Dla mnie recenzent tego filmu spłycił przesłanie i tylko on sprawił, że faktycznie stało się płytkie. Nie muszę mieć racji ale wydaje mi się, żę nie jest tu mowa o przeszłość-teraźniejszość ale teraźniejszość-domniemana przyszłość. Diana stanęła na rozstaju dróg, w momencie przełomowym dla swego życia - chodzi o scenę w toalecie, kiedy chłopak celuje do niej z broni. Wyobraża ona sobie jeden z wariantów życia jakie ją czeka gdy przeżyje, co doprowadza ją do decyzji iż postanawia umrzeć. Przecież wyraźnie widać, że całość była tylko wyobrażeniem, nie wiem jak można było tego nie dostrzec...