Płakałam praktycznie przez cały film, a na końcu łzy wygrały nade mną całkowicie. Historia od samego początku przesycona jest magią i "tym czymś" czego posiadanie przypisuje się rzeczom i ludziom wyjątkowym. Nie ukrywam, że do obejrzenia tego filmu zachęciła mnie obecnośc Jonathana :) pomijając fakt, iż oglądałam film wpatrzona w tego aktora jak w obrazek... Doceniłam też cudną wymowę filmu i rolę muzyki. "Wszystko co trzeba robic, to słuchac" - te słowa wieńczące koniec filmu zostaną we mnie jeszcze przez długi czas. Jak na rasową romantyczkę przystało będę teraz także marzyc o TAKIM uczuciu i TAKIEJ tęsknocie... Muzyka ściskała za serce, a łzy (jak już wcześniej wspomniałam) same wyrywały się na świat. Uwielbiam filmy, w których uczucia odgrywają najważniejszą rolę i które te uczucia w człowieku wymuszają. Dzięki takim filmom przeknujemy się, że mamy uczucia, że takie rzeczy, takie czyny i tacy ludzie ściskają nasze serca, zmuszając je do płaczu. Do rozwijania w sobie wrażliwości na rzeczy piękne. I do poprawy nad sobą...