"Fantastyczne Zwierzęta" zobaczyłam dziś na przedpremierze w IMAXie. I jestem w lekkim szoku. Nie spodziewałam się tak dobrego filmu. Naprawdę. Gdybym nie siedziała, wciśnięta w fotel przez próbujące wpaść mi do oczu efekty 3D, Ezra Miller zwaliłby mnie z nóg. Był niesamowity. Niby nie powinnam być zaskoczona ostatecznym wynikiem, w szczególności, że scenariusz pisała sama Rowling, ale po "Przeklętym Dziecku" nie wiedziałam czego się spodziewać. Tym razem jednak, nie zawiodła ani troszkę.
Fani książek o przygodach Harry'ego Pottera (w tym i ja), kochają je z taką mocą nie tylko z powodu czarodziejskich zamków i strzelających iskrami różdżek, czy magicznych bestii. To proste i szczere lekcje o moralności naprawdę poruszają i na stałe umieszczają w naszych mózgownicach i sercach całą sagę. Lekcje o sile miłości, strachu, uprzedzeń, walki dobra ze złem, lojalności, nienawiści i heroizmu "małych czynów", owinięte w tak ładne, barwne opakowania, że nawet bardziej oporni dają się skusić. Niby oczywiste, ale często ignorowane i uciekające zagadnienia.
"Fantastyczne Zwierzęta" starają się przekazać podobne wartości, poruszając przede wszystkim temat strachu. Strachu przed nieznanym i niezrozumianym, strachu przed odebraniem wolności, strachu przed krzywdą, strachu przed innością - strachu, który ostatecznie rani przede wszystkim niewinnych, stających się narzędziem w rękach spragnionych władzy i chaosu. Nie powinniśmy pozwalać aby nami zawładnął i kierował, bo prowadzi do okrucieństwa i nienawiści, ale podchodzić do świata z otwartym umysłem i szczyptą wiary w dobro. I może wyczytuje zbyt wiele spomiędzy klatek, ale dostrzegłam w tym filmie lekcje pokory, odwagi i wrażliwości, w dobie dzisiejszych wydarzeń nawet ważniejszych niż zwykle. Bo jaki jest lepszy sposób przekazania małych mądrości mainstreamowym tłumom niż popkultura i wielomilionowe produkcje filmowe?
Ode mnie pełna dyszka, za pięknie wykorzystany potencjał :)
I muszę wspomnieć o fantastycznej muzyce Jamesa Newtona Howarda, bo usłyszeć znowu motyw główny z "Harry'ego", drobne muzyczne nawiązania do poprzednich kompozytorów serii, i jeszcze dostać coś nowego, świeżego i tak pięknego, to jest czyste szczęście, więc dziękuję za to.
Zdecydowanie się zgadzam :) film to coś więcej niż to co widzieliśmy w trailerach :) jest rewelacyjnie :)
Dokładnie. Trailer kompletnie nie oddaje tej magii... Film jest po prostu FANTASTYCZNY! Śmiem twierdzić, że lepszy od wszystkich Potterów razem wziętych :) Cudo.
trailery miały to do siebie że były wyblakłe ostatni dopiero był ponoć ok nwm bo nie oglądałem.... dla mnie prawie lepszy :) ale i tak rewelacyjny. Eddie grający Newta jako czarodziej a ogólnie w ogóle aktor jest lepszy od drewnianego Daniela Radcliffe :)
No Scamander mistrzowski :D trochę się bałem ale jest genialny z charakteru przypominał trochę Rona :D
Mam pytanie dotyczące pana Scamandera ---dlaczego w filmie zachowuje się jak kompletny niedorozwój , jak Down z Alzheimerem? Czy w książce też taki jest główny bohater( biję się w piersi , nie czytałem książki ale film jest extra !!!!!!!! :-) ????... Postać Scamandera została przeze mnie odebrana jak dodatek do tej wspaniałej historii . Słowo daję --chwilami mnie tak irytował że aż mnie mdliło! No totalny jełop !
Książki jako takiej nie ma, film opowiada o autorze podręcznika z którego uczył się Harry :) Książka pod tym samym tytułem co film istnieje ale jest właśnie jakby wydaniem tego podręcznika, więc zawiera po prostu opisy magicznych stworzeń. A Scamander właśnie przez tę swoją manierę wydaje mi się świetną postacią, bo pokazuje, że dużo lepiej odnajduje się w świecie zwierząt które kocha niż w świecie ludzi, tak to odebrałam :)
Jak zaznaczyłem film robi wrażenie. Ukłony dla twórców zwierzaków ( niuchacz miażdży :-) ale postać głównego bohatera została przedstawiona w sposób kompletnie nietrafiony. Jego mimika twarzy, sposób wysławiania, poruszania , każde wypowiedziane przez niego zdanie wyglądało jakby sprawiało mu niewyobrażalny ból , do tego chorobliwa nieśmiałość i błądzenie myślami poza rzeczywistością w jakiej się znajduje oraz roztrzepanie i bałaganiarstwo sprawiają że nie można inaczej nazwać Scamandera jak półgłówkiem lub totalnym krety em. Nie mam pojęcia czy to było zamiarem reżysera --choć wątpię w to--ale taki jest odbiór tej postaci...nie tylko przeze mnie...Dzięki za info. Pozdro.
No widzisz, a ja go odebrałem jako nieśmiałego, strasznie roztrzepanego chłopaka. I moim zdaniem kradł film w każdej sekundzie. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tym aktorem, ale zrobił na mnie mega wrażenie i polubiłem gościa.
Eee, no dobrze, lekcja pokory, porusza temat strachu... Ale gdzie to jest w tym filmie? Bo do tak ogólnej opinii jakoś trudno sie odnieść. Ja nic takiego nie widziałem, za to widziałem źle skrojony scenariusz i bardzo płaskich bohaterów. Poza samym Newtem, może, i tym mugolem. W sumie przyjemne, ale jednak pozostawiło mnie z bardzo mieszanymi uczuciami.
Zgadzam się. Dialogi proste jak budowa cepa a i tak czasami miałam wrażenie, że gadają od rzeczy. O bohaterach praktycznie nic nie wiemy, a to co wiemy i tak nie jest związane z głównym wątkiem filmu. W ogóle w filmie było za dużo wątków moim zdaniem, były one rozpoczynane, ale się nie rozwijały. To po co je zaczynać? Odniosłam wrażenie, jakby ten film to był zlepek wielu scen z różnych filmów, które łączy cienka niteczka. Ale na plus oceniam efekty specjalne (oglądałam w IMAX), sceny grozy i postać Creedensa.
jak to po co rozwijać tyle wątków i żadnego z nich nie kończyć? To pierwszy z pięciu filmów. Duża, rozbudowana fabuła, która potrzebuje wstępu. Tak samo było z pierwszą częścią Pottera - bajkowy świat, przedstawienie bohaterów, szkoły, pewnych mechanizmów. Dokładnie jak ze Scamanderem. Wiadomo, że pociągną wątek Grindewalda. Wiadomo, że powróci Lestrange. Pokazali społeczność czarodziejów na innym kontynencie. Ten film nie mógł być lepszy (-;
Nie wiedziałam, że ma być tyle kojelnych części. Teraz już rozumiem, dlaczego ten film to miszmasz wszystkiego. Jednak nie jestem fanką takiego pomysłu. Mogli to jakoś inaczej rozwiązać. Mimo że maja byc kolejne części, to ta pierwsza to jednak był film, a nie odcinek serialu, więc nastawiałam się na styl rozpoczęcie->rozwinięcie->zakończenie. Oceniam go jako "film", a nie jako "część". Co do pierwszej części Harrego to się nie zgodzę, oczywiście to było wprowadzenie do dalszej historii, ale jednak pierwsza część mimo wszystko była całością, była spójna. I jest to jeden z moim ulubionych filmów.
Ta też jest spójna. Łączą się w niej dwa wątki: podróż Newta Scamandera do Nowego Jorku, gdzie niektóre z jego magicznych stworzeń uciekają z walizki i usiłuje je złapać oraz dążenie Grindewalda do odnalezienia i zwerbowania obskurodziciela, aby zapanować nad obskurusem. Pierwszy wątek kończy się sukcesem, a drugi to porażka Grindewalda, który na dodatek zostaje aresztowany. Jak jednak nietrudno się domyślić, wcześniej czy później ucieknie.
Opinia może i ogólna, ale też dlatego, że chciałam uniknąć wszelkich spoilerów.
I ciężko odnieść mi się do poszczególnych przykładów, bo dla mnie cały film emanował przesłaniem o tolerancji. Nie tylko dla ludzi.
Urok filmów, czy w ogóle popkultury, polega na tym, że każdy może w nich dostrzec coś innego, coś co może nie było tam celowo umieszczone, bo poruszone tematy, problematyka czy zagadnienia mają znaczenie dla nas samych. Widzimy w nich to co chcemy widzieć, to czego potrzebujemy. Więc może ja też widzę tam więcej niż jest (,chociaż znając twórczość pani Rowling, mam nadzieję, że nie). I tak jak powyższe - to tylko moje zdanie i nikt nie musi się ze mną zgadzać, więc jeśli nie dostrzegłeś tam tego co ja, po prostu uszanuję Twoją opinię i odczucia i pozostanę wierna moim własnym :)
W książkach o Harrym Potterze też jednym z częściej przewijających się motywów było uczenie szacunku i tolerancji dla innych, walka z uprzedzeniami. Ten film nie różni się pod tym względem od innych książek Rowling. Piszę "książek", bo filmy zgubiły po drodze bardzo wiele treści, które autorka chciała przekazać.
Ogólnie jestem oczarowana filmem i dawno nie czułam się w kinie jak małe dziecko. Mam tylko jedno malusieńkie ale... * SPOILER * Mam na myśli scenę z Grindewaldem. Nie chodzi mi o samą intrygę i postać, bo jego pojawieniem się jestem akurat pozytywnie zaskoczona. Razi mnie za to jego "burtonowska" charakteryzacja - Johnny Depp wygląda jak parodia samego siebie. I nie wiem jak było podczas innych seansów, ale w Multikinie na Ursynowie sala wybuchła śmiechem na widok Deppa.
Pomimo, że lubię Depp'a i jego role, to tu kompletnie mi nie pasował... wyglądał jak żart, a nie potężny czarnoksiężnik ;)
Grindelwalda zawsze sobie wyobrażałam jak takie połączenie Severusa Snape'a i Lucjusza Malfoy'a... A wyszedł napuchnięty, utleniony żartowniś... Szkoda, tym bardziej, że w kolejnych częściach prawdopodobnie będzie go o wiele więcej.
PS. W trakcie seansu czułam się dokładnie tak samo... Magia :)
mnie akurat Grindelwald zszokował.
Właśnie o to chodzi, bo wielcy ludzie to z reguły dziwacy.
Po pierwszych książkach Pottera, jak byś opisał Dumbledore'a?
Modlę się o to, by było nam dane zobaczyć Ich pojedynek... To by było świetne
Nie przeczę temu, że tego typu ludzie są ekscentryczni, tak jak np. wspomniany przez ciebie Dumbledore - dziwak owszem, jak najbardziej, ale jednocześnie widać po nim na kilometr, że ma wielką moc, wiedzę i umiejętności, nawet patrząc tylko na jego twarz... Tutaj tego kompletnie nie dostrzegam, trudno nawet mówić o jakimkolwiek ekscentryzmie... Chyba, że definiujesz dziwactwo przez osobliwą fryzurę ;)
Być może zdanie zmienię po obejrzeniu kolejnych części, gdy zobaczę jego ruchy, postawę, mimikę... no i jak usłyszę nieco więcej, bo w 1. części raczej się nie nagadał. Na chwilę obecną wciąż uważam, że Depp w roli Grindelwalda po prostu nie pasuje. Zobaczymy :)
Filmu jeszcze nie widziałam, ale biorąc pod uwagę, co zrobili z biednego Radagasta Burego w Hobbicie (naćpany grzybkami, gadający z jeżami, jeżdżący króliczym zaprzęgiem, o obsraniu włosów nie wspominając), to mnie już nic nie zdziwi ;/ Depp od kilku lat stał się własną karykaturą, powinien zrobić coś dla świata i zwyczajnie zniknąć z kinowych ekranów
A moim zdaniem ma spore szanse pasować. Nigdy nie było powiedziane że Gellert był poważny czy groźnie wyglądający. Wspomniany był z młodości jako roześmiany młodzieniec, a skoro zadawał się z Trzmielem (XD) nie sądzę żeby był podobny do Tomcia.
Muszę się zgodzić. Dla mnie obsadzenie Deppa w roli Grindelwalda było największą pomyłką filmu. Ale nie tak dużą jak jego charakteryzacja.
A to dlatego, że jestem nieco zmęczona obsadzaniem "pięknych" w rolach dobrych postaci i "brzydkich" (czy też zdeformowanych) w rolach tych niedobrych. Zło częściej pozostaje ukryte za fasadą ogłady i pozorów niż się ujawnia, więc byłoby wspaniale gdyby i taki morał nauczyli się dalej przekazywać filmowcy. Czasem nikczemność jest ładna, kusząca, przystojna i przez to tym bardziej zwodnicza i niebezpieczna. Swojej brzydoty nie musi wcale uzewnętrzniać fizycznie i tym ciężej ją rozpoznać, a tym łatwiej zakraść w nasze życie. Jednym słowem, według mnie Grindelwald powinien być czarujący.
Bo tak go sobie wyobrażałam czytając książki.
Bo nawet jego motto było czarujące. "Dla większego dobra". Ładnie brzmi, prawda?
"Po trupach do celu" tylko pokryte kwiatami i konfetti.
A gdyby to było niejasne, jego kreacja była, według mnie, raczej komicznie nieestetyczna, niż ... jakakolwiek inna.
Trudno się z Tobą nie zgodzić, Ja też wyobrażałem sobie Grindelwalda zupełnie inaczej. Natomiast wspominając o samym Deppie (który zupełnie mi tutaj nie pasuje). Kreacja niczym Bezwstydny Mortdecai na kwasie to niestety jego wizytówka od zbyt długiego czasu a całość wypada zbyt komicznie, niezamierzenie oczywiście bo ewidentnie próbują zbudować villaina, który będzie w stanie udźwignąć sequel(e). Umiejętnym użyciem Deppa byłoby zrobienie z Grindelwalda kogoś złego i bezwzlęgdnego jak Voldi ale jednocześnie kontrapunktować to czarującą, nieprzerysowaną osobowością. Niestety nie jest to kierunek, któru obrali, a szkoda.
No i te sztuczne niebieskie soczewki, na miłość boską.
Sam film dramatycznie chciałem polubić ale zwyczajnie mnie nie porwał, nie wiem czego brakowało. Możnaby pomyśleć że przyczyniło się do tego absolutnie tragiczne od czasu do czasu CGI. Ale przecież, przykładowo, pierwsze części Harry'ego oglądane teraz są jak gra komputerowa z dzieciństwa, którą wspominasz ze łzą w oku a później znajdujesz płytkę, odpalasz i jesteś w szoku jak bardzo inaczej zapamiętałeś grafikę. A jednak Kamień Filozoficzny wciąż oczarowuje i mimo efektu przyspieszonego starzenia się CGI oglądając czuję magię, której w Fantastycznych Bestiach mi zabrakło (mimo że alohomory i petrificuse totalusy latały jak kule na plaży Omaha). Winię więc scenariusz, nierówny pacing i chyba delikatny przerost formy nad treścią. Na plus na pewno Stephen Hawking, który to każdą rolę gra w ekstremalnie podobny sposób, co nie przeszkodziło mu w stworzeniu uroczej kreacji na poziomie Harry'ego i ekipy.
Oczywiście film wciąż jest dobry, nie ma co do tego wątpliwości ale większość moich pozytywnych do niego odczuć bierze się z faktu, że uwielbiam uniwersum, a Harry Potter to całe moje dzieciństwo. Gdyby nie to, to najprawdopodobniej zapomniałbym o filmie dużo, dużo szybciej mimo, że samo jego założenie naprawdę mi się podobało. Natomiast twoje spostrzeżenia na pewno przyczyniają się do chęci dania mu drugiej szansy co też uczynię jak tylko pojawi się na Blu-ray. Pozdrowienia
Chwila moment stop. Tragiczne CGI ? Tragiczne CGI to było w sporej części HP, ale tutaj akurat było przyzwoite.
Myślę, a może mam nadzieję, że wygląd Grindewalda w tym filmie ma spory związek z wyglądem Gravesa, postaci, w którą się transmutował. Przypuszczam, że dla wygody mógł zmienić swój wygląd w taki sposób, żeby zmiana wizerunku kosztowała go jak najmniej energii.
Też dziś IMAX i czasami do oczu po prostu napływały mi łzy z wrażenia, że coś może być ładnie zrobione.
Ogladalem w uk i niezrozumialem o co chodzilo z tym gosciem co zmienial sie w ten czarny oblok dymu(czym byl) i czemu Colin Farrel chcial go zlapac.
Ten gościu co zmieniał się w dym ma na imie Credence i był Obscurialem - czyli czarodziejem, który nie może lub nie chce używać magii, więc ją w sobie tłumi. W końcu ta nagromadzona magia zmienia się w Obscurusa (ten obłok dymu) - potężną niszczycielską siłę. Wielkość Obscurusa zależy od potęgi czarodzieja, dlatego też Obscuriale umierają w wieku około 10 lat (może po prostu to za duży wysiłek dla ciała, mieć w sobie tyle mocy i jej nigdy nie uwolnić).
No a Colin grał przecież tego złego gościa, a źli goście lubią zniszczenie, więc pewnie chciał wykorzystać Obscurusa do siania terroru i zawładnięcia światem.
Przynajmniej ja to tak zrozumiałam.
* SPOILER * na końcu filmu wyszło, że Colin to tak naprawdę nie Colin a Grindewald - drugi najniebezpieczniejszy czarodziej w historii (w HP wspominają między innymi że był on posiadaczem Czarnej Różdżki, ukradł ją Gregorowiczowi, z tego co pamiętam to także w pojedynku Dumbledore'a z Grindelwaldem zginęła Ariana - siostra Albusa */ SPOILER *
W filmie nie pojawia się żaden Colin, co najwyżej Percival Graves. Ariana zginęła podczas sprzeczki młodych Albusa, Gellerta i Aberfortha w Dolinie Godryka, a nie podczas słynnego pojedynku dorosłych Dumbledore'a i Grindewalda, który zakończył wojnę.
A mi sie zrodzila pewna teoria... Moze Ariana tez stala sie Obscurialem? A Grindewald zwyczajnie chcial ja wykorzystac, bo juz wiedzial jaka moc maja? Wlasnie jestem swiezo po seansie i tak mnie naszlo po watku Grindewald-Obscuriele
Nie sądzę. Większy sens ma moim zdaniem teoria, że Ariana była pierwszym obskurialem, którego spotkali Albus i Gellert. Ten drugi od tego czasu starał się dowiedzieć o nich więcej, poszukiwał go po to, żeby przejąć nad nim kontrolę.
Moze i bylo jak mowisz, ale dalej, nagle pojawia sie logiczne wyjasnienie z Ariana i jej smiercia. Chociaz, to ponoc dzieci, ktore 'baly sie' tego, ze maja w sobie magie, ja tlumily i stawaly sie Obscurielami... Dolina Godryka byla przeciez idealnym miejscem, jesli chodzi o zycie czarodziei.
Mam nadzieje, ze pociagna watek z Gellertem i moze bedzie i Ariana w tym wszystkim:D
Właśnie wyszłam z kina i jestem pod wielkim wrażeniem! Jedna scena powaliła mnie z nóg! Niesamowita niespodzianka :D i ta muzyka ^^ Magicznie <3
Podpisuję się pod pierwszym komentarzem rękami i nogami, niesamowity film o pięknych wartościach wykraczających poza magię świata przedstawionego. ♡
Widziałam film na pokazie przedpremierowym. Poszłam bardziej z zawodowego obowiązku niż chęci, bo nigdy nie byłam fanką HP. Film może zainteresować fanów HP i może niektóre starsze dzieci. Ja się nudziłam, ale znajoma która jest fanką HP od 15 lat przez 2 dni świergotała jakie to fantastyczne dzieło i jak cudownie się bawiła, więc.... punkt widzenia zależy od lojalności do tytułu.
Jestem rozczarowana. Spodziewałam się widowiska na poziomie gorszych ekranizacji Pottera (wg mnie "Insygnia Śmierci cz. 2", "Zakon Feniksa"), a otrzymałam coś jeszcze gorszego, choć nie tak złego jak "Książę Półkrwi". Fabuła prosta, postaci płaskie (ale spodobał mi się Jacob nawet i Queenie, szczególnie ona była urocza). Klimat również nie ten sam, co w filmach o Potterze. Miałam wrażenie, że scenariusz tego filmu pisany był na odwal, na kolanie. Wszystko było takie chaotyczne. Wielki Zły także nie przypadł mi do gustu, a twist fabularny z nim związany nie wywołał we mnie żadnych emocji. Z resztą prezentuje się on karykaturalnie w swojej oryginalnej formie. Zaciekawiła mnie jednak przeszłość Newta, jego znajomość z panią o bardzo znanym fanom Pottera nazwisku. Pochwalić muszę wstawki komediowe, bo się mimo wszystko można było uśmiać. Liczę na to, że kolejne części okażą się lepsze i ciekawsze.
maupka4321 - "... Poszłam bardziej z zawodowego obowiązku niż chęci, bo nigdy nie byłam fanką HP. " Ciężko w takim razie by film osadzony w świecie HP Ci się spodobał :D
Wspaniały komentarz, pęknie ujęte największe atuty filmu. Zgadzam się w pełni siedziałam jak oczarowana cały seans:)
w pełni się zgadzam :) właśnie wróciłam z kina i nawet moja kochana siostra, która nie jest fanką Harrego, magii itd. świetnie się bawiła :) jedyny minus to Depp w roli Grindenwalda. Odkąd pojawiły się newsy o jego angażu do filmu byłam na nie i nadal jestem na nie. O wiele lepiej wypadłby w tej roli Colin Fahrell, który Mnie miło swoją rolą zaskoczył.
no i NIUCHACZE jeny jakie to słodkie stworzonka, takie "pożyteczne" kreciki ;)
Jak długi jest ten film? (jestem chyba ślepa bo nigdzie nie widzę informacji...)