Po przeczytaniu bardzo dobrej książki Franka Herberta postanowiłem zobaczyć ekranizację (w
sumie chyba jedyną). Niestety to co zobaczyłem to totalna katastrofa. O ile do efektów specjalnych (wiadomo, inne czasy) i całkiem
dobrej scenografii nie można się przyczepić, to fabuła filmu jest fatalna.
Według mnie Lynch nie umieścił w filmie najważniejszych elementów, które nadawały sens
powieści. Skupił się tylko na tym żeby zrobić jakieś tam widowisko science-fiction zamiast
spróbować oddać charakter książki. Również odwzorowanie postaci to jakieś nieporozumienie.
Groteskowi Harkonnenowie zachowujący się jak opętani, Imperator w ogóle nie posiadający
autorytetu, nie mówiąc już o fremenach i Gurneyu Hallecku, wszystko to stanowi kompletną
porażkę. Fanom książki (i nie tylko) odradzam oglądanie filmu, strata czasu.
czytałem książkę i musze przyznac że film mi się spodobał :) mimo tego że film jest bardzo bardzo okrojony fabułą z ksiązki.
zgodzam się co do tego że Harkonnenowie w filmie przedstawieni są zbyt... przesadnie źli(?!) btw. czy w ksiązce baron latał? bo jakoś mi się nie przypomina...
po za tym, w filmie nie umieszczono takich motywów jak np. krysnoże, narodziny a potem śmierć syna Paula(!) czy chociaż to że Paul p części jest Harkonnenem(!).
Vladimir Harkonnen latał na specjalnych urządzeniach,coś w stylu 'dysków grawitacyjnych'. A co do ekranizacji - Spora ilość negatywnych opinii zniechęca mnie do obejrzenia filmu, więc nie chcę psuć wizji, którą przesłał mi Herbert w swoich książkach;)
Diuna z roku 2000 w formie mini serialu zrealizowanego przez SciFi jest moim zdaniem wierniejsza książce. Mimo że efekty specjalne są chyba na podobnym poziomie to wydaje mi się że wersja z 2000 roku ma klimat którego nie ma film Lyncha…
Dokładnie tak, jak piszesz...
Serial jest wierniejszy, aczkolwiek też ma sporo wad. No i nie jest nakręcony do końca sagi, co mnie bardzo rozczarowało :(
Wersja Lyncha właśnie oddaje klimat powieści. Serial z 2000 roku jest po prostu tani i drętwy. Podobnie jak drugie "Lśnienie".
Niby dokładniejsze, ale bez duszy.
Niestety musze sie w pelni zgodzic z takim osadem. Postaci dramatu roznia sie wylacznie strojami. Nie posiadaja zadnych cech idywidualizmu procz charakteryzacji. Mimika aktorow jest wymuszona i nie pasuje do wyrazanych emocji. Sceny sa wyrezyserowane na poziomie gimnazjalisty z kolka teatralnego (e.g.ostatnia scena pojedynku). Ogolnie film jest patetyczny, napompowany i nijaki, ciagnie sie jakby bez konca w narkotycznym amoku ( moze za duzo trawki :) ) . Oprawa wizualna zabila tresc opowiesci. Toche przypomina filmy wloskie Felliniego gdzie warstwa fabularna schodzi na plan dalszy na rzecz tetralno-cyrkowo-operowego widowiska, cos na miare ulicznego kuglarstwa. Produkcja nie zniosla proby czasu i jest infatylna pamiatka minionej epoki. Dzieciom do lat 12 moze sie spodobac bo film jest dlugi, kolorowy no i cos tam sie jednak rusza. :)