Film wzbudza tyle emocji, co 5388 odcinek 'Klanu', lub 5389 odcinek 'Klanu', lub 3212 odcinek 'Klanu', lub... (nie, nie sprawdzałem). Nie ma to niczego złego do przyczepienia się, ale, znowu, nie ma tu niczego intrygującego. Nawet o gatunek trudno.... niby komediowy happy end, ale film o tym, jak się ludziom sypie życie i jak się dostosowują, tylko po to, żeby coś znowu... jak pory roku Vivaldie... Blisko to temu do takiego mega długiego, jubileuszowego odcinka jakiegoś tasiemca. I ze wszystkim jest takie idealne 'meh'... fabuła? meh, d nie urywa, ale też nie jest na tyle zła, żeby móc choćby o tym podyskutować... muzyka? to samo, gra aktorska? średnia, bo i postacie po prostu średnie/zwykłe.... itd, itd, itd.

Po filmie mam jedna refleksję: Co jest gorsze? Film tak zły, że długo można go wyśmiewać i prowadzić o nim dyskusje, czy film tak nijaki, ze nie ma o czym dyskutować?

Zaprosić, polecić ten film, to jak dołączyć do tej pani co w bloku codziennie stoi w oknie i ogląda co się dzieje. Można, tylko po co? Więc nie zaproszę, bo nie ma po co. To kino dla bardzo niszowego odbiorcy kina, który w nim szuka niczego :|