Zrealizowana w jednym, blisko półtoragodzinnym ujęciu historia rodziny padającej ofiarą kolumbijskich zamachowców. Miało być realistycznie i wstrząsająco, wyszło groteskowo. Nie przez przypadek zdolniejsi od pana Spirosa Stathoulopoulosa twórcy nie realizowali filmów w jednym ujęciu. Bo cięcia się ważne, montaż jest ważny, przerwa na kawę... Ponadto jak aktorzy są już wymęczeni i z coraz większa sztucznością wypowiadają swoje kwestie to bynajmniej nie znaczy, że jest bardziej wiarygodnie. Przykre, że fabuła zainspirowana została prawdziwymi wydarzeniami, irytujące, że ten nieudolny i zwyczajnie zły film zadedykowano ofierze tych wydarzeń.