Mój mózg przestał istnieć. Po tygodniu spędzonym z Ostatnimi jestem bardziej rozbity niż schabowy przyrządzany przez wku...oną na męża, bo się nachlał w sobotę, żonę.
Ta gra jest straszna, i nie wcale przez klikaczy - oni są niczym reksio brzechający pod blokiem. Straszny jest ogrom uczuć jaki wkłada się w Joela i Ellie i to żeby im się udało. W relacje między tym dwojgiem wbijam się ja - gracz, który przeżywa wszystkie zwroty chyba nawet bardziej niż sami bohaterowie.
Bardziej przerażający od wszystkich monstrów w tej opowieści są... ludzie.
Zaczynam w ogóle żałować, że grałem.
Aż tak wbija w fotel? No cóż ja na drugi dzień po przejściu jeszcze nie doszedłem do siebie.
kurcze, od roku mam tę grę, co jakiś czas włączam ją na chwilę i wyłączam. Nie rozumiem fenomenu tej gry, co w niej takiego jest? Kiedy nabierze większego sensu niż poszukiwania itemów do pokonywania zombiaków?
Wiesz może to jak twórcy przedstawili relację Joela i Ellie. Być może niektórych z nas spotykają podobne historie, a być może spotkają. To budzi emocje.
Przedstawili ją w zupełnie standardowy sposób. Wcale nie jest to jakieś wielce wybitne, ot spędzają ze sobą dużo czasu i zaczynają się do siebie przywiązywać. Motyw z końcówki można było przewidzieć gdzieś koło połowy gry, gdy już się zrozumiało o co w niej chodzi (właśnie tę relację między głównymi bohaterami). Zaskakujący twist to to nie był. Cała gra składa się z wyświechtanych motywów. Historia jest jednak fajnie opowiedziana, mechanika zadowoli fanów Uncharted czy chociażby nowych Tomb Raiderów, gra ma przepiękną grafikę (remaster na PS4) i świetny setting - uwielbiam post-apo i zarośnięte budynki wielkich metropolii. Jest przy tym do bólu liniowa, a historia niestety nie zaskakuje w żadnym momencie. Może ja mam jakąś niesamowitą intuicję, ale to wszystko jest takie oczywiste... że tamto miejsce nagle zostanie zaatakowane, że w tamtym miejscu nic nie znajdą, że na końcu będzie konieczne to i tamto... No sorry. Nawet w przypadku nie dużych zwrotów fabuły, tylko zwykłych zasadzek wszystko wiadomo po porozstawianych butelkach i cegłach - i już wiesz, że zaraz będą przeciwnicy. Last of Us jest ZNAKOMITE, ale zupełnie nie rozumiem tych zachwytów jakby to było wręcz doświadczenie zmieniające życie i najlepsza gra na świecie. Ktoś, kto obejrzał dziesiątki filmów post-apo i przeszedł setki gier nie znajdzie w niej nic zaskakującego ani druzgocącego psychicznie. Bardziej mi się wryło w głowę Life is Strange.
Właśnie sposób opowiedzenia historii wbija w fotel. Wchłania się te emocje między bohaterami, są to postacie, na których graczowi zależy. Nieważne ze liniowa i przewidywalna - jest doskonale zagrana aktorsko. Mogliby zrobić o tym serial ;-).
No właśnie według mnie jest opowiedziana bardzo dobrze, ale po naczytaniu się tych wszystkich recenzji jakby to była najlepsza historia na świecie czułem trochę niedosyt. Te emocje między bohaterami są w mojej opinii pokazane znacznie słabiej niż się spodziewałem, a o wiele bardziej dla mnie "zagrało" wrażenie drogi, to znaczy historia w całości niż jakieś powstawanie więzi między Ellie, a Joelem. Może to wynika z tego, że jestem fanatykiem takich klimatów i zwyczajnie przedstawienie tej relacji było w dużej mierze zrobione na kliszach, które doskonale znam... Anyway, gra mi się bardzo podobała, ale gdyby nie była tak przehajpowana, pewnie podobałaby mi się jeszcze bardziej. Pozdrawiam. :-)
Podobała mi się jeszcze historia z Beyond: Two souls. Akurat w obie gry grałem w mniej więcej tym samym czasie.
Dokładnie, własnie gram dopiero teraz na PS3 i TV OLED, ukończyłem z 50% i absolutnie nie widzę tego 10/10 .Gra jest wyborna, genialna ale daleko jej do najlepszej ,taki Uncharted 2 przy pierwszym przechodzeniu zjada ją na śniadanie pod względem emocji
Tytuł ogranyponownie, z innym nastawieniem. Gra ciekawa, troche skradania, choć ogólnie lubię rozpierduchy, flaki latają, jest fajnie. Nadal jednak nie pojmuje wzruszenia nad warstwa emocjonalna. Nie wiem, może mam uszkodzone zwoje w mózgu odpowiadające za te część życia. Nie tknęło mnie to nijak. A dotykają mnie gry, ale chyba muszą być fabularnie lepiej dopracowane, a nie wykładane jak turecka telenowela.
Mi niestety zabrakło watku seksualnego między nimi. To by do końca zrylo banie, a tak to tylko 9/10
Po półtora roku od napisania tego tematu dopowiem coś więcej. Nie wiem czy "TLoU" jest grą wybitną i nigdy nie twierdziłem, że taką właśnie jest. Nie sądzę też, że gra toczy się o oryginalność. Myślę, że w tego typu produkcjach ukryty jest tajemniczy pierwiastek, który ma wpływ na to, że wybija się ona ponad przeciętność.
Jest pewnie cała masa gier, książek, filmów i płyt muzycznych, po których, przed wydaniem, nikt nie spodziewałby się, że są takie dobre. Bo kto wydaje werdykt czy dany produkt jest świetny bądź nie? My, odbiorcy. Czy Sylvester Stallone, kręcąc "Rocky'ego" przewidział jego sukces, choć bardzo w to wierzył? Czy Kurt Cobain i spółka byli gotowi na to, że ich płyta "Nevermind" stanie się głosem pokolenia? Po prostu, tak się stało. Może to kwestia serca, jakie włożyli w swoje dzieła. Może to kwestia szczerości, a może tylko przypadku. Bycia w odpowiednim miejscu i czasie. W każdym bądź razie zrobili coś, co trafiło w bardzo wielu z nas. Co? Nie wiem i chyba nikt nie jest w stanie tego stwierdzić.
Od zawsze w grach liczyła się dla mnie historia. Opowieść, którą mogłem przeżywać. Kiedyś, jak grałem na pegasusie w czołgi brak historii mi nie przeszkadzał. Teraz już tak. Bez wciągającego popyhadła nie chce mi się stukać w pada, choćbym grał w najbardziej innowacyjną z gier. Jałowe przeskakiwanie leveli na mnie nie działa. Tak poległem na grze Batman: Arkham Asylum. Choć rozgrywka zapowiadała się naprawdę nieźle, to nic nie ciągnęło mnie do przodu i w pewnym momencie zacząłem się po prostu nudzić, co skutkowało odłożeniem pada, a bardzo lubię uniwersum człowieka nietoperza. W opozycji do tego spędziłem wiele godzin z grami, takimi jak: Shadow of the colossus, Red dead redemption, Max Payne II i III, Syberia, wszelkie GTA, Wiedźmin 3, ICO, Mafia: City of lost heaven, bo miały w sobie coś więcej niż tylko grę - miały duszę.
Po półtora roku od momentu skończenia TLoU zdania nie zmieniam - dla mnie gra jest genialna, między innymi dlatego, że jej bohaterowie przeżywają dylematy, które mnie chwytają. Nie mam tu na myśli dylematów życiowych w rodzaju: czy wziąć kredyt na 30 lat, czy nie, ale takich, czy powiedzieć ukochanej osobie coś, co z pewnością ją zaboli, czy raczej zachować to dla siebie i się z tym gryźć. Cenię tę grę za to, że nie jest czarno biała, a zło z dobrem mieszają się w jednym korycie. Za to, że jest powolna i wyzuta z fajerwerków. Za to, że przedstawia mi historię ludzi, a nie wydarzeń, w jakich biorą udział.
Mnie aż tak nie dobija. Jest jakaś nadzieja. Są zdecydowanie bardziej dołujące gry w stylu "SIlent Hill 2", nomen omen również świetna produkcja..
Wracając do TLOU - ta gra coś ma w sobie, tak jak dziewczyna, która wpadła nam w oko i jej obraz nie może z niej wyjść, tak ta gra zostaje w nas, z nami. Przeżywamy ją, wchodzimy w ten świat, oddychamy powietrzem razem z Joelem i Ellie, a to w grach BAARDZO RZADKIE wg mnie i zrobić coś takiego jest naprawdę TRUUUDNOO..
To moje zdanie, ale to do tej pory najlepsza gra na konsolę w jaką grałem. Nie było ich tak wiele, ale były produkcje b. dobre ala _Until Dawn", które jednak nie miały absolutnie tej głębi i dawały niezwykłą rozgrywkę, ale zdecydowanie płytszą, o której łatwiej zapomnieć..
A Joel i Ellie to jedni z moich ulubionych bohaterów growych, zwł. Joel, którego uwielbiam. To historia o zwykłych ludziach, w zepsutym, brutalnym świecie, w którym musisz się wymazać - także krwią - by przetrwać i wzmocnić się.
SPOILER. Czy tylko dla mnie Joel jest raczej negatywną postacią? Zamknięty w sobie przez praktycznie całą grę (choć inni też doznawali wielkich strat rodzinnych), a jak już zaczyna się go lubić i w końcu się otwiera na Ellie to poświęca szansę całej ludzkości dla osobistych celów (zapewne wbrew woli Ellie)?
TLOU1 (grałem w 2020) zrobiło na mnie wrażenie. Ale dopiero TLOU2 wbiło w fotel i wstrząsnęło. Mega seria.
Właśnie ukończyłem TLOU2 - niesamowicie smutna opowieść. Niezwykle rzadko okazję mam obcować z tak przejmującą produkcją. Bardzo ciekawy jest dokument opowiadający o kulisach produkcji TLOU2 - "Grounded II Making of The last of us 2". Co ludzie z ND musieli przeżywać w trakcie prac nad grą... POlecam.