Właśnie przeczytałem fragmnent listu pewnego czytelnika w sierpniowym numerze "Filmu", który niemalże zbeształ "60 sekund". Twierdzi, iż po wyjściu z kina nie był zadowolony z obejrzanego filmu - kiepska akcja, powielane schematy itp. Nie rozumiem go. Film ma niezłe tempo akcji, efektowne pościgi - szczególnie ten ostatni istny majstersztyk (jedynie skok nad samochodami na moście w stylu "Speed"), zabawne gagi i doborowa obsada. Czego jeszcze trzeba od takiego filmu. Nie jest on dla intelektualistów, jest to kino lekkie, łatwe i przyjemne a kompozycja muzyczna dodaje temu obrazowi "złotej obwoluty" doskonale wkomponowanej w całość. Czasami dobrze jest obejrzeć taki właśnie filmik, czasami dobrze jest odpocząć od myślenia i oddać się ekranowej zabawie.