Chyba każdemu wiadomo, że postać Sama jest utworzona właśnie w oparciu o Bustera Keatona. I faktycznie - kamienna twarz, specyficzne ubranie... Tylko, że poza tym ja widziałam w Samie również dużo z Chaplina, ot chociażby bambusowa laska i słynny taniec bułeczek, który Chaplin wykonał w filmie "The Gold Rush". Również cały spektakl w parku (i przede wszystkim kapelusz, który nie daje się włożyć na głowę), cóż, przypominają mi chaplinowskie gagi.
Nie wiem, być może to wynika z tego, że bardziej zaznajomiona jestem z twórczością właśnie Chaplina - Keatona widziałam tylko w "Limelight" (heh, reżyserii Charliego ;p) i w "Generale".
Ale abstrahując od tematu... Czy tylko ja miałam wrażenie na początku filmu, że Joon wcale nie jest chora psychicznie? Niby Benny wspominał, że Joon mówi sama do siebie, ale nie pokazano tego. Czasem wydawało mi się, że to Sam jest bardziej... chory. I wrażenie to utrzymywało się aż do sceny w autobusie.
ach przez to właśnie mam sentyment do tego filmu.. w sumie historia o miłości, ale taka niezwykła
a co do Joon, tak też miałam takie wrażenie, no może była bardziej wrażliwa ale nie chora..
chociaż przed autobusem była jeszcze scena kiedy biegała po ulicy z paletką od tenisa i w masce do nurkowania. no to takie całkiem normalne nie było ;)