Przyznam, że spodziewałem się standardowego kryminału w którym główny bohater komisarz Trela będzie posiadał jakąś "supermoc", bo był taki czas kiedy było to modne w kryminałach. Jednak z każdym kolejnym odcinkiem serial szedł w dość nieoczekiwanym kierunku. Jeszcze pierwszy sezon był w miarę normalny, dopiero w drugim rozpoczęła się jazda bez trzymanki. Może porównanie do LOST czy Dark będzie mocno na wyrost, ale też pojawiają się tutaj mistyczne czy lekko paranormalne wątki i jest ten niepokojący klimacik. Jakieś tajemnicze budowle, sekrety jakiegoś urządzenia z II WŚ i kilka innych tajemnic.
Uwielbiam tego typu kryminały w stylu Twin Peaks: zapadła mieścina, niewielka społeczność, mieszanka różnych wątków od młodzieżowego aż po biznes i politykę, w tle również przewija się jakaś sekta. Serial kręcono w pięknych okolicach Gór Sowich i miło się patrzyło na same widoczki. Miałem również skojarzenia z grą Life is Strange, głównie za sprawą soundtracku, ale też poprzez podobny styl zakończeń odcinków kiedy leci jakiś utwór, a my widzimy co robią różne postacie. Jako gracz doceniam również, że w pierwszym sezonie pojawia się AC Odyssey, a w drugim Watch Dogs Legion. Obydwie gry Ubisoftu, więc to zapewne lokowanie produktu, ale lepsze to niż reklama majonezu.
Twórcy z jednej strony wprowadzają masę nowych wątków, nie kończą starych, ale jednocześnie udaje im się nie pogubić w tym wszystkim. Co też jest sztuką. Brakowało mi może trochę więcej typowego dla kryminału śledztwa. Policja praktycznie nic nie robi i polega tylko na szczęśliwych zbiegach okoliczności. Już w pierwszym albo drugim odcinku pierwszego sezonu wykrywają na przykład, że Jonasz dodaje amfy do wody i co? Nic z tym nie robią. W drugim sezonie tą amfą we Wrocławiu diluje córka burmistrza i dopiero wtedy policja robi nalot na siedzibę sekty, a i tak niczego nie znajdują.
Inny przykład: nowy ksiądz prowadzi własne śledztwo, uratował Ninę, ale nie zostało to wyjaśnione. Wygląda to tak jakby sama uciekła. Tego, że to Sobczyk zabija domyśliłem się, choć nie od razu. Nie spodziewałem się też, że twórcy tak pojadą po bandzie i Trela zabije Sobczyka. Mamy również wątki historyczne jakichś wykopalisk, niemieckich planów, jest tego naprawdę sporo i jak pisałem twórcom udało się nie pogubić w tym wszystkim, ale jednocześnie czuć niedosyt i brakuje satysfakcjonującego domknięcia wszystkich wątków. Miejscami ma się wrażenie jakby scenariusz był pisany na bieżąco, więc przypomina to trochę sesje papierowego erpega, kiedy niektóre wątki idą w dość nieoczekiwanym kierunku, ale to na swój sposób jest pocieszne.
Liczę, że trzeci sezon się ukaże i podomyka wszystkie wątki, bo to całkiem ciekawy serial jest, choć trzeba dać mu szansę. Odnośnie tytułowych znaków to zauważyłem, że podobny symbol widnieje na schodach domu Piotrowskich i na jednym z krzyży pokutnych. Ciekawe czy w serialu jest więcej takich smaczków.
Jeszcze tylko dodam, że oczywiście sporo jest w Znakach jakichś głupotek, dziur fabularnych czy nielogiczności, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Jak pisałem ma się wrażenie, że scenariusz był pisany podczas sesji papierowego erpega, tam takie rzeczy to norma. Było wiele takich momentów w których pomyślałem: WTF?! O córce burmistrza dilującej amfą pisałem, o Treli zabijającym Sobczyka też pisałem, ale zapomniałem wspomnieć o Ninie, która w ramach zemsty zatrudnia się w szpitalu psychiatrycznym jako wolontariuszka i mści się na niepełnosprawnej Dorocie. Ten wątek był creepy. W tym wątku również można by się przyczepić do tego, że zapewne nikt nie zatrudniłby Niny, która sama przeżyła afonię. Na te niedociągnięcia przymykam oko również dlatego, że nie było polskiego serialu, który łączyłby klimat Twin Peaks z Lost.
A mnie wciągnął ten klimat mimo licznych niekonsekwencji a nawet próbuję je jakoś uzasadnić. Ostatni raz tak szukałem znaczeń w przemyśleniach innych widzów po malholand drajw.