Szukałam lekkiego banalnego filmu, na którym nie będę musiała używać mózgu po zmęczonym
dniu (nie przeszkadzają mi do bólu przewidywalne komedie romantyczne).
I włączyłam film, po którym spodziewałam się, że właśnie taki będzie. Przez pierwszą połowę
filmu zastanawiałam się czemu tak mi go polecano. Ciągnął się, był lekko chaotyczny, nudnawy,
a humor w ogóle mnie nie bawił.
I nie wiem nawet w którym momencie "Czas na miłość" zaczął mnie fascynować!
Odpowiednim słowem byłoby chyba "klimatyczny". Subtelny, delikatny - same tego typu
określenia chodzą mi po głowie.
Akcja była taka powolna, uzupełniana piękną muzyką, nie chciałam się odrywać od tego obrazka,
który miał w sobie coś magicznego, przyciągającego. Przedstawiał taką zwykłą codzienność,
zwykłych ludzi (pomijając podróże w czasie) i to było właśnie piękne :)
Liczyłam na głupawą lekką komedię romantyczną z wątkiem s-f, a dostałam naprawdę bardzo
mądry, wartościowy film, którego puenta wbiła mnie głęboko w kanapę. Po prostu wielkie WOW!
Od razu inaczej patrzę na polski tytuł :)
No i wspaniały Bill Nighy w roli ojca Tima.
Polecam z czystym sumieniem wszystkim, którzy lubią na filmie się zatrzymać, pomyśleć... To jest
cudo :)
Podzielam Twoją opinię, początkowo strasznie mnie wynudził, spodziewałem się kolejnego schematu typu: schrzaniłem coś - cofnę się w czasie - naprawię - będzie dobrze. Ale nie, końcówka faktycznie magiczna, nieco smutna ale mimo wszystko radosna. I bardzo mądra - widać, że scenarzysta nie poszedł na łatwiznę. Jeśli nie oglądałaś to polecam także "Był sobie chłopiec" - coś w podobnym guście i też brytyjska produkcja. Ci Brytyjczycy potrafią jednak dostrzegać wiele ważnych, życiowych spraw i podać to w bardzo przystępny sposób. Lubię kino z tego kraju.
Widziałam ten film, ale dziękuję za polecenie, zwrócę większą uwagę na brytyjskie kino :) Podobnie jak ten, był bardzo ciepły, nie "przekolorowany", inteligentny, z przesłaniem, jeśli komuś podobał się "Czas na miłość", to rzeczywiście, "Był sobie chłopiec" też powinno mu się spodobać :)
Na marginesie, teraz zwróciłam uwagę na podobieństwo w oryginalnych tytułach "About a Time" - "About a Boy" :D