Widziałam ten film już wiele lat temu, jako mała dziewczynka..
I muszę przyznać, że któregoś razu, będąc już trochę starsza, oglądałam go.. I złapałam siebie na tym, że .. film mi się nie dłużył, ale jakoś czułam lekkie zirytowanie, kiedy pojawiali się coraz to nowsi muzycy.. Tak chciałam to pośpieszyć.. I do dzisiaj karcę siebie w duchu za te myśli..
Kiedy film się skończył czułam się wręcz głupio.. Wstyd mi było za samą siebie..
Wczoraj ponownie mogłam zobaczyć ten film po dość długiej przerwie.
Ciągle mam w sercu taki zachwyt nad tymi ludźmi.. Mają piękne i ciekawe twarze.. Ich postacie są takie proste, ale niewiarygodnie interesujące; bije od nich dobroć. Równie urzekająca jest ta ich społeczność, wspólne życie. Może to przez to, iż mieszkam w dużym mieście, ale tu nie ma takich małym społeczności, grupek prawdziwie zżytych ze sobą ludzi. Właściwie to można przeżyć całe życie w samotności, w wielkim mieście, spotykając każdego dnia tysiące ludzie i nic..
Coś pięknego. Moim ulubieńcem jest Compay Segundo, którego twarz jest tak cudownie śliczna, że nie mogę oderwać od niego oczu.. Cudo! Jego uśmiech już od dawna siedzi w mojej głowie i póki co nie widziałam żadnego, który by mógł z nich konkurować.
Czuję wielką wdzięczność, że powstał ten film dzięki czemu zostały mi przybliżone ich postacie. Naprawdę tak myślę..
Ładnie to napisałaś.
Też po raz pierwszy widziałam ten film dawno temu. Od razu zakochałam się w tej muzyce i w jej twórcach. Moim ulubieńcem jest Ibrahim Ferrer. Gdy zmarł, byłam przygnębiona jak po stracie kogoś znajomego - tak się z nim zżyłam, oglądając film i słuchając utworów (uwielbiam "Dos gardenias" i "Silencio", oczywiście).
W moim dzieciństwie ten film przewijał się gdzieś między wierszami cały czas. Moja ś.p. Mama była zafascynowana kulturą i muzyką kubańską. Często odwiedzały ją znajome hiszpanki i kubanki, ja wtedy bawiłem się klockami na dywanie w pokoju i przesiąkałem tym wszystkim. Muzyka z filmu brzmiała w domu praktycznie cały czas, była dla mnie wtedy męcząca. Po latach, już jako dorosły obejrzałem ten film, w trakcie kiedy Mama była już bardzo chora i jedną nogą w grobie. Płakałem jak norka od początku do końca filmu. Jestem zakochany w tym filmie jak w niczym innym, jest tak wiarygodny, prosty, nagrany wręcz " z ręki", a ci ludzie tak niesamowici. Wprost nie umiem opisać uczuć jakie mam z tym dziełem związane. Pozdrawiam ;)