Zupełnie nie rozumiem sztucznego hype'u wokół tego filmu, bo musiałem sie zmuszać by obejrzeć go do końca. Fabuła jest przewidywalna i nieciekawa, a wszystkich tych geopolitycznych aspektów nie dostrzegłem, bo poruszono je może ze dwa razy w dodatku na siłę. Humor? Równie autentyczny co Wakanda. Przy okazji scenografia... Rozumiem że Thor czy Strażnicy mogą korzystać w 99% ze scen na zielonym tle, ale opowieść osadzona w Afryce? Nie można było wybrać się na czarny ląd kręcąc film tam osadzony? Film przez to stracił jakikolwiek czar. W dodatku cała Wakanda to recykling Asgardu.
Do tego gra aktorska - Chadwick operuje tylko miną kotka ze shreka, a jego partnerka nawet tego nie potrafi.
Film jest wybitnie nijaki, a jedyne co go wyróżnia to obsada, która wybija się wyłącznie kolorem skóry (choć są w niej perełki jak Michonne czy M'Baku). Przepraszam, sytuację delikatnie ratuje soundtrack dlatego w mojej ocenie 2/10.