rozwalenie wroga.
Wszystko sprowadza się do triumfu ziemian, ale nie zostało to poprowadzone w typowy sposób. Oczywiście nie było to oryginalne, nic dzisiaj nie jest, ale bez przesady nie jest to też kalka 1:1 innych filmów.

Podsumowanie:

Film pod względem audiowizualnym wypadł nad wyraz dobrze, od strony technicznej również. Kwestia aktorów i fabuły już nie była taka miodna jak poprzednie, ale też dało się to przełknąć. Wszystkie te aspekty, kilka smaczków, wiele urozmaiceń sprawiło, że ten jak to inni twierdzą beznadziejny film jest tak na prawdę dobry. Nie ma tu nie wiadomo jak ambitnej fabuły, ale powiedzmy sobie szczerze, nigdy taka nie miała być, nawet pierwsza część celowała w rozrywkę przede wszystkim. moim zdaniem jest to solidnie zrobiony blockbuster, z niesamowitymi efektami i znośną fabułą. Moim zdaniem seria ID ma potencjał i szansę na stanie się w pewnym sensie uniwersum, które może urosnąć do rozmiarów może nie tak spektakularnych jak Gwiezdne Wojny, ale bliskich. I szczerze? Mam taką nadzieję, bo pomimo tego, że jest to czysta amerykańszczyzna to mi to się podoba, lubię to oglądać i na serio widzę w tym potencjał na zostanie kolejnym molochem. O ile oczywiście tego nie spieprzą. A pewnie spieprzą, więc tematu nie było.

Dzięki za przeczytanie, mam nadzieję, że moje odczucia i wywody na temat tego filmu wam się podobały, i może się z pewnymi kwestiami identyfikujecie. Film na prawdę nie zasłużył na taką falę krytyki jaka go spotkała, bo jest to tak na prawdę dobry film, którego nie należy oceniać przez pryzmat poprzedniej części! Dobry zapychacz na weekendy przy piwie z kumplami i powiem wam szczerze, chętnie powtórzę sobie seans w niedalekiej przyszłości. Gdzieś tam jednak w głębi duszy mam nadzieję, że cała ta seria stanie się czymś ambitniejszym na miarę GW czy Star Trek. Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones