1) Film jest tak maksymalnie brytyjski, jak tylko może być. Tryska specyficznym humorem, typową angielską mentalnością i nieprzewidywalnością dla każdego, kto nie zna historii napadu na bank przy Baker Street.
2) Drugoplanowa rola Keeley Hawes. Po "Tipping the Velvet" oraz "Mackbeth" nie widzę jej już w filmach usytuowanych tu i teraz w czasie. Chyba mam rację, bo choć akcja toczy się tylko prawie 40 lat temu, to Keeley już tam pasuje.
3) Wątki skonstruowane ciekawie, ale nie zawile do tego stopnia, aby pogubić się w fabule.
4) -1 za niektóre ujęcia i wydłużanie filmu bezsensownymi zdjęciami. Nie, to nie horror, nie zbudowało to we mnie napięcia.
Kawał dobego kina, którego ostatnio mało. Brak taniego efekciarstwa + świetne wykonanie + ciekawa historia + Statham = 9/10
Faktycznie znakomite kino akcji. Zaczyna się tak trochę niemrawo, ale z upływem czasu rozkręca się i nie zwalnia, ani na chwilę. 'Brytyjskość' aż bije od tego filmu, tym większe słowa uznania należą się reżyserowi bo nie jest on przecież Brytyjczykiem. I pozytywnie zaskoczył mnie Statham. Do tej pory miałem go za aktora o jednej minie, który sprawdza się tylko w senach akcji, a tymczasem pokazał, że grać również potrafi, znakomita scena kiedy żona dowiaduje się o jego zdradzie. Ogólnie rzecz ujmując bardzo dobry film akcji.