Dawno nie widziałem filmu sf tak wyczekiwanego i tak słabego. Obaj głowni aktorzy zagrali słabo, sceny zwłaszcza końcowe wbrew podstawowym prawom fizyki, scenariusz drewniany, dłużące monologi. Do Tarkowskiego wieki świetlne. Naprawde słaby film.
Piękny zmuszający do myślenia film. Prawdopodobnie dotrze głównie do tych, którzy borykają się lub borykali kiedyś z problemami osobistymi, relacjami z bliską osobą. Do tych, którzy noszą w sobie żal. Te jednostki, które oczekiwały filmu w stylu "Kosmiczni kowboje" albo "Armageddon" mogą poczuć się znudzeni. Mnie "AD Astra" oczarowała. Żyj, kochaj i doceniaj co masz. Szczęście może być blisko ;)
Ogladalem lepsze, Interstellar, Blade Runner, Incepcja...Ad Astra to niezwykle slaby film, przereklamowany...
Oczywiście że są lepsze, Interstellar też mi się zdecydowanie bardziej podobał nawet wgniótł w fotel 11/10
"Piękny zmuszający do myślenia film." - piękny owszem, ale jako osoba, która niegdyś była introwertykiem i przeszła transformację w "pół-ekstrawertyka" stwierdzam, że nie ma tu nad czym myśleć. Od tak - emocjonalna konserwa musiała przebyć cały Układ Słoneczny, żeby otworzyć się na ludzi. No cóż, każdy potrzebuje jakiegoś triggera. Wątek relacji z ojcem był tak chaotyczny, że już nawet nie pamiętam o co w nim chodziło.