Z mojej perspektywy:
Kiedyś (rok 2005):
Ocena filmu: 10/10. Ocena mojego życia uczuciowego: 2/10 (szybko rozpadające się
związki, rozczarowania drugą osobą, szukanie ideałów)
Teraz (rok 2010):
Ocena filmu: 6/10. Ocena mojego życia uczuciowego: 10/10 (stabilizacja uczuć)
Obejrzany po raz wtóry po latach film nie wywarł na mnie tak ogromnego wrażenia, jak
kiedyś. Przypisuję to sytuacji uczuciowej (patrz wyżej). Właściwie fabułę oceniłabym jeszcze
niżej, ale gra aktorska zdecydowanie broni ten obraz.
Czy ktoś ma podobne odczucia? A może jestem odosobnionym przypadkiem?
Zapraszam do dyskusji!
Hehehe a "ocena filmu" to co wg Ciebie?
ocena - opinia - pogląd (jak mówi szanowny słownik synonimów)
JEST SPRAWĄ SUBIEKTYWNĄ, ponieważ wydawaną przez człowieka.
I nie mówię że małpa wydaje obiektywny osąd ;D. Ale człek jest zawsze skrzywiony,
czy skierowany przez przeżycia. Pewno osoby "eksperci" mniej są subiektywni, ale nadal
(tak samo jak artyści innych dziedzin) Człek ewoluuje, Tylko Bóg jest obiektywny,
ale On raczej nie napisze tu recenzji.... tak sobie myślę....
stan życia zawsze w jakis sposób wpływa na ocenę filmu! tak samo jest zp iosenkami ! i niech nawet nikt nie wtrąca że tak nie powinno byc... tak nie powinno być w momencie kiedy ktoś jest krytykiem filmowym... w innym przypadku jak najbardziej powinno tak być .:)
Co prawda, to prawda, ze tak sobie pozwolę błyskotliwie wtrącić. Ktoś kiedyś powiedział, że kiedy jesteś nieszczęśliwie zakochany, wszystkie piosenki pop zdają się być o Tobie;)
Jest jasną sprawą, że filmy i muzykę odbieramy subiektywnie, przecież po to są. Zresztą inną kwestią pozostaje, czy w ogóle możliwy jest jakikolwiek obiektywizm w jakiejkolwiek dziedzinie życia, poza może matematyką.
A wracając do wątku głównego - zostałam zainspirowana przez Anchena do powtórnego obejrzenia filmu, bo też dłuższy czas temu wywarł na mnie ogromne wrażenie i fakt, odbrobinę się utożsamiałam z emocjonalnym popapraniem bohaterów. Ciekawe, jak odbiorę film teraz:)
Pamiętam jak na mnie wywarł wrażenie ten film. Akurat byłem po bardzo podobnych przejściach z moją dziewczyną. Momentami miałem wrażenie że dialogi i sytuacje były wyjętę z moje życia. Ten film był dla mnie jak wiwisekcja. Pamiętam też, że umówiłem się, że na ten film pójdę (wtedy już)z byłą dziewczyną - jak przyciele. Zadzwoniła do mnie z płaczem i powiedziała, że widziała w kinie ten film już 2 razy i chce iść po raz kolejny ale nie jest w stanie oglądać go razem ze mną. Nie rozumiałem o co jej chodziło do momentu, w którym sam go nie doświadczyłem.
Dziś, mam kilka lat więcej, więcej też rozumiem... ale ten film nauczył mnie jednego. Wszyscy jesteśmy ludźmi, przeżywamy bardzo podobne emocje i targają nami sztampowe namiętności. Moje zakochanie, fascynacja, ból zdrady i rozstania nie czyniły mnie nikim wyjątkowym - chociaż kiedy to przeżywałem myślałem odwrotnie. Zatem sam jestem ciekaw jak bym odebrał ten film jeszcze raz... wolę jednak tego nie sprawdzać i pozostawić go sobie w pamięci jako świetny obraz z doskonałymi dialogami i doskonałą Julią - która była jak lustro mojej dziewczyny.
Co to za absurdalna wypowiedź.
To by znaczyło że każdy z nas może sobie pozwolić na obiektywność.
A to przecież nie mozliwe.
Film czy cokolwiek innego oceniam właśnie pod wpływem własnych doświadczeń... czy tego chcę czy nie.
bez znaczenia jaka jest twoja tam sytuacja z dupami... musisz zauważyć, że ten film jest świetny. a nie 6/10
6/10 to Człowiek z blizną... serio
Niewątpliwie Twój stan przyczynił się do oceny filmu, na początku na korzyść ;)
W mojej perspektywie przesłanie tego filmu może wyrazić cytat Conrada: " Żyjemy tak jak śnimy - samotnie".
Każdy z głównych bohaterów desperacko poszukuje miłości, oparcia w drugim człowieku. W efekcie wszyscy pozostają nieszczęśliwi ;) co najbardziej mi się kojarzy z tym filmem to piosenka Blower's daughter i Portman idącą przez ulicę ;)
Zgadzam się , aktualny stan emocjonalny , ma niebagatelny wpływ na postrzeganie świata - w tym również i filmów. Jeśli jesteś smutny dramat może tylko pogłębić twój stan ,ba może Ci się to nawet podobać , komedia z kolei mimo że zakwalifikowana do grona tych najśmieszniejszych tylko od czasu do czasu wywoła skurcz na twarzy. Film mi się podobał , jest smutny , jest przygnębiający , obiecuje beznadziejną wizję przyszłości , ale jest na swój sposób przyjemny w odbiorze. Na pewno odradzam go tym którzy akurat są w wyśmienitym , imprezowym nastroju - to się po prostu nie sprzeda ;)
Myślę, że na tą zmianę oceny miał nie tylko wpływ stan uczuciowy. Mimo, że minęło tylko pięć lat, to standard filmów się zmienił i na te srasze też inaczej się patrzy. Każdy napewno może przywołać w myślach film, który wywarł na nim wrażenie 10 lub 20 lat temu (może i więcej). Po obejrzeniu go teraz można doznać zawodu. Zauważa się niedociągnięcia, czy sztuczność jakichś dialogów, których wcześniej się nie widziało. Nie jest tak dlatego, że film jest zły, ale ze złymi filmami go porównujemy (to tak jakby porównać atari z obecnymi komputerami). Spróbuj go porównać z innymi filmami z tamtego rocznika, które ci się podobały.
Tak czy inaczej według mnie ten film niezłe znosi probe czasu. Dzis czy za kolejne 5 lat będzie wciąż aktualny. To my się zmieniamy.
Moim zdaniem film zasługuje na najwyższą ocenę dlatego, że przedstawia prawdziwe relacje. Bohaterzy w swych dialogach są bardzo szczerzy, a aktorzy bardzo dobrze odzwierciedlają te skrajne emocje jakie towarzyszą postaciom.
Jak dla mnie film dalej rewelacja. Świetnie znosi próbę czasu.
Mimo też innych "zależności uczuciowych" wtedy i teraz - dalej uważam że film bolesnie prawdziwy, wiwisekcyjny i szczery do bólu (dialogi - miazga) - chociaż wolałabym, żeby taki nie był ;)
Aktorsko jest arcydzieło. Choć Julia-drewno-Roberts nie jest moją ulubioną aktorką, to nawet podołała roli depresyjnego wahadełka, które tam pójdzie, gdzie ktoś ładniej poprosi :)
Film jest dobry. Nie każdy musi się utożsamiać z głównymi bohaterami, ale bez tego ciężej się ogląda. Nie wiem czy ktoś, kto nie odnajduje w filmie cząstki siebie mógłby przebrnąć przez fabułę. Może to, że patrzysz na ten film inaczej jest kwestią tego, że nie widzisz go po raz pierwszy???