miał przynajmniej 30 odcinków. Mogę to oglądać bez końca ....
Kiedyś seriale miały po 20 kilka odcinków . House, Lost... teraz to są miniseriale .
Macie rację . Super to się ogląda i człowiek chce więcej. Świetnie zrealizowany serial.
ee tam. .BB był lepiej zbalansowany, tutaj czasem są dłużyzny, tempo strasznie siada no i te przenudne wątki z tą nudną Kim Wexlter....
nie inaczej, BB to zupełnie inny poziom a Better Call Saul całkiem przyzwoity. Ale legendy z tego nie będzie.
W BB było ZNACZNIE więcej akcji, BCS jest bardziej senny, ale... nie przeszkadza mi to. Chyba za bardzo lubię bohaterów i atmosferę Albuquerque, to dla fanów tych elementów chyba. Pewnie gdybym nie znała BB to byłoby to dla mnie niestrawne, ale że jest jak jest, to mi się podoba.
Istnieje również taka możliwość, że jest to celowy zabieg - sezony pokazujące Jimmiego jako Jimmiego, wiecznie będącego w cieniu swojego brata człowieka-porażki, mogą być właśnie takie dla podkreślenia tej sytuacji. Może w kolejnym sezonie zobaczymy, jak Jimmy-Saul rozkwita i nabiera werwy, a z nim cały serial? Bardzo na to liczę.
Zgadzam się. Na szczęście jestem dopiero w połowie drugiego sezonu. To serial mojego życia :-) obejrzawszy wcześniej BB, dodaje mi to tylko smaku :)
Nie myślałem, że kiedykolwiek to napiszę, ale BCS jest lepsze niż BB, i ten drugi może być traktowany jako wprowadzenie. To jest jak z surowym mięsem, i odpowiednio przysmażonym stekiem. W trakcie BB trudno było o chociaż jedną łzę, natomiast BCS jest "śmiech" przez łzy.