PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=334554}
5,7 2,5 tys. ocen
5,7 10 1 2454
3,5 2 krytyków
Aleja gówniarzy
powrót do forum filmu Aleja gówniarzy

Bardzo mocno utkwił mi w pamięci. Prawdziwy, niebanalny a do tego niepowtarzalna atmosfera filmu. Naprawde bardzo dobry scenariusz i reżyseria.

ps. Wzięcie samych łódzkich zespołów do ścieżki dźwiękowej mógłby nie wydawać na pierwszy rzut oka trafiony. Jednak wszystkie utwory jak i wstawki z kwestiami jest dobrami idealnie. Po obejrzeniu filmu w kinie /niestety po dlugim szukaniu płyty w internecie/ od razu kupiłem soundrack. I mając go już 2 lata slucham tak samo często jak na początku.

Podsumowując niepolacam tego filmu wszystkim, którzy wybierają w piątkowy wieczór srebrny ekran i najpopularniejsząpozycję w repertuaże ( jednak nie mam tu na myśli Bękartów czy nowego Almodowara). Niepolecam równnież nikomu kto lubi holywódzką sensjacje, zajebiście śmieszną amerykańską komedie czy inną komerchę.

Jest to dobrze zrealizowane kino przez młodego reżysera i świetną świeża obsadę.

Polecam i gratuluje Szczepańskiemu

ildfrost

No akurat Twój czarnobiały podział, że albo się komuś ten film podobał, albo widocznie lubi hollywoodzką sensację i komedie romantyczne mówi sam za siebie o Tobie i być może o podobnych entuzjastach tego filmu.
Dobry klimat, szczególnie dla łodzian, bo nieczęsto widzi się Łódź na dużym ekranie, dobra ścieżka dźwiękowa, dobry początkowy zamysł (bo nie powiem, że pomysł, bo właśnie pomysłu tu brak), dobrych parę scen i tekstów a wszystko poza tym żałosne. No bo o czym jest ten film? O facecie który szuka dziewczyny po mieście, bo zginęła mu komórka. O ile z takiej koncepcji mogłoby coś wyjść i filmy "bez fabuły i scenariusza" bywają dobre, jeśli są zrobione z polotem, to tego tu właśnie zabrakło. Bohaterowie włóczą się bez sensu, właśnie chyba po to, żeby zaliczyć maksymalną liczbę lokacji, odbyć z kimś rozmowę, żeby dobić do standardowego czasu projekcji. Powtarzający się schemat, bohater idzie gdzieś, nie wiadomo po co, spotyka kogoś, następuje jakaś nic nie znacząca i nie wnosząca nic do filmu scena, po czym bohater oddala się z miejsca zdarzenia i sytuacja powtarza się w innym miejscu. Wiem, że to miało oddawać różnorodność i "życie" miasta, ale wyszedł z tego zrobiony na siłę stek niepowiązanych ze sobą i do tego słabych samych w sobie scen. Już pomijam fakt, że bohater mógł pierwszego napotkanego znajomego poprosić o możliwość skorzystania z komórki i zadzwonienia do swojej byłej, bo wtedy nie byłoby całego filmu. No niby nie o super realizm chodzi w takich filmach, ale samo to dużo mówi o naiwności i braku pomysłu na całą produkcję. Mógł być z tego fajny film, wyszedł gniot.