Szczerze mówiąc myślałam, że zachwyci mnie bardziej niz mój ukochany "Przyczajony tygrys...", ale nie. Był przeciągnięty i za mdły. I o dziwo często chwytałam się na tym, że myślałam "to nielogiczne", chociaż nigdy nie oceniam racjonalnie azjatyckiego kina. I ostatnie sceny baaardzo nużace. Zdjęcia przepiękne, muzyka cudowna, piękna Ziyi Zhank, ale to trochę i tak za mało. Chociaż i tak oceniam ten film jako bardzo dobry, nie zmienia to jednak faktu, że mógłby byc czymś więcej. Szkoda