Naczytałem się masę negatywnych opinii, ocen, ale zawsze byłem trochę zaintrygowany tym filmem. Obejrzałem i rzeczywiście film jest durny, płytki, gagi są kiepskie, ale o dziwo... miałem całkiem sporo frajdy z oglądania. Przede wszystkim steampunk. Ile w kinie mamy filmów w klimacie steampunku, a na dodatek ile zrealizowanych z rozmachem? No i właśnie ten element daje wyjątkowy urok. Scenografie, kostiumy, charakteryzacja, no i przede wszystkim wynalazki - chyba wszystko co jest charakterystyczne dla tego specyficznego nurtu science-fiction. Efekty specjalne do dziś dają radę. Wiadomo, to nie jest drugi Matrix, ale wiele sekwencji nadal wygląda efektownie. Na dodatek film jest uroczo przerysowany, szczególnie jeśli chodzi o złoczyńcę. Gagi są kiepskie, a momentami wręcz żenujące, ale sama groteska, przegięcie była całkiem zabawna.
Pomysł był dobry. Wiek pary jest idealnym momentem w którym można by zaprezentować alternatywną historię technologii, nowe wynalazki, można pokusić się o stworzenie oryginalnej scenografii i stylistyki, która przykułaby uwagę widzów i zachęciła ich do wizyty w kinie. Nawet uszłoby ciągłe dowalanie przegranym (jak nie naziści, to Południwcy... - co ci ostatni takiego złego zrobili?), gdyby umiejętnie zaprezentować historię ludzi, których determinacja po klęsce na wojnie tylko wzrosła i pchnęła do złego - to z resztą w filmie nawet wychodziło, dopóki nie pojawił się... nie będę spojlował. Wyszedł film głupawy, płytki i przeciętny, nieporywający. Sam - szczególnie pod koniec - zmuszałem się by dotrwać do końca. Czyżby w tym tkwił sekret absencji tego "dzieła" w ramówkach tv, pomimo już prawie dwóch dekad na karku?