Mark Wahlberg zagrał jak drewno i nie wczuł się w rolę. Nie wiem dlaczego akurat jego wybrali na główną rolę, jest tylu lepszych aktorów, którzy z pewnością lepiej by zagrali.
Już sam początek jak prawdziwy Williams z archiwalnych taśm mówił, a jak Wahlberg pozostawia sporo do życzenia.
Walhberg jest slawny, prawdopodobnie tworcy mieli gdzies jego talent, wazne ze jest nazwisko. Racja ze mistrzem aktorstwa nigdy nie byl, ale sama charakteryzacja jest fajna, taki niby prost robotnik w przepoconym bezbarwnym polo, jednak z wyrazem twarzy inteligenta.
Właśnie w Hoolywood sława > Talent Aktorski no i tyle w temacie.
A fajnie grał z początkowych ról, widać było że się starał, np: w filmie Boogie Nights, widać że się trochę napocił przy grze (starał się jak mógł). Ale jak zyskał sławę, to po prostu olewał grę i grał jak drewno.
no możliwe, mnie ten film bardzo irytował ale to już nie tyle przez Walhberga, a przez inne aspekty min. przez to, że pracownicy tej platformy są przedstawieni jako wiecznie uśmiechnięci żartownisie, dla których praca tam zahacza niemal o orgazm, postać Marka, który jako zwykły robotnik, wszystko wie najlepiej, postać tego łysego kontrolera, niby "mądrego" a chuja wiedzącego o robocie (nic ten człowiek złego nie powiedział o pracy tam, a wszyscy widzą w nim wroga). Przez pierwsza godzinę dostajemy nudny reportaż o "wesołej" pracy na platformie wiertniczej, o planach pracowników po skończeniu pracy (dieta, wędkarstwo), do tego rozmowy Walhberga z żoną przez skape. Po godzinie robi się ciekawie, bo do platformy wlatuje ptak, uj$bany w ropie i robi niezłą zadymę. Niestety ponad tą godzinę nie wytrzymałem. Wiem, że nie finiszując filmu w kulturze jest nie oceniać, ale co mi tam. Moja nota to 3/10