PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=607024}
8,2 13 769
ocen
8,2 10 1 13769
Max Payne 2: The Fall of Max Payne
powrót do forum gry Max Payne 2: The Fall of Max Payne

I tyle w temacie.

użytkownik usunięty
robert2207

Lepsza pod względem technicznym i dzięki misji z wcieleniem się w Monę Sax. Inny wygląd bohaterów w drugiej części uważam za minus. Scenariusz równie dobry, co w "jedynce". Wychodzi "po równo".

użytkownik usunięty

Zgadzam się ;)

ocenił(a) grę na 7
robert2207

Również popieram, aczkolwiek wielu się z tym nie zgadza. Dwójeczka zdecydowanie bardziej solidna i dopracowana.
(I ta misja w kartonowym "wesołym" miasteczku...ahh, mioodzio)


- <\/> -

ocenił(a) grę na 10
robert2207

Obydwie oceniłem na 10(bo to moje ulubione gry ;)...co do MP2 to jest zdecydowanie łatwiejsza, ale klimatem i scenariuszem dorównuje części 1....boje się tylko tej części 3., która ma wyjść ;/(przeniesienie akcji do Ameryki Południowej może nie wyjść grze na dobre)...

ocenił(a) grę na 8
Matey90

Ulala... Dwójka łatwiejsza? Ni chu-chu! Ja pamiętam do dziś ja wydzierałem się do monitora, gdy musiałem ochraniać tego kretyna w przebraniu. A już waliłem łebem o klawiature w misji na placu budowy gdy jako Mona Sex... yyy... to jest Sax musimy osłaniać Maxa ze snajpy. Ten dziadyga tak się nawijał pod lufy złych dupków, że myślałem o wyskoczeniu przez okno! To niż że mam metr, więc pewnie bym się nie zabił, ale istotnie chciałem wyskoczyć przez okno :P

ocenił(a) grę na 10
Freeman47

Eee tam ;)...to tylko dwa trudniejsze momenty, chociaż jak się przechodzi gre za którymś już razem to i one nie sprawiają problemów :)...

robert2207

można było biegać nagą Moną Sax wiec daj 10/10

ocenił(a) grę na 6
robert2207

Niestety wiele brakuje "dwójce".
Przede wszystkim - jest za krótka. Można ją przejść za jednym posiedzeniem.

W części pierwszej dużo większą rolę gra też fabuła. Poprzez kolejne misje odkrywamy kolejne tajemnice i dajemy się wciągnąć w wirtualne śledztwo. To sprawia, że misje są jeszcze ciekawsze...

ocenił(a) grę na 8
bukimi

Popieram, moim zdaniem mierna kontynuacja jedynki - może to efekt tego, że dwójka to przede wszystkim dokończenie wątków z jedynki, co nie wciąga już na tyle mocno... Poza tym te atrakcje typu gra Moną czy osłanianie tego klauna - dla mnie zupełnie ten kierunek ewolucji.

pavcio1989

Popieram i cytuję siebie samego z innego tematu:
"Wiem dlaczego wolisz jedynkę... Bo w dwójce lepsza jest tylko grafa i fizyka gry.
Jedynka była genialna pod względem fabularnym. Wszystkie lokacje, nowi przeciwnicy, zwroty akcji były dopracowane pod każdym względem(nie licząc grafiki). W jedynce powoli odkrywamy cały przestępczy świat Nowego Jorku rozwalając po kolei każdy jego filar, a dwójka? Co w nie takiego dobrego że śmiecie mówić(nie tylko ty, ale i wielu innych)że jest tak dobra jak jedynka?
Przez całą część biegamy za Moną(która powinna umrzeć w tamtej windzie) by potem ona zdechłą oraz by zabić jednego kolesia...
Dwójka 3/10 za grafikę, nowe bronie i dość przyjemną grę moną.
Jedynka 10/10 za całokształt."

ocenił(a) grę na 8
robert2207

Lepsza? A niby pod jakim względem? Chyba tylko technicznym.

Gameplay jako taki nie jest wcale lepszy, ani gorszy, niż w jedynce. Przy czym jedynka jest zdecydowanie lepsza i bardziej przemyślana fabularnie. Tam nie było takich kwiatków, jak cała część druga w dwójce, która praktycznie w ogóle nie pchała fabuły do przodu, tylko zasadzała się na przedzieraniu przez kolejne pomieszczenia z kolejnymi bandami przeciwników - bez niczego, co wnosiłoby coś nowego do warstwy fabularnej. Natomiast w jedynce praktycznie cały czas mieliśmy jakieś zwroty akcji, a zwiedzanie jednej lokacji obejmowało góra dwie plansze, a nie cały rozdział opowieści.
Co prawda i w dwójce niemal do końca nie wiadomo, kto za tym wszystkim stoi... ale w jedynce było to jakoś uzasadnione - Max mimo wszystko cały czas parł do przodu, od jednego bossa mafijnego do drugiego, po nitce do kłębka. W dwójce natomiast owa niewiedza na temat tego, kto pociąga za sznurki, zdaje się być spowodowana tylko i wyłącznie obecnością takich dłużyzn, jak rozdział drugi.

Na dodatek ktoś "mądry" postanowił zmienić Maksiowi twarz... cóż, nowy aktor-pierwowzór niestety wypada blado w porównaniu do poprzednika, którego facjata zdecydowanie bardziej pasowała do ponurego, wyrachowanego cynika, jakim był Max. Dobrze, że przynajmniej McCaffrey zachował swoją rolę.

Max Payne 2 to już tylko kontynuacja gry wybitnej, nie wnosząca prawie nic nowego, oferująca przy tym wyraźnie słabszą fabułę.

ocenił(a) grę na 8
Der_SpeeDer

Cześć SpeeDer!

Co się z tobą działo przez tyle czasu? Gdzieś się podziewał? Pamiętam cię, jako zażartego krytyka, którymi niszczył małolatów i gimnazjalistów, którym się podobały "Doomy", "BloodRayne'y" i inne tandetne ekranizacje. A tymczasem od roku żeś nie dawał znaku życia, czasem coś tam bąknęłeś z jednego posta an forum "Avatara" i to wszystko. Where have you been, my friend? ;]

A co do twojego postu. Czepiasz się szczegółów. Moim zdaniem i jedynka Max Payne i dwójka są na niemal równym poziomie. Obie dają kupę grywalności i kupę satysfakcji. A po prawdzie sam przyznaj, że jedynka ci się bardziej podobała, bo była pierwsza. Największą wadą dwójki jest to, że w żadnym elemencie nie była oryginalna i tylko dostaliśmy powtórkę z rozrywki.

"Wyraźnie słabsza fabuła"??? Nie zgodzę się z tym nigdy-przenigdy. Co to to nie! Historia stoi na takim samym poziomie co w części pierwszej, a jeśli już, to dociekliwi mogą powiedzieć, że jest ciut gorsza, ale absolutnie nie jest "wyraźnie słabsza". Zresztą, spójrz na to bez emocji. Sama fabuła w pierwszym Maxie wcale nie jest taka genialna, jak się wydaje. Powiem więcej... Jest dosyć sztampowa (bo ileż to razy największym twoim wrogiem okazały się najbliższe tobie osoby), a swoją wielkość zawdzięcza dwóm rzeczom:
a). świetnej narracji i klimatowi noir
b). tego że nie było wiele skal porównawczych

A co to znaczy dokładnie? U większości graczy był to pierwszy lub jeden z pierwszych kontaktów, gdzie historia nie sprowadzała się do śledztwa, które prowadził Steven Seagal w swoich najlepszych filmach (czyli oklep najwięcej kolesi, a jeden który jest jeszcze przytomny powie ci, gdzie iść dalej, itd). Jestem pewien, że gdybyś dzisiaj zagrał w Maxa, to byś nie wychwalał tak fabuły. Ona jest świetna, ale nie genialna. Dopiero w drugiej jest więcej spisków, podwójnej gry, intryg.

ocenił(a) grę na 8
Freeman47

"Co się z tobą działo przez tyle czasu? Gdzieś się podziewał?"

Tu i łówdzie. Na FW również.

"Obie dają kupę grywalności i kupę satysfakcji"

Dają. Ale "jedynka" dawała mi ową frajdę w dużej mierze przez wzgląd na fabułę i na klimat. Które w dwójce już przyblakły. To znaczy, przyblakła fabuła, a to z kolei odbiło się na klimacie.
Wiem też, że pierwszą część gry przechodziłem za pierwszym razem dłużej, niż dwójkę.

"A po prawdzie sam przyznaj, że jedynka ci się bardziej podobała, bo była pierwsza"

Niestety nie, nie przyznaję, i podtrzymuję to, co powiedziałem - fabuła dwójki jest słabsza i mniej przemyślana. Przy pierwszym jej przechodzeniu wszystko to wydawało mi się chaotyczne i kombinowane na siłę. Różnica, jaką odczułem, była mniej więcej taka, jak gdyby na napisanie fabuły "jedynki" poświęcono miesiące, niczym przy pracy nad porządnym filmem noir, natomiast scenariusz "dwójki" skreślono na kolanie.

""Wyraźnie słabsza fabuła"??? Nie zgodzę się z tym nigdy-przenigdy. Co to to nie! Historia stoi na takim samym poziomie co w części pierwszej, a jeśli już, to dociekliwi mogą powiedzieć, że jest ciut gorsza, ale absolutnie nie jest "wyraźnie słabsza""

Na to, że fabuła dwójki jest słabsza, wskazuje wcześniej wspominany rozdział drugi. Ów rozdział drugi jest tylko i wyłącznie serią bezproduktywnych strzelanin, które w ostatecznym rozrachunku nie pchają fabuły ani o krok do przodu - nawet o tym, że szefem owych "czyścicieli" jest w istocie Vladimir, i że Winterson jest skorumpowana, dowiadujemy się dopiero później. Jedyne, co się rzeczywiście dzieje, to to, że w ostatniej scenie dowiadujemy się wreszcie, jak Max i Winterson wylądowali w szpitalu. A poza tym to nic.
Dla porównania, w drugim rozdziale jedynki najpierw wydostajemy się spod czułej opieki Frankiego Niagary, by odpłacić mu później za jego gościnę, potem nawiązujemy bliską znajomość z Vladimirem i zawieramy z nim umowę, dzięki której zyskujemy na owej znajomości (a ściślej rzecz biorąc - zyskujemy sojusznika). Potem jest ostatnia próba dogadania się z Punchinello, zakończona jego niefortunną próbą "ugaszenia ognia" Maxa "przy pomocy benzyny". Dopiero po tej próbie wdzieramy się do rezydencji gangstera, kasując jego obstawę (i dowiadując się przy okazji o tragicznej śmierci Lisy) i dobierając się do samego Italiańca. I nagle - bum! - okazuje się, że Punchinello, którego dotąd uważaliśmy za nadrzędny powód wszystkich nieszczęść głównego bohatera - przez cały czas miał na karku kogoś odeń potężniejszego, przez kogo sam był zastraszany i szantażowany - tajemniczą (jeszcze) kobietę, która w towarzystwie armii zabójców w garniturach opanowuje rezydencję i z lekkim sercem wydaje wyrok śmierci na już jej niepotrzebnego (i najwyraźniej wręcz niewygodnego) Don Punchinello, po czym faszeruje rozbrojonego bohatera narkotykami i zostawia go w rezydencji, by tam skonał.
Gdy się takiego porównania dokona, to odnosi się wrażenie, że przy produkcji "dwójki" panowie z Remedy nie mieli już pomysłów na dobrą fabułę, bo te faktycznie świetne zostały już przez nich wykorzystane co do jednego, kiedy powstawała pierwsza część gry. Stąd, zamiast opóźnić ujawnienie tego, kto pociąga za sznurki, czymś co faktyczne można by nazwać fabułą (fałszywe tropy, wiodące najpierw do Lupino, a potem do Punchinello, jako głównych winowajców - jakie napotykaliśmy w jedynce), stosują dłużyzny i fillery, w typie tego nieszczęsnego, pełniącego w historii znikomą rolę, rozdziału drugiego. Rozdziału, w którym Max i Mona wykańczają całą armię czyścicieli i przez cały czas łażą po tej samej lokacji (kilka budynków w stanie rozbiórki), by w końcu... nie dowiedzieć się nic.

"Powiem więcej... Jest dosyć sztampowa (bo ileż to razy największym twoim wrogiem okazały się najbliższe tobie osoby)"

Coś ci się chyba pomyliło, bo B.B. był zaledwie pionkiem, a nie celem nadrzędnym krucjaty głównego bohatera.

"Jestem pewien, że gdybyś dzisiaj zagrał w Maxa, to byś nie wychwalał tak fabuły"

Pierwszy raz zagrałem w Maksia zaledwie trzy lata temu, i od tamtej pory przechodziłem go jeszcze kilkakrotnie i od czasu do czasu doń wracam. Nie był to zatem pierwszy ani też jeden z pierwszych wyżej wymienionych kontaktów. Nie zanosi się też, abym zdanie w tej kwestii miał zmienić.

"Dopiero w drugiej jest więcej spisków, podwójnej gry, intryg"

W drugiej części jest tylko jeden spisek - Vladimira - przy czym dostęp do tego kolesia nie jest ograniczany fałszywymi fabularnymi tropami (to znaczy, raz tam tylko Vlad skłamał, że owi czyściciele to siepacze Gognittiego, ale Max potraktował to z wyraźną rezerwą i ów motyw nie był nawet później w żaden sposób rozwijany), tylko po prostu fabularnymi dłużyznami. Vladimir nie ma nawet nikogo, kto byłby jego pionkiem, a figurował jako rzekomy main boss - tymczasem w jedynce Nicole Horne wykorzystywała Don Punchinello jako swojego pionka, on zaś wysługiwał się Jackiem Lupino, na którego padło pierwsze podejrzenie głównego bohatera.

Nie znaczy to, że dwójka fajnych scen nie miała - jedną z moich ulubionych jest ta ze sfrustrowanym Vladimirem, który to, ujrzawszy, że bomby eksplodujące w podziemiach rezydencji nie zabiły Maxa, wrzeszczy nań przez oszklone drzwi "Nooo... what's the freaking problem with you, Max?!? Why can't you simply die?!?".
Inne sceny to już albo nielogiczne zachowanie postaci (Mona i jej nagłe tudzież nieuzasadnione napady morderczych instynktów względem Maksia, nawet tuż po tym, jak jeszcze niedawno wspólnie kosili tych złych, tudzież Woden rzucający się na Vlada ze swojego wózka inwalidzkiego) albo powtarzalność motywów z jedynki (króluje tu finałowa walka, dziwnie podobna do tej z pierwszej części gry - głównie wspinaczką na szczyt budynku oraz koniecznością "psucia" elementów otoczenia, by to zrobiło ostatniemu bossowi krzywdę).

ocenił(a) grę na 8
Der_SpeeDer

Widzę, że cię nie przekonam... Ok. Powiem tylko, że masz oko wyczulone na punkcie szczegółów. Ja na przykład nie zwróciłem uwagi, że finalny boss ucierpiał w ostatnim poziomie. Ja tak nie uważałem nigdy. Finał Maxa 2 był dla mnie, owszem, jakoś mało spektakularny (i dość podobny do jedynki), ale nie myślałem o nim jako o rozczarowaniu.

Nie podoba ci się rozdział 2? Czy mówisz o tym, gdzie wbijamy do siedziby Vlada, gdy jest on atakowany przez jakiś zbirów? I podczas tej misji towarzyszy nam Mike z kałachem? W oba Maxy grałem dość dawno i szczegółów nie pamiętam (stąd też może mi się coś pomieszało z rolą BB, nie pamiętam dokładnie jaką rolę odgrywał, ale wiem, że palce tam maczał). Ale ten poziom był fajny. Mieliśmy przydatnego towarzysza, sporo strzelanin, fajną lokację - wszystko było ok.

Ogółem dla mnie historia dwójki była zadowalająca. I nie traktuję je jako rozczarowanie. A to że jest słabsza, ja uważam dlatego, że, po pierwsze - była "tą drugą", a po drugie - w poprzedniej części dotyczyła ona bezpośrednio Maxa (i łatwiej się było z nią utożsamić), to była historia o zemście, a tutaj bardziej odnosi się wrażenie, że Payne był w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.

Ale to wszystko, co mam do zarzucenia fabule dwójki. Więcej zarzutów miałem do gameplay'a: monotonne lokacje i brak jakiś takich naprawdę spektakularnych (sam straszny dom to za mało), mniej spluw i brak czegoś oryginalnego (to wciąż była "tylko" strzelanka).

ocenił(a) grę na 8
Freeman47

Na wstępie - nie polecam wdawać się z heavy_metalem w jakiekolwiek dyskusje. Tak jak nie polecam dyskutować z ziemniakiem.

"Widzę, że cię nie przekonam"

No, raczej nie :P.

"Nie podoba ci się rozdział 2? Czy mówisz o tym, gdzie wbijamy do siedziby Vlada, gdy jest on atakowany przez jakiś zbirów?"

Nieeeeeeee... chodzi mi o CAŁY drugi rozdział/drugą część opowieści w ogóle. WSZYSTKIE te plansze, kiedy to najpierw Mona wydostaje się z zamknięcia, a później, przy okazji następnej akcji, wspólnie dostają się do kryjówki "czyścicieli" - niby po to, aby dowiedzieć się, kto im szefuje. W ramach owego "dowiadywania się" Max i Mona przemierzają ileś tam budynków w trakcie remontu lub budowy, zabijają ileś tam przeciwników, by w końcu, po tych kilku etapach i w sumie jednej trzeciej całej gry, nie dowiedzieć się NIC - rozdział kończy się postrzałem Winterson i Payne'a, ucieczką Mony, a o tym, kto kieruje czyścicielami, nadal nic nie wiadomo.

"(stąd też może mi się coś pomieszało z rolą BB, nie pamiętam dokładnie jaką rolę odgrywał, ale wiem, że palce tam maczał)"

B.B. był jednym z partnerów Maxa, którzy w jedynce nadzorowali jego misję pod przykrywką - tylko on i Alex Balder wiedzieli, że Payne nie jest gangsterem, tylko policjantem udającym gangstera. To przez niego misja zakończyła się fiaskiem - przyjął bowiem od Aesir łapówkę i wydał kolegów (zabił Alexa, dbając o to, aby całą winę zwalono na Maxa, po czym dał mafii cynk, że ten drugi jest gliną). Gdy Nicole Horne miała coraz więcej kłopotów z Paynem, wysłała właśnie B.B., żeby ten go zabił - doszło do strzelaniny na wielopoziomowym garażu, która zakończyła się ostatecznie śmiercią zdradzieckiego partnera.

"Ogółem dla mnie historia dwójki była zadowalająca"

Ale to za mało! Kolejna część powinna chociaż udźwignąć ciężar serii - nie wymagam od razu podnoszenia poprzeczki! Natomiast w drugim Maksiu po prostu obniżono - w sposób widoczny - loty, jeśli chodzi o fabułę.

"mniej spluw"

To akurat nieprawda, bo spluw było wyraźnie więcej, niż w jedynce.

"Paul Anderson jest beztalenciem - ZJEBAŁ do granic możliwości wszystkie filmy prócz "Mortal Kombat" i "Ukrytego wymiaru" na czele z najbardziej głupawym "Afterlife""

Ja wiem? "Soldier" też był niczego sobie. Co prawda o klasę gorszy niż "Mortal Kombat" czy "Event Horizon", ale i tak przyzwoity kawał akcji w SF-sosie

ocenił(a) grę na 8
Der_SpeeDer

... ::: Der_Speeder :::...

1. Oczywiście, znam i wiem, jaki jest heavy_metal i za to go lubię :) Fajnie jest czasem pogadać z kimś na FW na luzie, z przymrużeniem oka, jak z kumplem przy piwie. Lubimy się z nim przekomarzać i zaczepiać ;D (tylko nie wpadnij w zachwyt Metalowcu jak to przeczytasz, bo wciąż mua uważa, że masz zje*any gust :P)

2. Aha, chodzi ci o cały rozdział... Ja na niego nie narzekam. Z tego co rozumiem ,tobie się on nie podoba, bo nie posuwa fabuły do przodu/ On może i rzeczywiście tak się dzieje, ale rekompensuje to paroma fajnymi momentami gameplay'a. Dla mnie był on atrakcyjny z tego powodu, że można tam było wcielić się w Monę (choć poza widokami obie postacie nie różniły się niczym), zwiedziliśmy też komisariat (świetny poziom!), uciekaliśmy z obleganego wesołego miasteczka (też świetna misja), tylko potem całość złapała zadyszkę, jak trzeba było strzelać na budowie. Tam było już trochę dłużyzn i sztucznie przedłużany czas gry w postaci tego, że sekwencje Maxa i Mony nakładały na siebie. No i to tam był też jeden z największych moich koszmarów sennych, spowodowanych grami, czyli misja gdzie trzeba osłaniać Maxa Moną ze snajpą. Brrrr... Ileż guzów wtedy sobie nabiłem, waląc głową o biurko ;D Ale to tak na marginesie.

3. Dzięki za odświeżenie roli BB w pierwszym Maxie :)

4. Zauważ też, że w znacznej większości historie sequeli są gorsze od pierwowzorów. Wyjątki się zdarzają, owszem, ale to bardzo rzadkie zjawisko. Co do Max Pyane 2, myślę, że ciężko było udźwignąć ciężar jedynki. W pierwszej części wszystkie najważniejsze wątki zostały zakończone i dwójkę trzeba było w sumie zaczynać niemal od zera. Dlatego trzeba było wymyślić nową historię, a to zawsze cięższe zadanie. No bo jak tu znów zaangażować w coś Maxa tak, żeby dotyczyło to jego w takim stopniu, jak w części poprzedniej? W końcu ileż można robić coś a la "Życzenie śmierci". Może twoje rozczarowanie wzięło się ze zbyt wygórowanych oczekiwań? Może za bardzo patrzysz na fabułę i historię jeśli chodzi o gry. A bądźmy szczerzy, naprawdę wciągającą i trzymającą się kupy fabułę dla gier zrobić jest naprawdę trudno (najbardziej sparzone tytuły: Crysis i Modern Warfare 2 - fabularne porażki).

5. Co do Andesona... Może "Soldier" nie był zepsuty, ale przyzwoitym kawałem SF bym go nie nazwał. Ot, taki solidny ale nie wyróżniający się z tłumu film z niewykorzystanym potencjałem (uczenie się życia przez maszynę do zabijania zostało słabo przedstawione, a mogło być znacznie lepiej). Ale to co Anderson potem nakręcił, to przechodzi ludzkie pojęcie. Po seansach z Alienach przeciwko Predatorach, Residentach (zwłaszcza drugiej i czwartej części) i Death Race'ach zaczynam się naprawdę zastanawiać, jak temu człowiekowi udało się nakręcić dobre "MK" i "Ukryty wymiar".

...::: heavy_metal :::...

1. Szkoda mi ściany ;)
2. Sssij ;P
3. Foto z Uniwersalnego było śmieszne, ale to obecne ujdzie, tylko znajdź coś bez tego napisu, bo zdjęcie miniaturka w ogóle nie przypomina Duke'a.
4. Manhattan Project może i przyjemne było, ale nie takiego Duke'a oczekiwałem w 2002 roku :(
5. Ale muszę przyzna, że "Afterlife" ma jeden Wielki Niezaprzeczalny Plus. Otóż gdy obejrzałem ten film, dopiero wtedy bardziej doceniłem poprzednie "Residenty". Na tyle, że podwyższyłem jedynke ocenę z 4 na 5, a dwójce z 1 na 3. Po więcej szczegółów co do "Afterlife" zapraszam cię do http://www.filmweb.pl/film/Resident+Evil+Afterlife-2010-482807/discussion/Co+Was +najbardziej+wkurza%C5%82o,1555583#post_5114284 title= Właź tam i komentuj chłopie!

ocenił(a) grę na 8
Freeman47

"Z tego co rozumiem ,tobie się on nie podoba, bo nie posuwa fabuły do przodu/ On może i rzeczywiście tak się dzieje, ale rekompensuje to paroma fajnymi momentami gameplay'a"

Tyle że drugi rozdział jedynki też miał fajne momenty gameplaya, a na dodatek był świetny fabularnie. W dwójce natomiast mamy fillera, który nie oferuje nic poza strzelaniem dla samego strzelania. A nie tego oczekiwałem, mając za sobą pierwszą część, z jej świetnym scenariuszem.

"No i to tam był też jeden z największych moich koszmarów sennych, spowodowanych grami, czyli misja gdzie trzeba osłaniać Maxa Moną ze snajpą. Brrrr... Ileż guzów wtedy sobie nabiłem, waląc głową o biurko"

Proponuję walić pięściami - biurko wytrzyma, a ręce nie doznają żadnych trwałych obrażeń.
Co prawda raz się zapomniałem i przywaliłem w klawiaturę (przy innej grze). A był to laptop, co skończyło się zniszczeniem przeze mnie HDD :(.

"Dzięki za odświeżenie roli BB w pierwszym Maxie"

Jak to ładnie mówią anglosasi, you're welcome. Prawdę rzekłszy, lubię się o takich rzeczach rozpisywać.

"Zauważ też, że w znacznej większości historie sequeli są gorsze od pierwowzorów"

Zauważyłem, stąd nie liczyłem, że dwójka jedynkę przebije. Miałem tylko nadzieję, że będzie conajmniej tak samo dobra.

"Może twoje rozczarowanie wzięło się ze zbyt wygórowanych oczekiwań? Może za bardzo patrzysz na fabułę i historię jeśli chodzi o gry. A bądźmy szczerzy, naprawdę wciągającą i trzymającą się kupy fabułę dla gier zrobić jest naprawdę trudno"

No, nie wiem, czy tak trudno. Są gry, które mają fabułę bardzo zawiłą, jak dobra książka - a niekiedy nawet bardziej. Żeby tylko wymienić takie tytuły, jak StarCraft, Homeworld, Silent Hill, praktycznie każdą serię RPG (czy to Baldur's Gate, czy to Planespace Torment), Shogo, Deus Ex, Clive Barker's Undying, Post Mortem... lista ciągnie się w nieskończoność, i obejmuje gry różnych gatunków.

"Może "Soldier" nie był zepsuty, ale przyzwoitym kawałem SF bym go nie nazwał. Ot, taki solidny ale nie wyróżniający się z tłumu film z niewykorzystanym potencjałem (uczenie się życia przez maszynę do zabijania zostało słabo przedstawione, a mogło być znacznie lepiej)."

Solidny, przyzwoity - dla mnie na jedno wychodzi. Akcja jest przyzwoita, wizja świata może i wybrakowana (bardzo niewiele tu wiadomo o uniwersum, w jakim rozgrywa się film), ale też nienajgorsza. Fakt, potencjał zmarnowano, ale kilka niezgorszych scen też jest - weźmy tę, kiedy osamotniony Todd przypuszczalnie po raz pierwszy w życiu roni łzy, i patrzy na owe łzy z wyraźnym zdziwieniem i brakiem zrozumienia, jak na jakieś niesamowite zjawisko. No i aktor, Kurt Russel, doskonale się sprawdził w roli takiej właśnie, pozbawionej własnego życia, maszyny do zabijania.
Ale poza tym, fakt, Anderson kręci szmirę, i dziwić może, jak mu się udało stworzyć dwa filmy dobre (choć też nie rewelacyjne), w postaci Mortal Kombat i Event Horizon (celowo używam tytułu oryginalnego, bo polski jest potwornie głupi).

Der_SpeeDer

Fabuła 2 części utrzymała poziom. Pod każdym innym względem, przewyższała część 1.

Der_SpeeDer

"cóż, nowy aktor-pierwowzór niestety wypada blado w porównaniu do poprzednika, którego facjata zdecydowanie bardziej pasowała do ponurego, wyrachowanego cynika, jakim był Max."

http://1.fwcdn.pl/ph/70/23/607023/260014.1.jpg
http://www.wallpaperpimper.com/wallpaper/Games/Max_Payne/Max-Payne-59-1024x768.j pg

Serio?

Zmiana aktora była związana z większym budżetem gry. Wcześniej modelem Maxa musiał być scenarzysta, Sam Lake, co jest bardzo wymowne. Poza tym, Gibbs jest bardziej podobny do McCaffreya, który w MP3 wcielił się w Payne'a już na wszystkich płaszczyznach (użyczył twarzy i głosu oraz brał udział w motion capture).

ocenił(a) grę na 8
Evangarden

Następnym razem zawiadom mnie, na wszelki wypadek, że druga wojna światowa już się skończyła.

Wiem doskonale, kto użyczył twarzy pierwszemu Maksiowi - i w żaden sposób nie zmienia to faktu, że twarz Lake'a pasuje tu zdecydowanie bardziej.

Der_SpeeDer

Nie martw się, nie omieszkam. Poza tym, to nie moja wina, że wyraziłeś się tak, jakby decyzja Remedy była dla ciebie kompletnie niezrozumiała - a była oczywista.

Polemizowałbym, czy twarz człowieka wyglądającego, jakby cierpiał na zaparcia (czy jak kto woli, Eastwooda) tak bardzo tu pasuje. Mi wygląda bardziej na facjatę jakiegoś taniego cwaniaczka.

robert2207

Nie sądzę. Choć jakość wykonania na bardzo wysokim poziomie, jest bardziej dopracowana i lepsza w akcji, to jedynka o wiele bardziej zawróciła mi w głowie. W dwójce nie przechodziłem gry z coraz większym :O na gębie, tak jak to było w jedynce. Gra jest krótsza, fabuła dziwna i nie tak dobra jak w jedynce (przede wszystkim), no i klimat nieco gorszy. Choć trzeba przyznać że podzielenie gry na 2 fronty (Max i Mona) wyszło na dobre.

użytkownik usunięty
robert2207

Jak dla mnie to są co najmniej równe, ale 2 jakoś bardziej mi się podobała. Jakby oceniać rzeczy bardziej obiektywnie to na plus jest zdecydowanie OST, po prostu cudo, buduje połowę klimatu, w 1 był zbyt sztuczny, ale brakuje mi dobrego podkładu do akcji, właśnie w pierwszej części był niezły. No i bohater nie ma twarzy jak przy zaparciu :o O ile Sam Lake dobrze wypadł w komiksowych wstawkach tak in game to była porażka.

robert2207

Dla mnie jednak jedynka o wiele lepsza.
Więcej emocji, GENIALNE teksty w komiksach, a razem z głosem R. Pazury gra robiła się jeszcze mroczniejsza.
Jedynka rzeczywiście była o wiele trudniejsza, bo MP2 to tak szczerze przeszedłem na Hard-Boiled z palcem w nosie, jedynie wspomniany wcześniej epizod z osłanianiem SPOILER Vinniego w gumowym kostiumie KONIEC SPOILER'A sprawiało mi problem.
Mimo co MP2 nie ma tak świetnego klimatu jak poprzedniczka, a więc dla mnie jedynka króluje

krzycho123

Zgadzam się. W jedynce dostałeś podczas walki strzała ze strzelby od gościa za rogiem i musiałeś zrobić quickload, a w całej dwójce przy pierwszym graniu zginąłem chyba z 20 razy mniej niż w jedynce.

Karton20

według mnie jest za dużo miłosci i przygnębienia

kubix98

bo to jest Max Payne ...

ocenił(a) grę na 10
robert2207

Zgadzam się ;)

harris

Mi sie podobala akcja z kapitanem baseball, wlasciwie powiem ze 2 czesc o wiele lepiej mi sie podobala.

robert2207

Ja zdecydowanie wolę jedynkę. Owszem, dwójka też jest świetna ale: nie podobała mi się zmiana facjaty naszego killera, jak dla mnie Sam Lake pasował idealnie. Po drugie gierka jest 10 razy łatwiejsza (poza momentami, które są wypisane wyżej), Przy jedynce świetnie się bawiłam. Tak więc sława i chwała należy się oczywiście części pierwszej. Kończąc: Max Payne rządzi, Max Payne 2 też rządzi ale mniej. Pozdro ;)

ocenił(a) grę na 7
robert2207

Zdecydowanie część pierwsza króluje, ma taki ciężki, mroczny i gęsty klimat, że da się go kroić nożem. W dwójce tego brakuje, jeśli uważacie że dwójka jest lepsza to zwracacie uwagę szczególnie na sprawy techniczne bo tylko przez to lepiej się gra. Ja grając w część pierwszą pochłaniałem się całkowicie chociaż minęło już kilka ładnych lat od ostatniego razu.

ocenił(a) grę na 10
robert2207

Ciężka sprawa którą wybrać. Jedynka chyba zabłysnęła mega mrocznym klimatem, bulet timem, była nowatorska. Dwójka to wszystko to co było, również ma mroczny klimat jednak troszkę mniejszy. Natomiast ma lepszą fabułę, grafikę, jest solidniej wykonana, więcej poczucia humoru a podkład muzyczny Poets of The Fall Late Goodbye jest niesamowity. Po zakończeniu się gry gdy Mona umiera(bądź i nie umiera w zależności od poziomu), kiedy pojawiają się napisy i Late Goodbye grając pierwszy raz się poryczałem. Intro dwójki po prostu wbija w fotel. Genialna historia. Genialne części gry. Chciałbym 3 część ale nie ufam obecnym producentom co posiadają prawa autorskie.
Mam w ogóle nerwa bo chciałbym w Alana Wake'a zagrać, ale nie mam Xbox-a a dla samej gry 1000zł chyba nie warto wydawać :P

ocenił(a) grę na 10
Szajba

No i podsumowując. Zgadzam się z autorem tematu. Druga część jest lepsza.

ocenił(a) grę na 6
robert2207

jedynka jest o lata świetlna lepsza od drugiej części. Dużo lepszy klimat,dialogi. Nie wiem jak można powiedzieć że druga część jest lepsza..

użytkownik usunięty
mariio18

No można, można, tak cię boli, że ktoś ma inne zdanie?

Mnie to boli bardzo, gdyż taka osoba musi mieć niezwykle małe wymagania jeśli chodzi o fabułę, którą dwójka nie szpanuje...

użytkownik usunięty
Pieniak3

To już chyba nie twój problem. ;)

Jakby nie było, to patrząc na 1 jest dość naciągana, ale nie tylko o to chodzi.

ocenił(a) grę na 10
Pieniak3

Fabuła to nie wszystko. Ponad to wcale nie uważam, że ma gorszą fabułe. Wręcz przeciwnie.
Ale cóż. Jak to się mówi "Ludzie wolą oryginał od kopii" dlatego lepsza Coca Cola od Coca Coli Light. Dlatego też jak zagraliśmy najpierw w pierwszą część to i ta zapadnie nam w pamięć jak ta lepsza. Często tak ludzie maja. Mimo wszystko ja grałem najpierw w jedynke i przeszedłem ją X razy, potem w dwójkę i przeszedłem ją również X razy. Dwójka jest lepsza.

Szajba

Wolę Coca Cole zwykłą od Light bo lepiej smakuje to raz. Jeśli uważasz że dwójka ma równie dobrą fabułę jak jedynka to mi się nawet nie chce na ten kłócić... I tak gówno z tego wyjdzie. Dwójka jedyne co ma lepsze to grafe.

użytkownik usunięty
Pieniak3

Jedynie grafikę? Taa, na pewno gówno znaczą genialny soundtrack, akcja w starym stylu, jeszcze bardziej "poetyckie" monologi i graphic novel z ogólnie przygnębiająca atmosferą mimo braku mroku 1. Ale jak widziałem gości narzekających na sepie w bullet time albo zmianę twarzy Maxa na mniej przypominającą gościa z zaparciem to miałem ochotę się pociąć. Już nie będę się dziwił jechaniu po tej części. Ciekawe co powiecie na 3 w słonecznej Brazylii...

Lepszy soundtrack? A to zabawne...
Akcja w starym stylu? W dwójce: Łał mam kałacha Trrrr..... Wszyscy nie żyją! W jedynce: Jak zabić tych 5 gości mając tylko beretty i shotguna?
Jeszcze bardziej "poetyckie" monologi i graphic novel... Tutaj jest podobny poziom.
...albo zmianę twarzy Maxa na mniej przypominającą gościa z zaparciem to miałem ochotę się pociąć - no bo jak że ważny jest wyraz twarzy postaci, którą gramy. Od tego może zależeć życie naszego bohatera. Ja sam nie miałem co do tego problemów.
Ciekawe co powiecie na 3 w słonecznej Brazylii... - Na razie nic no jeszcze nie powstała. Nie skreślam tej gry, ale również nie wiąże z nią też jakiejś większej nadziei.

użytkownik usunięty
Pieniak3

Zabawne? No, nie pisałem, że lepszy. OST kwestia gustu, choć w 1 czasem tandetny. Ale głosy w tle pierwsza klasa.

ocenił(a) grę na 6

Genialny soundtrack ? No cóż różne są gusta. Co do klimatu to nic nie dorówna Max Payne 1. Już nie wspomnę o tekstach które są unikatowe. Przejdź sobie te gierki jeszcze raz i porównaj na spokojnie teksty w obu częściach. Jedynka była wyjątkowa,nieraz innowacyjna,jak bullet time na szeroką skalę,nie wspomnę o świetnych komiksach ilustrujących historyjkę. Druga część miała lepszą grafikę,i pomimo że jest niezłą gierą nie potrafiła dociągnąć do geniuszu poprzedniczki.

mariio18

Dwojka jest o wiele dynamiczniejsza, lepiej rozwiazana i bardziej dramatyczna. Koles ktory stracil rodzine, w drugiej czesci traci przyjaciol, w tym M. Sax. Wyobraz sobie ilu zes zabil, ilu z twojego powodu zginelo, to jest przerazajaca mysl.

gorhand

Dla mnie 2 trochę lepsza od 1
Wolę klimat z 2
No i Mona :)
Poza tym 2 znam na pamięć
Z 1 miałem problemy..na początku
2 łatwiejsza i dlatego ją wolę :)
Poza tym lepsza akcja
I grafika

ocenił(a) grę na 9
Damx123

No zgadzam się i to zakończenie.
Wiem że ponoć jest inne za przejście na poziomie Dead Man Walking(czy jak on się nazywał) ale jakoś mi się wtedy odechciało grać nie wiem czemu:D.

robert2207

Czy tylko mi się tak wydaje czy w jedynce panowała cięższa atmosfera i mroczniejszy klimat? A może to tylko 'wina' użytego silnika graficznego?

Maslana90

Mam takie samo odczucia. Jedynka miażdżyła klimatem, a w dójce prawie nic nie czuć...

Pieniak3

No może 'nic nie czuć' to o wiele zbyt ostro powiedziane ale cała gra sprawia wrażenie bardziej dynamicznej (rozgrywka i szybkość posuwania fabuł naprzód).

ocenił(a) grę na 9
robert2207

1 i 2 to dwie zupełnie inne gry. Pierwsza część to typowy kryminał z brudnym i paskudnym klimatem, 2 to raczej love story w klimatach noir.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones