Od dawna żaden film nie sprawił mi takich trudności w ocenie. Z jednej strony mamy pomysł, bardzo dobry początek jak i zakończenie (choć mało oryginalne), dobrą grę aktorska i przede wszystkim klimat, który można ciąć nożem.
Z drugiej jednak leniwe scenopisarstwo objawiające się takimi kwiatkami jak zachowanie głównego bohatera: "Widziałem jak dzieci robią z człowieka ludzką piniatę. Powiem o tym żonie i uciekniemy z wyspy? Nie. Zobaczę co słychać na strychu.", "Dzieci wymordowały całe miasteczko. Powiem o tym ocalałej kobiecie z czwórką dzieci mieszkającą na drugim końcu wyspy gdzie nie dotarła jeszcze plaga? A po co? Spytam ją czy pożyczy nam łódź." W ogóle bohater nawet żonie nic nie mówi. Wszystkiego musi się domyślać. Może i są to drobnostki, ale psują przyjemność oglądania filmu w jego środkowej części.