ogólnie nie podobał mi się, ale uderzył mnie fragment, w którym po spaleniu domu Gilbert stwierdza, że "teraz mogą jechać gdzie chcą" tak, jakby matka była dla nich tylko i wyłącznie ciężarem, jak gdyby brakowało mu miłości do niej.
Bo matka była dla niego ciężarem. Arnie zresztą też. Gilbert nie mógł nigdy nic dla siebie robić, bo był odpowiedzialny za rodzinę, ale kochał ich dlatego nie zostawił tylko zawsze pracował i opiekował się nimi. No ale oczywiście, że była ciężarem. Ty byś chciała całe życie, dzień w dzień opiekować się chorą matką i upośledzonym bratem ?
w sumie już nie musiał tam być, domu nie mieli... co roku widzieli jak jadą samochody z przyczepami... w końcu był wolny i mógł poznać świat jak Becky... oglądał wcześniej mapę w jej przyczepie i miejsca w których była... też już tak mógł... razem a Arnim
i jeszcze dodam, że gdy matki już nie było, to nie przeszkadza zeby nadal ją kochać, ona będzie z nim zawsze gdziekolwiek on będzie, bo żyje w nim w jego wspomnieniach