A strzelanina w deszczu to jedna znajlepszych scen jakie w zyciu widzialem w kinie...jesli nie najlepsza.
POLECAM
Oczywiście, że to kapitalny film. Wizualna strona "Drogi do zatracenia" to tylko jedna z wielu niepowtarzalnych zalet tego obrazu. Nieprzeciętny scenariusz, kapitalny klimat, świetne aktorstwo, teoretycznie niewciągająca fabuła jednak wciąga. Jest kilka wyśmienitych scen, w tym ta najlepsza w deszczu. Film będzie leciał na TV4 i mam zamiar go sobie odświeżyć. Oglądałem go tylko raz ale już po pierwszym seansie byłem pewien swojej oceny czyli bardzo mocne 8/10. Być może nawet 9/10. To się okaże w czwartek. Godny reprezentant gatunku "Ojca chrzestnego" mimo, iż niewiele w nim mafii.
Zgadzam się, że film jest kapitalny, ale strzelanina w deszczu to akurat jego najsłabsza scena...
Szajka gangsterów zostaje zaatakowana przez jednego gościa. Zamiast szukać schronienia, schować się choćby za samochodem, gdziekolwiek, oni tylko wyciągają spluwy i stoją bez ruchu na środku placu jak słupy soli dając się wystrzelać łatwiej niż kaczki.
Zostali zaskoczeni;)Poza tym chronili swojego szefa, który usiłował schronić się w samochodzie. Niestety ktoś zepsuł zamek w drzwiach:)
Aha, zostali zaskoczeni i wtedy im korzenie wyrosły. A szef to chyba doznał nagłego ataku paraliżu, bo przez całą scenę nawet nie drgnął.
Człowiek, zwłaszcza (lub: nawet) ten w filmie, nie jest (lub: nie powinien być) marionetką wykonującą automatyczne, przewidziane ruchy i tyle. Zwykle w grę wchodzą emocje. A w tym przypadku także uczucia...
Chodzi o to, że szef traktował O'Sullivana jak własnego syna. Wiedział jak wielką krzywdę mu wyrządził. Być może w ostatnich chwilach życia sobie to uświadomił. Nie miał gdzie(lub nie chciał)już uciekać.
Pal sześć szefa. Chodzi o jego ludzi. Ustawili się na baczność, a Hanks strzelał do nich jak do tarcz na strzelnicy.
Cóż, wydawałoby się, że masz rację... ale ja bym się dobrze zastanowiła, zanim bym strzelała, do niegdysiejszego ulubieńca szefa (jakkolwiek nie wyglądałyby ich późniejsze relacje).
Proponuję w takim razie przeczytać ponownie drugi post, który tu napisałem. Tym razem ze zrozumieniem.
Mogę przeczytać jeszcze raz, a nawet przytoczyć wątpliwe dla mnie fragmenty.
"Zamiast szukać schronienia, schować się choćby za samochodem, gdziekolwiek, oni tylko wyciągają spluwy i stoją bez ruchu na środku placu jak słupy soli dając się wystrzelać łatwiej niż kaczki."
Jednak potem dodajesz, że oni strzelali.
Jeżeli to była strzelanina, a obie strony używały broni, to chyba wszystko jest w porządku?
Oczywiście mogą się pojawić jakieś niedociągnięcia (jak ktoś bardzo chce, to wszędzie znajdzie), ale chyba nie to jest najważniejsze w całej scenie. Dla mnie jest ona ogromnym ładunkiem emocji, jest straszna i smutna - i tylko to ma w tym momencie znaczenie.
Czy naprawdę trzeba jak dziecku...
Każdy normalny człowiek jak do niego strzelają (a w dodatku widzi, że nie ma praktycznie szans trafić ukrytego przeciwnika) próbuje się gdzieś schować, żeby trudniej było go trafić, choćby paść na ziemię, przykucnąć, schować się za samochód, za cokolwiek. Stać w miejscu to najgłupsze, co można zrobić.
Cała akcja trwała kilkanaście sekund. Być może ulewa zagłuszała odgłos thomsona O'Sullivana. Poza tym ukrył się w cieniu, minęło kila sekund zanim mafiosi połapali się co jest grane. Nie byli to jacyś wyszkoleni agenci ochrony;)tylko gangsterzy starej daty:)
Jednym ta scena się podobała, innym kinomanom nie. Nie ma się o co spierać. Mnie zasmuciła wiadomość o śmierci Paula Newmana. Wielka to strata dla kina.