PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=719676}

Światło między oceanami

The Light Between Oceans
7,3 60 633
oceny
7,3 10 1 60633
5,1 9
ocen krytyków
Światło między oceanami
powrót do forum filmu Światło między oceanami

Ten facet to jakiś niepociumany - jedno wytłumaczenie miał cały czas ile to on ludzi na wojnie nie zabił, no niestety gościu ale wojna jest wojną i polega na zabijaniu wrogów.

Swoją drogą kobieta się dużo nacierpiała nie dość, że wyszła za gbura "myślała, że go odmieni", straciła 2 swoich dzieci. Potem odebrano jej tą dwu imienną dziołszkę i w ostatku męża jeszcze by na straty posłała.

Los jak los wiadomo źle postąpili, bo dziecko miała matkę, ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. Ziomek nie ogarnął, że skrzywdził tą małą blondyneczkę - bo dziecko jest dzieckiem i przywiązało się do nich. Jednak on honorowy Pan musiał namieszać bo się prawdziwy wyznawca moralności urodził. Rzeczywiście kobiety w kłamstwach są bardziej wytrwałe jak się okazuje. Mógł już przymknąć oczy, miał fajną babeczkę która była szczęśliwa że ma w końcu dziecko - jakby był prawdziwym facetem to liczyłoby się dla niego dobro raczej rodziny.

Nie mnie to oceniać, ale taka moja opinia pokrótce.

ocenił(a) film na 3
aiesseias

No, nieźle. Zabijanie, kłamstwo, cudza krzywda, normalka. A jak gościu miota się między szczęściem swej żony, a nieszczęściem innej kobiety, to niepociumany męczennik od siedmiu boleści. Szkoda, że nie skorzystałaś z okazji, by milczeć.

ocenił(a) film na 5
manseb45

uwierz mi, że jakby tamtej babce nie dawał znaków możliwe, że szybciej by zapomniała, nie łudziła się i może ułożyłaby sobie życie z innym mężczyzną, a może nie, ale by się jakoś tam pogodziła, a ten jej zagadki, quizy

zresztą człowieku to moja opinia i będę ją wyrażała ile razy chcę, a Ciebie do komentarza nikt nie zmusza

pozdrawiam, peace and love

ocenił(a) film na 3
aiesseias

No wyraziłaś opinię, pewnie po to, by inni ją przeczytali i być może się do niej odnieśli, wcale do tego niezmuszeni.

No, ale na koniec dobrze się przecież stało, nie? Córka wróciła do matki i ją pokochała, mimo oczywiście trudnych początków. To też było złe? Czy jednak był to dobry owoc postępowania tego niepociumanego?

ocenił(a) film na 8
manseb45

w pełni się zgadzam

ocenił(a) film na 8
aiesseias

piszesz jak feministka... dobra jak to napisałaś "Gość" miał babeczke i rozjebał super związek, ale nie zapominaj że już na początku on chciał spokoju i czasu by uporać się z demonami przeszłości... to ona pierwsza do niego wyszła zapraszając go na piknik i tam proponując by zabrał ją na wyspę i ją poślubił, do czego na początku nie przystał i ostrzegał że czego się dotknie to usycha... jednak zakochał się i próbował żyć szczęśliwie obdarowując kogoś miłością, oboje chcieli stworzyć rodzinę... kulminacyjny jest moment ze nie został przed pierwszym poronieniem w domu, ale nie wiem czy wiesz ze gdy jeszcze nie było w latarniach światła elektrycznego to był obowiązek podczas sztormu pozostać w latarni na wypadek gdyby lampa zgasła. Gdyby tak zrobił i pomógł przy porodzie wszystko mogło skończyć się dobrze,ale co jesli jakiś statek rozbiłby sie o skały i oskarżony byłby już nie o jedno życie a życie wielu... równie dobrze na stacjach kolejowych można by sobie nie siedzieć w pracy. To jedno, na pewno gdyby wiedział że będzie rodzić to byłby przy niej jak za drugim razem... co było dalej juz wiem,a to że chciał wziąć całą wine na siebie, za jej grzech to jego wina? był tylko człowiekiem przystał na kłamstwo by dać szczęście swej żonie, lacz gdy odkrył prawde gryzło go kłamstwo i ból biologicznej matki, był targany uczuciami a nie bez uczuć.
Pytanie co jeśli Tobie jakaś kobieta przywłaszczyła by dziecko, i odzyskałabyś je tylko przez to że męża tej kobiety gryzło sumienie widząc twój smutek? czy byłabyś jak teraz na niego wściekła czy bardziej na jego zonę? to wielowątkowy film w którym wszyscy są poszkodowani i próbują usprawiedliwić swe czyny tym co ich w życiu spotkało, ale każdy z bohaterów nie brnie dalej w kłamstwo lecz bierze wszystko na barki i godzi sie z konsekwencjami. Takie jest moje zdanie nie mniej jego winy niż jej.

ocenił(a) film na 5
daniel84ch

Pięknie się Panowie wypowiedzieli nikt by tego lepiej nie ujął :D

Oczywiście ma Pan w 100% rację z tym, że jestem feministką

ocenił(a) film na 8
aiesseias

no wiec wszystko jasne...

ocenił(a) film na 5
daniel84ch

jasne jest ciemne, a ciemne jest jasne

ocenił(a) film na 8
aiesseias

a czarne jest czarne, a białe białe

ocenił(a) film na 4
aiesseias

Nie trzeba być specjalnie błyskotliwym żeby odkryć że jestes feministką.Całą winę zwaliłaś na faceta:)

ocenił(a) film na 8
aiesseias

Nie znoszę feministek, ale zgadzam się w 100% - facet w imię wydumanych zasad zniszczył swoją żonę i przybrane dziecko, które przez 4 lata miało szczęśliwą rodzinę - ja wybrałbym mniejsze zło - szkoda zwłaszcza dzieciaka

ocenił(a) film na 6
RogerVerbalKint

Dzieciak ma prawo znac swoją tożsamość. Czy jeżeli adoptowałbyś małe dziecko (niemowlę), to nigdy byś mu nie powiedział, że jest adoptowane?

ocenił(a) film na 8
Naethalee

A po co ??? Tak samo jak dziecku z in vitro nie powiedziałbym tego - bo to NICZEGO NIE ZMIENIA - żyje, jest szczęśliwe, ma KOCHAJĄCYCH rodziców - po co zbędne pytania i wątpliwości ??? By zasiać smutek i zwątpienie w sens własnej egzystencji ??? Może byłem kiedyś niechciany, może jestem efektem/skutkiem manipulacji genetycznej - po co to ??? Żyj i ciesz się życiem i osobami w twoim otoczeniu, które darzą cię prawdziwą, bezinteresowną miłością

ocenił(a) film na 6
RogerVerbalKint

No ok. Ale jeżeli prawda wyszłaby na jaw przypadkiem (np. w wyniku "życzliwości" osób trzecich, lub nieszczęśliwego wypadku, lub choroby gdzie rodzina musiałaby być dawcą np. nerki ) to dziecko może mieć uzasadnione pretensje do Ciebie i tylko wyłącznie do Ciebie za to, że całe życie żyło w kłamstwie, że kochający rodzice go okłamywali.

Wiem to z doświadczenia najbliższej rodziny. Ktoś bardzo mi bliski właśnie był tak okłamywany przez swoich przybranych rodziców, a potem długo miał do nich ogromny żal za to. Mam też znajomą, która do dziś nie wie,że jest adpotowana, ale podskórnie czuje że coś jest "nie halo". Taka tajemnica poliszynela i tyle. Wiem, że taka rozmowa jest na pewno bardzo trudna, ale lepiej to zrobić samemu, niż chować głowę w piasek i mieć nadzieję, że nic się nie wyda. Dziecko ma prawo wiedziec skąd pochodzi, a co potem z tym zrobi w późniejszym życiu-jego sprawa. Poza tym ani bycie adoptowanym dzieckiem, ani bycie dzieckiem z invitro nie jest żadnym powodem do tego, aby czuć się gorszym. Czemu niby?

Ja tam uważam, że "prawda was wyzwoli", dlatego popieram decyzję głównego bohatera filmu. Była trudna, ale z moralnego punktu, w moim mniemaniu absolutnie słuszna.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 6
Naethalee

A tak w ogóle to polecam film "Lion", który pokazuje, że dostatek i kochająca rodzina nie wystarcza do szczęścia, jeżeli człowiek nie wie skąd pochodzi.

ocenił(a) film na 8
Naethalee

"Nie ta jest twoją matką/ojcem, która cię urodziła/spłodziła ale ta/ten którzy cię wychowali i całe życie byli z tobą, kochali cię" - akt seksualny nie wymaga wysiłku (poza fizycznym i przyjemnym dla obu stron) wychowanie dziecka to strach o jutro i pełne zaangażowanie całego siebie - nie piszę poświęcenie, bo dla własnego syna się nie poświęcam - każda chwila przeżyta wspólnie z nim to dla mnie największa radocha na świecie

ocenił(a) film na 6
RogerVerbalKint

Tak czy inaczej, polecam film "Lion". Oparte na faktach. No, w pewnym sensie też gadzam się z tym co mówisz. A jeżeli mówimy o tym konkretnym filmie, to Isabel wprawdzie wychowała Lucy, ale z premedytacją pozbawiła jej biologicznej matce możliwości jej wychowania. I to według nie jest bardzo smutne i ultra egoistyczne. Ale o tym już było :)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Naethalee

Może i tak - znam ten ból, bo przez wiele lat starałem się o dziecko i przez wiele lat lekarze nie dawali nam szans na jego posiadanie - ale w tym filmie, po latach nie chodzi już o żonę, tylko o samo dziecko dorastające właśnie w przekonaniu że ma szczęśliwą rodzinę, które nagle dostaje z kopa w łeb, tylko dlatego że tatuś/ojczym, czy nie wiem jak go nazwać, zaspokaja, kosztem jego "szczęśliwego dzieciństwa" potrzebę własnego poczucia czystego sumienia...nie wiem - po prostu nie zrobił bym czegoś takiego dzieciakowi

RogerVerbalKint

Z Isabelle widz się bardziej zżył więc łatwo krytykować postępowanie Toma. Może inaczej byłoby gdyby historia była pokazana z punktu widzenia Hannah, kobiety, która traci ukochanego i córeczkę i wciąż na nich czeka. My widzowie utożsamiamy się z Isabelle... ja też łapałam się na tym... mogę nie mieć dziecka ze względu na zdrowie męża i od razu zastawiałabym się co bym czuła i jak postąpiła na miejscu Isabelle. Ale jak spróbowałam się postawić na miejscu Hannah, że mam wyczekane dziecko a tracę i je i męża to mi się jej tak szkoda zrobiło, że cieszyłam się, że prawda wyszła na jaw. Szkoda tylko, że tak późno i w taki krzywdzący Lucy sposób - nagłe wyrwanie z rąk matki....

ocenił(a) film na 6
aiesseias

Aż muszę odpisać. Nie rozumiem czemu więkzość osób na tym forum popiera działania żony, a potępia męża? Według mnie, to on od początku miał słuszność. Jego żona natomiast bez mrugnięcia okiem zawłaszczyła sobie cudze dziecko, tylko dlatego, że swoje własne straciła. Ona kierowała się wyłącznie swoim egoizmem, swoimi potrzebami, a nie dobrem dziecka.

Według mnie to właśnie jej postawa była od początku naganna i mąż nie powinien jej ulegać, a powinien zgodnie ze swoim sumieniem od razu zgłosić wypadek łodzi, śmierć mężczyzny i znalezienie dziecka. Zaoszczędziłoby to cierpienia wszystkim: im samym, biologicznej matce dziecka, a przede wszystkim samemu dziecku.

Bezpośrednio po wypadku była duża szansa na to, że mała Grace wrócilaby od razu do prawdziwej matki i o ile Tom później miał (słuszne!) wyrzuty sumienia widząc cierpienia prawdziwej matki i chciał naprawić swój błąd, to Isabelle szła w zaparte prawie do końca. Ona nie widziała wcale swojej winy w tym co się stało.

Najbardziej żal mi było właśnie dziecka, które zostało wychowane w kłamstwie i jego biologicznej matki, której po prostu dziecko zostało ukradzione. To ona w końcu zachowała się niczym prawdziwa matka niemowlęcia z przypowieści o królu Salomonie (o przepołowieniu dziecka na pół): wolała dla dobra dziecka oddać go Isabelle, jeżeli to by było najlepsze dla małej Lucy-Grace.

Isabelle nie było mi wcale szkoda. Irytowała mnie ta kobieta okrutnie, a już czara goryczy przelała się w momencie, kiedy oskarżyła Toma o morderstwo, którego nie popełnił z zemsty za to, że oddał mała Lucy biologicznej matce. To Tom prawdziwie kochał Isabelle, wziąwszy całą winę na siebie za przestępstwo (tak! to było przestępstwo!), które zostało popełnione z inspiracji żony. Dobrze, że on miał wyrzuty sumienia- bardzo słusznie, bo to co zrobili małej dziewczynce i jej matce było po prostu złem.

A tak na marginesie gra Alicii Vikander była naprawdę wyśmienita. Chapeau bas!

Naethalee

Nią kierował przede wszystkim instynkt macierzyński.. na minus działa tu fakt że od jej drugiego poronienia minęło bardzo mało czasu. Ona też bała się że dziewczynka może wylądować gdzieś w domu dziecka, że miała np tylko jednego rodzica, tego faceta który nie żył

ocenił(a) film na 6
Claudia_9513

To są tylko takie mrzonki, żeby spełnić swoją potrzebę posiadania dziecka. Szukała na siłę argmentów, żeby odwieść Toma od zgłoszenia wypadku. Nie pomyślała nawet o tym, że matka małej gdzieś żyje i umiera z rozpaczy. Chciała po prostu małą dla siebie i żeby nikt się o tym nie dowiedział.

ocenił(a) film na 7
Naethalee

według mnie biologiczna matka zachowała się egoistycznie i okrutnie. Patrzyła na cierpienie dziecka, jakby nie było żywą istotą, tylko odzyskaną skradzioną rzeczą. Takie rzeczy się załatwia powoli i ostrożnie, powinna przynajmniej pozwolić córce spotykać się z kobietą, która ją wychowała. Nie mogłabym tak krzywdzić dziecka, to właśnie jest dla mnie postawa jak z króla Salomona - nie oddam , dziecka bo nie, niech sobie będzie nieszczęśliwe, ale będzie moje.

ocenił(a) film na 6
annikki27

Dziecko wraz z upływem czasu zaklimatyzowało się i pokochało swoją biologiczną matkę. Może i może wszystko zbyt szybko się potoczylo, ale w pewnym momencie matka była już nawet skłonna zostawić małą córeczkę dla Isabelle, a więc miała na uwadze dobro dziecka przede wszystkim, a nie swoje głęboko zranione uczucia, poczucie straty czy też krzywdy.

Isabelle natomiast przywłaszczyłą sobie małą i nawet nie próbowała udawać, że chciałaby aby odnalazło prawdziwą matkę. W momencie kiedy skłoniła męża do zatajenia wypadku, już miała w głowie plan żeby to dziecko zatrzymać dla siebie. Potem szła w zaparte. To się dopiero nazywa egoizm i brak skrupułów. Nie dziwię się, że przy takiej postawie zakazano jej kontaktów z dzieckiem, a Tom który (po niewczasie) naprawił ich błąd szczęśliwie dożył spotkania z córką.

Nie mam krzty współczucia dla Isabelle, dużo bardziej dla dziecka, które stało się zabawką w rękach nieodpowiedzialnych dorosłych. Trzeba bylo od razu oddać dziecko i tyle. A jak nie od razu, to najwcześniej jak to tylko możliwe. I nie okłamywać dziecka co do jego tożsamości. Tom postąpił słusznie. Szkoda tylko, że tak późno.

ocenił(a) film na 7
Naethalee

nie rozumiem, dlaczego współczujesz kobiecie, która straciła dziecko, a nie próbujesz nawet zrozumieć kobiety, która straciła dwójkę. Przecież oni znaleźli dziecko 3 dni po tym jak Isabelle drugi raz poroniła. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić , co wtedy czuła. Ale na pewno nie myślała racjonalnie. Wiem, że powinni dziecko od razu oddać, ale Hannah mogła urodzić jeszcze całe stadko, a Isabelle najwyraźniej nie była w stanie donosić ciąży. Mnie było jej bardzo żal. I jeszcze dziecka, gdy biologiczna matka z uporem nazywała ją Grace. Nawet zwierzę przyzwyczaja się do imienia... Dla mnie matka była strasznie egoistyczna, dopiero gdy jej córka omal nie straciła życia, trochę odpuściła. I zauważ, że nie oddała dziecka, tylko postawiła warunek - odda dziecko, jak Isabelle skaże męża na śmierć. Sorry, ale miałam ochotę ją udusić...

ocenił(a) film na 6
annikki27

Mam pytania podstawowe: Czy Isabelle zawłaszczyła cudze dziecko, czy nie? Czy miała do tego moralne prawo, czy nie?

Ok, współczuję Isabelle z tego powodu, że dwa razy poroniła, ale na tym koniec. To, że nie mogła mieć własnych dzieci, nie upoważnia jej do odbierania komuś cudzych. Cel nie uświęca środków. Ona NIE CHCIAŁA nawet PRÓBOWAĆ zwrócić małej rodzinie. Przywłaszczyła ją sobie, ukradła, zabrała jej matkę i tożsamość. Ok, miała traumę po poronieniu, ale tak czy inaczej nie potrafię tego usprawiedliwić. To co zrobiła było dla mnie moralnie naganne.

Strata dziecka nienarodzonego na pewno jest bardzo bolesna, ale strata dziecka już narodzonego, bo ktoś inny miał kaprys, żeby go "sobie wziąć" niesie ze sobą według mnie jeszcze większy ból, poczucie krzywdy i złość. W tym właśnie sęk, że Isabelle straciła dzieci, nie była to niczyja wina i nic nie można było z tym zrobić, a matce Lucy/Grace zostało dziecko odebrane z premedytacją. I nie chodzi o to, czy ktoś może mieć więcej dzieci czy nie. Każde dziecko jest inne, każde dziecko jest indywidualnością i każde jest kochane. To nie jest tak, że jak stracę jedno dziecko (które np. jest chore i umiera lub zostało porwane czy też zamordowane), to urodzę sobie inne, a o tym pierwszym zapomnę i jest ok

Co do warunku o skazaniu Toma na śmierć, już dokładnie nie pamiętam jak to było. Chyba on wziął na siebie całą winę za porwanie małej i niezgłoszenie wypadku, żeby chronić żonę. Matka Grace szukała sprawiedliwości za swoją krzywdę i nie znała całej prawdy. Ok, mogę się zgodzić, że takie żądanie było okrutne z jej strony, ale jeszcze okrutniejsze było to, że Isabelle przystała na tę propozycję, mimo że Tom uratował jej dupę. Wtedy znienawidziłam ją już totalnie. Na szczęście w ostatniej chwili się opamiętała.

Co do imienia małej, ok mogę się zgodzić. Matka nie powinna naciskać na imię Grace. Dziadek dziewczynki wpadł zresztą na bardzo dobry kompromis, żeby nazywać ją Lucy Grace i dziecko na to chętnie się zgodziło.

No. Tyle z mojej strony. Dodam jeszcze, że moja córka ma aktualnie 6 miesięcy i gdyby ktoś nam zrobił coś podobnego co zrobiła Isabelle, to chyba go bym rozszarpała gołymi rękami.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
Naethalee

nie, nie usprawiedliwiam Isabelle, ale było mi jej bardzo żal. Pewnie też łatwiej było mi się z nią identyfikować, bo ja z kolei ma pięcioletniego syna i gdyby ktoś mi chciał go zabrać, to... Tyle, że sama go urodziła, ale wyobrażam sobie, że jak ktoś wychowuje dziecko przez tyle lat, to czuje to samo
pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
aiesseias

Chyba słabo znasz kontekst czasu w którym się dzieje ta opowieść. I wojna światowa to była prawdziwa hekatomba ofiar. Wojny były zawsze, ale czegoś takiego jak w czasie tej wojny jeszcze nigdy nie było. W czasie takich bitew jak pod Sommą, albo Verdun to liczba ofiar szła w dziesiątki tysięcy w ciągu jednego dnia. Do tego masakryczne warunki bytowe jakie doświadczali szeregowi żołnierze. Poczytaj sobie coś na ten temat. Życie pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim. Tego się nie da wyobrazić. II wojna też było potworna, ale nie było tam takich bitew jak w czasie pierwszej. Bohater grany przez Fassebendera wrócił w frontu zachodniego, więc prawdopodobnie mógł uczestniczyć w bitwie pod Sommą. Wiesz, że liczba mężczyzn, która zginęła na tej wojnie była tak duża, że kobiety miały naprawdę problem w wielu miejscach, żeby znaleźć sobie męża ? Poza tym mimo wszystko był pewien mit bohaterskiego żołnierza wracającego z wojny. To było przyciągające dla kobiet. Nikt wtedy nie słyszał o zespole stresu pourazowego.

ocenił(a) film na 8
aiesseias

Szok, że ktoś tak myśli i jest to kobieta.

użytkownik usunięty
aiesseias

Uważam, że bardzo źle oceniasz tego człowieka. I uważam, że generalnie bardzo płytko odbierasz ten film. W tej historii cała trójka to "zbrodniarze" i jednocześnie ofiary. Choć niewątpliwie największą ofiarą było to dziecko.

ps. żeby nie było, że odkopuje stary temat - film właśnie/dopiero obejrzałam na canal plus.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones