Zobaczenie tego filmu było dla mnie przeżyciem, jakiego szukałam w kinie. Ta kilkupoziomowa historia o miłości i śmierci wzniosła mnie na wyżyny mojej wrażliwości, pozwoliła doświadczyć katharsis, o jakim mówiono dawno temu w teatrze. Nie zamierzam analizować filmu, bo uważam, że trzeba go objąć sercem, a nie rozumem.
Twórcy wykazali się niesamowitą wyobraźnią, bo posługując się symboliką, obrazem i dźwiękiem wzbogacili tak naprawdę prostą opowieść, która nie różni się bardzo od zwykłego melodramatu, czyniąc ten film wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju. Podczas seansu czułam się, jakbym odbywała podróż ku oświeceniu i takich doświadczeń szukam w kinie. Pragnę nie tylko oglądać i intelektualnie się wysilać, ale przede wszystkim przeżywać coś wzniosłego, czuć, że obcuję ze sztuką.