Miazga intelektualna. Bruce zagrał wyśmienicie, Brad Pitt równie masakrycznie pokazał kunszt aktorski. Naprawdę porządny kawałek powalenie, sensacyjnego kina. Solidne 8, lecz nie arcydzieło:)
Przeczytałem, ciekawy tekst, ale jeśli to wszystko, co obserwujemy w "12 małpach" jest wytworem umysłu Cole'a to dlaczego Dr Reilly odnalazła zdjęcia z I Wojny Światowej i jest na nich Cole? Mało tego, kula, którą bohater dostał, jest właśnie z tamtego czasu. Ponadto znał on historię chłopca, który skrył się w szopie (i którą później Dr Reilly usłyszała). Co więcej, Cole przed sekwencją w terminalu dokończył treść komunikatu, który przekazała Reilly kiedy wykonała telefon. Prawdziwość wydarzeń podkreśla też fakt, że pojawia się gazeta z logo organizacji "12 małp" z napisem"We did it!", którą Cole widział w przyszłości. Jak dla mnie nie ma więc mowy o jakiejkolwiek paranoi bohatera. Czym jest więc "12 małp"? Opowieścią o "pętli czasu", bo Cole i tak będzie ginął w kółko? Tak (dla jednych). A film jest czymś w rodzaju moralitetu o nieuchronności losu? Jak najbardziej tak (dla drugich). Albo przedstawieniem stadium urojeń chorego na schizofrenię umysłu? Też tak (dla trzecich). Ale to, jak będziemy interpretować film Gilliama nie jest ważne. Cechą naprawdę zaje*istych filmów jest mnogość interpretacji i jakieś niedopowiedzenie. A ten wbija w fotel.