bez bicia się przyznam, że najpierw obejrzałam film, dopiero potem przeczytałam książkę... Końcówka filmu mnie zaszokowała i - przede wszystkim - ogromnie wzruszyła. Pomimo przeszkód, zdrad, kłamstw i życiowych tragedii, bohaterowie pozostają ze sobą do samego końca... Świetny film, jeśli chcesz niemalże w tym samym momencie śmiać się, zamyścać i - płakać.
Niech bedzie pochalony.
Czy nie uwazasz jednak, ze zakonczenie w ksiazce bylo bardziej tragiczne, a w filmie az nadto naciągnięte (rozmowa w helikopterze)? Twórcy nie potrafili przekazać mysli, uczuc i charakterow poprzez obraz wiec musieli do tego uzyc slow - napewno z przekonania ze widz ogladajacy ten film nie zakapuje o co chodzi. Ciągle mam na mysli ostatnio scene - bo przez caly film nie wiadomo co chciano nam przekazac. A co do całego filmu, to brakowało mi glosu z offu (mimo iz nie jestem fanem tego typu narracji - dopiero kilka lat poźniej powstał znakomity forrest gump), ktory moglby podgrzac atmosfere i sprawic ze ten obyczajowy ponad 2h film nasiąkłby dramatyczno-komediowym (powieściowym) stylem Irvinga, bo jako wspolscenarzysta (!) sie nie spisał.
pozdrawiam.
Samarytanin.