Gra ma niedopracowane dialogi związane z questami. Można się pytać ludzi o water chipa już po tym jak go znaleźliśmy, po śmierci Gizma ludzie mówią, że prowadzi kasyno, Loxley mówi, by nie zabijać Hightowera, bo lubią go okradać, ale można to zrobić od razu przy rabunku i złodziej nie zareaguje. W Shady Sands opisują 3 grupy raidersów, w grze są tylko Khanowie. Jest nawet niemożliwy do ukończenia quest w Gruzach (szpieg u Dzieci Apokalipsy). W ogóle Ci Khanowie, każą zabić dwie baby i to tyle, niby nas przyjęli, a zwracają się nadal jak do obcej osoby. Wyraźnie czuć, że coś nie halo. :)
PS. Za to smaczki w grze są świetne, pójdźcie do Khanów wielkim szczęściarzem i popatrzcie co robią. ;)
To wprost niesamowite że gra z tyloma motywami wizjonerskimi i tak klimatyczna o bardzo rozbudowanej mechanice ma też tyle niedociągnięć.
Dodam że dialogi są baaaaardzo nieintuicyjne (jak i prawie cały gameplay zresztą). Nawet mając bardzo dużo retoryki, charyzmy, intelektu nie sposób przewidzieć do czego dany dialog będzie prowadził.
Planescape: Torment powstały niedługo później bił pod tym względem na głowę. Tam dialogi były bogate, ciekawe, intuicyjne, naturalnie wynikające z rozmowy.
PS. Zgadzam się! Smaczki, klimat i wizja są niesamowite, dlatego grę się uwielbia mimo jej nieznośności.