PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=810503}
6,6 66 tys. ocen
6,6 10 1 66476
6,1 53 krytyków
7 uczuć
powrót do forum filmu 7 uczuć

Rozczarowanie

ocenił(a) film na 6

Świetny temat, dobrze poprowadzona fabuła, ale... ten koniec! Potraktowałem to jak policzek wymierzony w inteligencję widza. Bardzo rozczarowujące zakończenie powoduje też przemyślenia odnośnie gry niektórych aktorów. Zwłaszcza "aktora" odtwarzającego główną rolę. Niestety. Sam zapał i nazwisko nie są wystarczające. Wyobraźcie sobie jak zagrałby taką rolę np. Jakubik. Aż żal myśleć jak świetny wtedy mógłby być ten film. A tak jest tylko bardzo dobry - oczywiście pomijając słabe zakończenie.

meckull

Tylko tutaj brakowało jeszcze Jakubika:P

meckull

Wg mnie zakończenie było bardzo dobre, zamykające wszystkie przemyślenia. A Koterski moim zdaniem zagrał super, aż sama byłam zdziwiona. Jakubik na pewno byłby lepszy, no ale nie może grać wszędzie:)

ocenił(a) film na 6
elfka77

Jeśli chodzi o zakończenie, to polecam obejrzenie Trzy billboardy za Ebbing, Missouri. Niby amerykańskie kino, a mimo tego pozostawia pewne rzeczy niedomówione. I bardzo dobrze! Ten monolog na końcu 7 uczuć, to jakaś masakra jest, jakaś. Po co?

meckull

Mi z kolei zakończenie "Trzech billboardów..." właśnie się nie podobało. Film nie był zły, ale sporo mi w nim zabrakło, między innymi właśnie... zakończenia!
W niektórych filmach taki zabieg bardzo pasuje, ale nie w tego typu filmie, kiedy mieliśmy tak szczegółową i liniową fabułę - przeciwnie niż w przypadku "7 uczuć", gdzie normalnej fabuły jakby nie było. W "Billboardach" akcja działa się płynnie, scena po scenie, fabuła szła naprzód, "7 uczuć" to bardziej film o przemyśleniach głównego bohatera, są to same jego wspomnienia, tu otwarte zakończenie ma sens. Ale w "Billboardach", filmie z wartką akcją, takie zakonczenie mi bardzo zgrzyta.
To tylko moja opinia, mam nadzieję, że jakoś sensownie to wytłumaczyłam:) pozdrawiam!

ocenił(a) film na 6
meckull

Zgadzam się, że zakończenie było beznadziejne, aż schowałem się w fotel...

To nie była kwestia zostawienia czy niezostawienia otwartej furtki, gdyż powody tego symbolicznego samobójstwa były doskonale znane, problemy bohaterów były wystarczająco wyeksponowane we wcześniejszych scenach. I potem ten lament jacy powinni być rodzice i wykrzykiwane "kur wa", no nie było to wyszukane... Koterski wcześniej nie robił takich łopatologicznych zakończeń, mam nadzieję że to ostatni raz

ocenił(a) film na 4
Arturro_P

Mam dokładnie te same odczucia. Film powinien zakończyć się jakieś 20min wcześniej, np. na pisaniu listów. Zakończenie było tak żałosne, że chyba po raz pierwszy w życiu myślałem o wyjściu z kina (mimo, że do tego momentu całkiem nieźle się to oglądało). Każdy, nawet średnio rozgarniety widz zorientowałby się z pewnością do czego dąży zakończenie i jakie wnioski trzeba wyciągnąć, a ten monolog woznej... Dla mnie jest niepojęte, że film ten jest przez niektórych uważany za jakieś arcydzieło. Do momentu zakończenia dałbym 6, ale ostatecznie 4 to i tak maks

ocenił(a) film na 9
Arturro_P

Akurat zakończenie wnosiło sporo, i to nie w kwestii dość może oczywistych komunałów, ale raczej tego kto, jak i kiedy je wypowiada.
Otóż mamy tutaj woźną - zwykłą, prostą kobietę, która o wychowaniu wiedzieć nic nie musi. Przeżywa ona szok po tym, co zobaczyła i... sama nie rozumie jak takie głupoty mogły doprowadzić te dzieci do targnięcia się na własne życie. Ona tych dzieci nie rozumie i nie ma w tym nic dziwnego, to inny świat i dorosły go rozumieć nie musi. To też nie jej sprawa, to nie jej dzieci. To nie o jej zrozumienie/postawę tutaj chodzi, a o te rzeczy, które mieli dać rodzice, a nie dali. I teraz tym większe oburzenie wzbudza to, że rodzice tych dzieci tak strasznie je zaniedbali. Ona jest wściekła, zrozpaczona i bezsilna! Stąd krzyk - grozy i rozpaczy. Skoro ten przekaz taki oczywisty, to dlaczego ona musi go wykrzyczeć, żeby w końcu cokolwiek do rodziców dotarło?

ocenił(a) film na 6
be_good_to_me

No i świetnie, pojęczała jacy to rodzice źli, ale mi się to nie podobało, było to artystycznie nieciekawe, o takie tam kazanie.

Ja już bym wolał takie zakończenie, że po tym ich samobójstwie, ta woźna opryskuje ich wodą, a bohaterowie się przebudzają jako już małe dzieci i wtedy wybiegają ze szkoły i uczestniczą w tej końcowej zabawie. Zakończenie byłoby bardziej metaforyczne, woźna nie dostałaby prawa głosu i byłbym zadowolony.

Arturro_P

Dokładnie, zastanawiałam się właśnie nad innym zakończeniem, bo to mnie przekonało, ale wyobraziłam sobie właśnie to, które tu opisałeś - film byłby dużo lepszy.

ocenił(a) film na 9
meckull

Mnie Pan Marek Koterski nie zawiódł. Zrobił kolejny film, który nie pozostawia widza obojętnym. Jak w każdym swoim filmie, tak i w tym, prezentuje w sposób słodko-gorzki naszą rzeczywistość. Tym razem reżyser cofa się do przeszłości swojego bohatera i ukazuje obraz dzieciństwa, które rzutuje na życie dorosłego człowieka. Za sprawą tego filmu dojrzały widz dostaje szansę przeniesienia się wspomnieniami do czasów PRL-owskiej szkoły i otrzymuje możliwość skonfrontowania wizji reżysera z własnymi doświadczeniami ,,na niwie edukacyjnej".
Chodziłam w takim fartuszku z białym kołnierzykiem, pamiętam te głupie rymowanki recytowane przez koleżanki i kolegów, uczyli mnie nauczyciele rzucający kluczami i próbujący poniżać słabszych uczniów. Były w szkole takie wychowawczynie, chemicy, historyczki, geografowie oraz tacy uczniowie, jakich sportretowano w filmie - kujonki, klasowi przywódcy imponujący swoją siłą, luzem, zazdrośni o tę siłę i luz słabeusze, zakochane, nieśmiałe, niepewne, bojące się odrzucenia dziewczątka. ,,7 uczuć" jest filmem mądrym, poruszającym, skłaniającym do refleksji, wywołującym zarówno uśmiech, jak i łzy. Kilka scen wydaje mi się zbędnych, choć wyjętych z dzieciństwa (zabawa w doktora, scena z psem). Niepotrzebny też jest zbyt ,,łopatologiczny" wywód woźnej o stosunku dorosłych do dzieci ubarwiony nadmiernie nieparlamentarnym słowem oraz zbyt rozwlekłe wyjaśnianie teorii względności. W tym filmie rewelacyjne jest też aktorstwo, nawet najdrobniejsza rola zapada w pamięć. Szkoda tylko, że scenarzysta i reżyser w jednym nie dał żadnego pola do popisu p. M. Cieleckiej ;).