Zdjęcia do filmu realizowano w Warszawie (Polska).
Inspiracją do nadania takiego tytułu była rozmowa A. Wajdy z D. Olbrychskim w czasie, której aktor zwierzając się ze swoich problemów osobistych powtórzył kilkakrotnie zwrot: "bez znieczulenia”, co miało oznaczać, że to, co go spotkało, spadło na niego nagle i nieoczekiwanie.
Na jednej z konferencji prasowych dotyczących filmu pewien radziecki dziennikarz zarzucił filmowi "brak prawdy psychologicznej" Wajda na to odpowiedział wprost "nie o psychologię tutaj chodzi, ale o politykę!". Potwierdzając w ten sposób, że głównym zadaniem filmu było demaskowanie i oskarżanie totalitarnego systemu.
Scenariusz filmu nie spodobał się ówczesnemu szefowi kinematografii Januszowi Wilhelmiemu, który poskreślał w nim najważniejsze sceny, więc A. Wajda postanowił zrezygnować z filmu. Postanowiono się mimo to naradzić nad przyszłością projektu w mieszkaniu kierownika produkcji Barbary Pec-Ślesickiej, gdy nagle do drzwi zapukał reżyser Janusz Kijowski: - "Wiecie, co się stało?". Na co wściekły zaistniałą sytuacją operator Edward Kłosińki odpowiedział: - "Mnie nic nie obchodzi, nie zawracaj głowy, my tu pracujemy: chyba, że nam powiesz, że Wilhelmi nie żyje". A Kijowski: - "No właśnie". Wilhelmi (1927-78) zginął w katastrofie samolotowej.