Klasyczna scena jak z potłuczonej bajki.
Kurtyna w górę.
Wchodzi zapłakana kobieta:
- "Mąż mnie zdradził"
Chór Harpii:
"- A to ch.. i skur...! Jak każdy facet! Oni wszyscy myślą fiutami! Każdy facet to świnia! Nie martw
się. On i tak na ciebie nie zasługiwał! Nawet zanim cię zdradził, źle cie traktował, nie spełniał
twoich potrzeb, nie słuchał cię! Nie miał żadnych ambicji, wystarczało mu takie życie jakie
mieliście. A ty przecież zasługujesz na więcej. Więcej i więcej. Musisz się rozwijać, realizować,
mieć poczucie bezpieczeństwa! Zawsze mówiłyśmy, że nie pasujesz do tego frajera! A teraz się
okazuje, że nie dość, że frajer i nieudacznik to jeszcze świnia i gnój! Ty nie jesteś niczemu
winna, to tego zwyrola powinno się wykastrować! Zniszcz gnoja, zabierz mu wszystko! Zresztą...
poza tobą ta łajza nigdy niczego wartościowego w życiu nie miała!
Zapłakana kobieta uspokaja się i gotowa na nową miłość schodzi ze sceny wśród
dochodzącego z chóru szmeru pomieszanych głosów otuchy dla niej i potępienia dla męskiej
świni.
Wchodzi załamany facet:
"- Żona mnie zdradziła"
Chór Harpii:
"- Nnoo.. wiesz... nic nigdy nie dzieje się bez przyczyny. Musiało jej czegoś brakować w tym
związku skoro zdecydowała się szukać tego gdzie indziej. Może jej nie słuchałeś, nie
respektowałeś jej potrzeb, nie dawałeś jej poczucia bezpieczeństwa. Pozwoliłeś, żeby w waszą
codzienność wkradła się rutyna, która zabiła namiętność. A przecież każda z nas chce się czuć
jak prawdziwa kobieta, chce promienieć. Chce kochać, pragnąć, czuć, że żyje. Może powoli
przestawała czuć się u twojego boku kobieco a ty tego nie zauważyłeś bo nie poświęcałeś jej
wystarczająco dużo czasu. Odgradzałeś się od niej w swoim świecie a przecież związek to
wspólnota myśli, uczuć i celów. Może za długo byłeś w pracy? Pieniądze nie są najważniejsze
a ty przez swoją chora ambicję zaniedbałeś swoją kobietę. Nie było cię przy niej gdy cię
potrzebowała. Całe dnie spędzałeś poza domem, w którym wszystko było na jej głowie. Praca,
dom, praca, dom. A gdzie miejsce na pasję, samorealizację, przestrzeń dla siebie? Poczuła
się jak w klatce, chciała się wyrwać... i stało się. To co się stało jest przykre i trudne dla was
obojga. Pamiętaj, że wina zawsze leży po obu stronach. Mamy nadzieję, że potrafisz zachować
się z godnością, nie szargać pamięci tego co było i nie utrudniać rozstania!"
Mężczyzna wyjmuje kałasznikowa i jedną serią zdejmuje cały chór. Harpie jęczą agonalnie,
obficie przy tym krwawiąc, mężczyzna idzie do sklepu po dwie zerosiódemki, 8 piw na przepitę i
sznur konopny, gruby, biały.
Zaciemnienie.
Kurtyna w dół.
Koniec.
A sam film znakomity aktorsko, z dobrym scenariuszem i zgrabną reżyserią ale faktycznie - tak
jak sądzi wiele osób tutaj - przynudzał. Wydaje mi się jednak, że głownie dlatego, że film o
powolnym, pełzającym niepostrzeżenie rozpadzie związku z definicji musiał być pozbawiony
drastycznych zwrotów akcji i "wielkich" wydarzeń. W psujących się związkach zazwyczaj
takowych po prostu nie ma. A potem wielkie bum. Dużo większe, niż ten bardzo solidny (ale
tylko tyle) film.
Pozdrawiam.