Nie rozumiem dlaczego jest ona tak bardzo krytykowana. Przecież jej wymowność w kontekście zakończenia filmu aż kipi...
jakby trwała 1,5 minuty też miałaby wpływ na końcowe odebranie filmu, a ja w połowie tego odbijania dostawałem już szału
Bardzo lubie Haneke i jego powolną narracje, ale co do tej sceny z pink pongiem zgodze sie z qwerty - nie musiała być AŻ TAK długa.
Nie mniej jednak film udany, choć jak na Haneke to bez rewelacji.
Osobiście od tej sceny bardziej wynudziła i zirytowała mnie scena rozmowy telefonicznej starszego pana...
Ogólnie kocham filmy Hanekego i jego narrację, ale tu już trochę przesadził i miejscami przynudzał.
Dokładnie... scena z pingpongiem wymiata. To jej długość właśnie wpływa na prawidłowy odbiór. Sam pingpongista nienawidzi tej sceny przecież. Wy wymiękliście po 1,5 minuty a on biedak musiał tam napier****ć bo niby to ważne w życiu jest by dawać z siebie wszystko a i tak dostaje się zjebki... pach pach pach!!! 9!
to ona trwała więcej niż 90 sekund? widocznie jestem masochistą. z drugiej strony oglądałem w nocy, więc może zaburzenie temporarne dało o sobie znać. a scena zajebista i wielopoziomowa. ja m in. odebrałem ją jako bycie samemu sobie przeciwnikiem, czy nawet wrogiem. albo walkę z niewidzialnym wrogiem, kapitalizmem, konsumpcjonizmem, maszyną? btw. chyba trochę niedoceniony film. ja daję mu 9.