Gwyneth Paltrow gra tu role zdolnej, jednak niepewnej swojej wartosci, wiecznie strofowanej przez swa starsza siostre, matematyczki Catherine. Zmaga sie ona z pietnem swego rownie genialnego, niestety takze niespelna rozumu, ojca (Anthony Hopkins). Paltrow swietnie sie z tej roli wywiazuje i... na tym plusy filmu w zasadzie sie koncza. Przede wszystkim sama historia jest nudna, bez ciekawych zwrotow akcji, przewidywalna. Watek matematyczny ma sie do tego wszystkiego jak piate kolo u wozu. Tego typu filmy ogladalismy juz w o niebo lepszym wydaniu. Wspomne tylko o "Pieknym umysle" i "Pi". "Proof" niestety nie dorasta im do piet. Zastanawiam sie, dowodem na co mial byc film. Na nasza slabosc? Na to jak latwo tracimy wiare w siebie? Jak latwo sie pograzamy w narzuconym przez innych "swiecie"? Nie ma tu nic odkrywczego. Moze dla psychologow-amatorow film ten bedzie dobra pozywka.
Moja ocena 6/10