Leciało w telewizji, a telewizor w pokoju grał, więc mimochodem zacząłem patrzeć. Gagi głównie głupie, często wulgarne. Czasem tak głupie, że aż zabawne. Mimo, że ambicji w tym brak, nawet zdarzyło mi się kilka razy roześmiać - kiedy zobaczyłem ucieczkę przed pociągiem albo rozwalanie skrzypców na koniec koncertu i wręczanie kwiatów. Początek listu "Mój drogi jednoręki, jednonogi, jednooki Johnie" też jest nienajgorszy.
Fabuła mniej niż pretekstowa. W pewnej chwili zająłem się czymś innym na dwie minuty i zapomniałem, że film leci. Zakończenia przez to nie widziałem, ale jakoś nie żałuję.
Film w najlepszym razie do oglądania przez ramię. Puszczany na stacjach komercyjnych jak polsat wydaje się być decyzją ryzykowną - jeśli już leci, można go oglądać. Ale po 10 minutach filmu części widzów może się nie chcieć czekać przez kolejne 10 reklam na ciąg dalszy...