Dzieło Stevena Spielberga zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Ogólnie dramat jest moim ulubionym gatunkiem filmowym, ale nie sądziłem, że na dramacie sci-fi mogę się aż tak wzruszyć. Zachwyciła mnie prostota fabuły, wspaniała gra aktorska oraz muzyka, która bardzo dobrze dopełniła klimat. Bardzo żałuję, że Jude Law nie dostał oscara za rolę żigolaka Joe, bo wg. mnie jak najbardziej sobie na niego zasłużył, świetnie wcielił się w tą rolę i zagrał na prawdę rewelacyjnie, a kilka "Saturnów", to jak dla mnie za mało jak dla tak dobrej produkcji.
Nie pojmuję tylko dlaczego ocena to tylko 7,3, ale cóż., każdy ma swój gust i każdy może oceniać według własnego uznania. Ja z przyjemnością oceniam 10/10 i dodaję do ulubionych :).
A mi opadła szczęka gdy myślałem, że już film się kończy (dość pesymistycznie) ... a tu nagle minęło 2000 lat, życie na Ziemi wymarło na skutek zlodowacenia i pojawili się kosmici. To było mega zaskoczenie i świetne wzbogacenie filmu.