Ellen Burstyn zagrała rewelacyjnie. Głębokie studium kobiety-matki. Świetne role drugoplanowe, np. Harveya czy młodej Judie Foster, która już tu ma przebłyski małej, pyskatej gwiazdki;-) A także postacie z baru.
SPOILER>>>
Ciekawa kompozycja filmu - począwszy od czołówki i tej nasyconej czerwienią sceny z dzieciństwa, przez świetny montaż scen (śmierć męża), czy scenę, w której właściciel baru pyta Alice o piosenkę, której tekst cytuje (tekst piosenki jest egzemplifikacją jej życia). Widać rękę reżysera w każdym szczególe filmu. Zabrakło mi tylko na zakończenie, żeby Alice wysłała w końcu list do swojej przyjaciółki;)
Szczerze polecam, świetne kino, a i wbrew pozorom można się chwilami nieźle ubawić:) No i ta broda Krisa Christophersona..;P