W tych pseudo dokumentalnych filmach Cohena najciekawsze są oczywiście reakcje ludzi, których główny bohater czynami i sposobem bycia doprowadza do ujawnienia ich skrywanych uprzedzeń czy po prostu głupoty. Udało mu się to gdy przebrał się za antysemickiego reportera ze wschodu, udało mu się to również w 'Bruno' jako austriacki gej.
Oba filmy wyszły mu świetnie, czasami łapałem się za głowę i mówiłem do siebie: "to musi być reżyserowane". No właśnie nie, nawet terrorysta był ponoć prawdziwy. Sasha drwi z ludzi w iście mistrzowski sposób a ja pokładałem się ze śmiechu na tym filmie.
Jedyne co zadecydowało, że Borata uważam za lepszy film, to wykreowany przez Cohena główny bohater. Geja-idiotę może udać każdy, ale to, jak wykreował postać kazachskiego reportera Borata zasługuje na owacje na stojąco.

Pytanie, co teraz?