Dosyć dziwne zakończenie,na plus to zachowanie Gubernatora i Carla.
Ale że niby jak? On, znaczy Gubernator, partyzantkę będzie urządzał? Bo już nie będzie miał za bardzo mięsa armatniego :) A jak mi Lori upchną jeszcze za parę miesięcy, to własnoręcznie egzorcyzmy przeprowadzę.
Odnośnie naszej jakże wcześniejszej dyskusji - Ty nie wymodliłaś wiosny, ja - pomyślunku Ricka. Za mało w nas wiary było, za mało mocy! :)
Nie mam bladego pojęcia, jak ich będzie kąsał Filip, ale że będzie to pewne jak amen w pacierzu. Ten pan już jest w tunelu, na którego końcu jest tylko Rick. W każdym bądź razie jest mi słabo, bo ileż można, taka partyzantka, raz jedni napadną, potem drudzy oddadzą i tak w koło macieju.
No tak, ofiara mi uciekła, nie miałam co złożyć, to temu z tą wiosną nie wyszło :( Przepraszam m(_._)m
Przeprosiny przyjęte, przepraszam i ja, bo owszem, Rick myślał i wymyślił...a co wymyslił, to już szkoda gadać :)
A mi się odcinek podobał, szkoda jedynie nie zamknięcia wątku gubcia, z drugiej strony na coś musimy czekać bo same konflikty w nowej grupie to nuda.
Scena odjazdu Filipka - mistrzostwo świata, ta mina gdy zdejmował tego co do niego celował.
Odcinek GENIALNY. Już samo to, że pierwszy raz przy TWD płakałem o czymś świadczy. Carl który nie jest wkurzającym gnojkiem, Rick który nie jest nudnym mrukiem - to już coś. Ale zabicie Andrei to już trzecie skur****ństwo, najpierw Dale, później Merle, teraz Andrea, trochę racji mają Ci którzy mówią o samobójstwie twórców...
Ale już to, w jaki sposób Andrea zginęła, to po prostu głupota. Nie mogła po prostu Miltona kopnąć albo walnąć obcęgami żeby kupić sobie czas?
Nie spodziewałem się takiego finału, ale raczej odbieram na plus. Spodziewałem się , że tak jak piszą tu inni - będzie rzeź. Cóż Andrea skończyła w sumie beznadziejnie, Marel nie lepiej. W ogóle to jakiś debil na iso.hunt napisał , że w tym odcinku umrze wiele innych ważnych w serialu postaci. Generalnie - sezon 3ci pełen akcji i (wreszcie) dialogów na dobrym poziomie (np. w jednym odcinku gdy dziadek opiernicza Ricka , żeby się ogarnął, a synek radzi mu odpuścić sobie przewodzenie grupą <ok>).
wiało nudą cały odcinek z sneak peaka już wiedziałem że w więzieniu nei będzie rzezi bo to zbyt oczywiste że nie mogą pozabijać wszystkich bohaterów a grupa Ricka komandosami nie jest żeby dać sama im rade choć tak ją tu pokazano 2 osoby pokonały z 20 zupełnie nielogiczne i nazwali to masakrą gdzie nie było widać aby choć 1 osoba z woodbury padłą na ziemie wtf....Andrea dobrze że padła juz w 2finale miałem na to nadzieje, dalej gdzie jest gubernator?? 0 informacji i mam uwierzyc że 1 osoba rozbiła cała swoją ekipe i nikt nie zareagował tylko padli jak na egzekucji? i kolejna sprawa nazwa odcinka nie mam pojęcia do czego ona ma się odnieść niby bo jaskiń to ja tam nie widziałem, a co do pytania wyzej młody dobrze zrobił że kolesia zabił bo tak cos niby nie chciał oddać tej broni tylko sięgał w kierunku jego pistoletu i wyglądało mi to jakby chciał uśpić uwagę i zabrać mu broń
Cholera, jak oni mogli tak spartaczyć wrażenie po całkiem udanym sezonie...
jak dla mnie to finał, jest najgorszym odcinkiem z 16 (i nie chodzi mi tu o samom jakość, ale bardziej o wydzwięk - dosłownie promo odcinka zawierało lwią część akcji) Jedyny plus to uśmiercenie najbardziej irytującej bohaterki tego serialu. Najgorszy moment? sporo by wymieniać (od samego ataku, po strzelanie do grupy przez 2 "wyborowych wcześniej strzelców" i ZERO trafień.., przy czym gdyby byli to szwędacze, to nawet chłopak trafia z 15 metrów między oczy...are u kiddin me?, next wymordowanie grupki przez gubernatora... next ckliwe teksty... (cholera przewijałem ten finał dziś) ale ale, największy minus, to zrobienie familiady i finalny powrót do więzienia - nie tego oczekiwałem. Nadmuchali balon, który okazał się nielotem.
Nie można było gorzej spierdzielić tego.
Gdy mówili o krwawej masakrze, spodziewałem się SPOILER KOMIKS śmierci Judith na ramionach u Beth KONIEC SPOILER.
Najgorszy odcinek serialu. I tak jeszcze zabijcie jedną z najlepszych postaci, a dajcie nam więcej statystów, babcie super.
I Carl hahahahah nie no po prostu...jakie spojrzenie na te babcie jak przyjechały hmm długo nie pożyją.
Ja naprawdę cały czas myślę, że ten odcinek na 1 kwietnia wypuścili na żarty, a jutro puszczą normalny, przyzwoity finał.
pierwszy kwietnia jest dziś, w poniedziałek. The Walking Dead leciało wczoraj, w niedzielę :)
Acha, jeszcze Filip mnie rozbawił, bo jak wiali z wiezienia, to krył się za babą :D
No i jeszcze jedno mnie zastanawia: przedstawiali do tej pory Andreę jako osobę wyzbytą strachu przed zombi. Ostatnio unieruchomiona pokonała kozikiem 3 zombi, wcześniej przeszła z jednym całą drogę do więzienia. I teraz uzbrojona w obcęgi, ma wolne nogi, jedną rękę na pewno i prawdopodobnie drugą, a jednak dała się ugryźć w szyję. A skoro tak się dała, to jakby się nie broniła rękami i nogami. Po raz kolejny tfurcy zaprzeczają własnej koncepcji bohatera: z walecznej Andrei tfurcy zrobili laskę najpierw poddającą się nieuzbrojonemu Filipowi, a teraz zombi.
Andrea zginela przez wlasna glupote, wiedzac, ze Milton lada chwila umrze, zamiast szybko brac to narzedzie i sie probowac uwolnic, to wolala z nim w pogawędke sie wdawac i zabraklo paru sekund ;)
Ciekawe gdzie sie Gubernator podzial.
Ale ona była już właściwie wolna - przynajmniej ja to tak odebrałam. Miała wolne nogi (tak w ogóle, to trochę bez sensu, że Philip przykuł do fotela jej ręce, ale zapomniał o nogach, jakby nimi nie dało się bronić :) i co najmniej jedna rękę. A Milton jakoś ekspresowy nie był...
Obejrzałam kilka razy tą scenę i tuż przed atakiem Miltona widać, jakby Andrea uwolniła drugą rękę. Tak nagle odsuwa tą wolną, na drugiej nie widać kajdanek.... i patrzy na Miltona.
Andrea miała uwolnioną jedną rękę na 100%. Przyznam, że byłam zdziwiona, że nie dała rady zombie Miltonowi.
w komiksie była informacja, że zaraz po przemianie zombiaki są najszybsze. Pamiętacie jak w drugim sezonie najedzony krówką zombie miał tyle siły, by wypruć Dale'owi wnętrzności?
Zabić zombie za pomocą kombinerek? Nie oczekujecie za dużo? Łatwość z jaką bohaterowie przebijają się przez czaszkę zombiaków aż po samą rękojeść noża jest lekko naciągana, a co dopiero ganiać się wokół krzesła z zombiakiem dzierżąc kombinerki w dłoni.
Zabicie zombiaka za pomocą kombinerek nie jest czymś niezwykłym ani niemożliwym. Z resztą mogła też zrobić to w inny sposób, jeśli była cała uwolniona. Wiadomo, że była osłabiona, wycieńczona itd. ale myślę, że mogłaby dać radę.
Możemy tak sobie gdybać bez końca, ale myślę, że za bardzo się przyzwyczaiłaś do bezproblemowego zabijania zombie.
Ona była nie tylko osłabiona, odwodniona i wycieńczona, ale przede wszystkim torturowana.
Poza tym kombinierki mogą być zwyczajnie za krótkie, żeby dostać się na tyle głęboko, żeby unieszkodliwić mózg. Chociaż widziałem, że już zabijano zombiaki w serialu za pomocą króciutkiego scyzoryka.
A, no i Andrea uwolniła drugą rękę dokładnie w momencie, kiedy Milton się na nią rzucił. Nie zdążyła go odepchnąć.
Moim zdaniem twórcy serialu w 3 sezonie sprawili, że wielu widzów patrzy na zombiaki jako niezbyt groźne zwierzaczki i element krajobrazu. Co sami twórcy przyznają i zapowiadają odejście od tego i powrót do prawdziwej grozy zombie :)
btw. zdanie: "Zabicie zombiaka za pomocą kombinerek nie jest czymś niezwykłym ani niemożliwym" jest cudne. :p
Bo twórcy Nas do tego przyzwyczaili. Niektórzy nawet bez problemu zgniatają czaszkę zombiaka butem, więc wiesz..
Kombinerkami na pewno by było trudniej niż np. scyzorykiem, ale jednak. No cóż Blondi nie miała aż takich szans, w sumie szkoda.
Może gdyby zaczęła się uwalniać trochę wcześniej ( czy mówienie przeszkadzałoby jej w podnoszeniu kombinerek?!), to miałaby jakąś szansę.
Mówcie, co chcecie, ale naprawdę zszokowała mnie śmierć Andrei. Nie żebym jakoś ją uwielbiała. Chyba nie byłabym mniej zdziwiona gdyby zabili Ricka. Ciekawa jestem czy mieli jakiś powód, uzasadnienie fabularne, tzn. czy ta śmierć pomoże jakoś rozwinąć akcję w następnym sezonie czy coś, czy chcieli tylko zaskoczyć. Chociaż, właściwie znam odpowiedz na to pytanie, ale i tak nie rozumiem.
Musiała strzelić tę gadkę z Miltonem? Mogła gmerać nogą i mruczeć coś do Niego, a nie. Mnie też zszokowała śmierć Andrei, bo zamiast Niej mogły zginąć inni (patrz Carol). Te Ich ostatnie "zaskoczenia" coś im nie wychodzą.
Andrea nie była moją ulubioną postacią, ale muszę powiedzieć, że przy ostatniej scenie Andrei, kiedy wygłaszała swój przedśmiertny bon mot, poczułam się tak jakby coś się kończylo w tym serialu. W tym ostatnim odcinku chyba rzeczywiście coś się skończyło, tak jakby odtąd miało tam wszystko być inaczej.
Nie wiem skąd takie odczucie, rany, nie myślałam, że ten serial wywoła we mnie aż takie emocje.
Prawda jest taka, że Andrea czy się tego chce czy nie, była filarem serialu i nadawała mu odrobinę innych wydźwięk. Jako jedyna z damskiej części obsady reprezentowała inna postawę. Była swego rodzaju indywidualistką i stanowiła niemały kontrast dla Ricka i reszty. Kiedy ta nadal kierowała się moralnością jako dobrem najwyższym, reszta kierowała się ostatecznością czyli bronią. Rick na ten fakt reprezentował taka postawę co zaowocowało marami w postaci Lori. Dopiero Andrea uświadomiła mu jak należy postępować przez co postawiła go do pionu. Reszta grupy robiła i nadal robi dokładnie to samo co Rick, przy czym pozostaje bierna. Nawet Hershel choć ostoja moralności oddał Rickowi pełnię działania. To sprawia, że Andrea była w pewnym sensie unikatowa. Jej cele były naiwne, ale proszę Was od kiedy moralność nie jest naiwnością? Rick w drugim sezonie, oraz ten z końca sezonu trzeciego również nazywany jest, i będzie nazywany naiwnym ponieważ zacznie wierzyć w ludzi, czyli będzie robić to co Andrea. Wracając jednak do samej Blondyny. Wraz z jej śmiercią twórcy zabrali nieodwracalnie spory kawałek The Walking Dead, tworząc lukę nie do zapełnienia przez żadną inną postać. Czy to będzie Karen czy to Carol albo nawet ktoś inny. Andrea była niepowtarzalna, a przy tym interesująca. Przed nią plasowała się fenomenalna droga, która w rękach Gimple mogłaby stać się idealnym storytellingiem będącym oparciem dla sezonu czwartego napędzając go przy tym na wszelkie możliwe sposoby. Andrea w stagnacyjnej już grupie więziennej wprowadziłaby spory dynamizm, ruszyłaby każdą sferę egzystencji, co nie udało się chociażby samej Michonne. Śmiało mogłaby osiągnąć pozycję samego Daryla. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że zepchnęłaby go z piedestału, tworząc z Rickiem zgrany duet, co natomiast sprawiłoby że sam Daryl nabrałby kolorytu, który ostatnimi czasy znacznie przyblakł. Mielibyśmy sytuację jak za czasów drugiego sezonu, gdzie to prym wiodła właśnie ta dwójka.
Skoro już jednak jesteśmy przy odbiorze samej Andrei. Denerwuje mnie hipokryzja jaką kierują się ludzie. Przez cały sezon można było spotkać dwie, góra trzy osoby (w tym ja wypowiadający się regularnie) określający Andreę w pozytywnym świetle. Reszta jechała po niej jak po szkapie, mówiąc że naiwna, głupia itd. W momencie kiedy Andrea umarła zebrały się rzesze piszące teksty w stylu "boże jak szkoda, będę tęsknić etc". Pytam się wiec gdzie byli oni przez cały sezon? Podratowałoby to znacznie sytuację Andrei pokazując, że nie jest najbardziej znienawidzoną postacią serialu. Prawda jest taka, że nigdy nie była, ponieważ biorąc pod uwagę fakt wychwalania jej na różnych forach co nastąpiło po wyemitowaniu finału, miała naprawdę spore grono osób rozumiejących jej postępowanie, co natomiast dowodzi tego, że w cale taką, jak to określili inni, głupią blondynką nie była. Patrząc prawdzie w oczy jakie głupie decyzje naprawdę podjęła Andrea, za wyjątkiem romansu z Gubernatorem i pozostania w Woodbury? Wstawiła się za Darylem, podbudowała morale Miltona, utrzymała miasteczko w ryzach, przedstawiła Rickowi cały obraz Gubernatora, próbowała wprowadzić formę mediacji zamiast ostateczności, podjęła próbę zwiania do więzienia, chciała ochronić innych, postawiła Ricka do pionu itd. To, że efekt był taki a nie inny, to już nie jej wina. Nie ona zaostrzyła konflikt. Powodem takiego obrotu sprawy było po pierwsze wybujałe ego Ricka i Gubernatora, mniemanie w stylu "co to nie ja" Michonne, oraz brawurowe działanie Merla.
I czekam z niecierpliwością na tę grozę, która ma być w 4 sezonie. Oby było tak samo jak w 1, to będzie super.
No to miała dwie ręce i dwie nogi wolne, a mimo to dała sie ugryźc w miejsce, do którego chyba niełatwo sie dostać (jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć :) Hmmmm...
Może po prostu nie chciała tego ,bo w końcu to Milton a ledwo się uwolniła. Tak w ogóle to czy Carl nie zabił syna Karen (Noah ?!) ? Bo mam takie wrażenie że to był on
Nie chciała żyć? Milton Miltonem, ale jeśli nie ona jego, to on ją.
Też miałam wrażenie, że to był on.
Spodziewałem się lepszego końca tego sezonu. Drugi sezon skończył się świetnie i nie mogłem się doczekać następnym epizodów. A teraz nie czuję już takiej weny.
Odcinek tak jak się spodziewałam - bez fajerwerków. Pierwsza rzecz to liczyłam na BITWĘ, a nie postrzelali się 5 razy i do widzenia. Głównie przez ten odcinek mieliśmy zapychacz w postaci rozwlekanej śmierci Andreii.
Philipek- w tym odcinku (oprócz początku) znów stał się Philipem takim jakim bym go chciała oglądać (a takim był niestety niezbyt często). Czyli nie Philipkiem, który jest groteskowy i komiczny w negatywnym znaczeniu tych słów, ale Gubernatorem z komiksu - takim który sprawia że sobie myślę: "Co za sku rwiel". Scena z strzelaniem do własnych ludzi - to było...szalone, po prostu szalone.
Tyreese - cóż Pączuś nadal bez zmian. Coś dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele.
Milton - szkoda mi chłopaka.Trząsł portkami przed Gubciem,ale w końcu zdobył się na odwagę żeby go sprzątnąć. Myślałam że zginie w jakiś bardziej sensowy, spektakularny, ogólnie ważniejszy sposób. No ale gdzie tam, Philip musiał znowu przypomnieć nam o tym że on tu jest bossem i gdzie taki bidny, mały Milton by mu dał rady, skoro Philipek bez problemu dał sobie rady z gościem takim jak 5 razy on.
Andrea - Jestem w szoku. Żal mi jej. Żal mi jej przede wszystkim dlatego, że została spłycona do Blond Głupka, który tylko chciał żeby wszyscy się kochali i żyli w pokoju. Liczyłam na to że Andrea w 4 sezonie się ogarnie i będzie taką Andreą jak powinna być, taką jaką jest w komiksie - twardą, zaradną, inteligentną babką z głową na karku (i najlepszym strzelcem w grupie), a tymczasem nie dość że ta postać została spieprzona całym umieszczeniem ją w Woodbury i w łóżku Gubernatora, to twórcy potraktowali tą postać jak jakąś rozbitą rzecz -stłukło się to nie naprawiamy, tylko od razu wycyndalamy do kosza. Kobita stała mi się obojętna w tym sezonie, płakać za nią nie będę, ale nie mniej jednak szkoda. Szkoda bo miała potencjał i irytuje mnie to, że tak ingerują w oryginał. Pierwszy raz spotykam się z tym żeby w adaptacji uśmiercano jedną z głównych postaci, która w oryginale żyje i ma się dobrze. Nie podoba mi się to. W ogóle sama śmierć tej bohaterki - debilna. Nie dość że zastosowano zabieg al'a Moda na Sukces - Andrea próbuje dosięgnąć kombinerek - przeskok do innego wątku. Za chwilę znowu wracamy do Andreii, która próbuję podnieś obcęgi. No i dajcie ludzie spokój - przecież spokojnie miała czas na to żeby załatwić Miltona. Miała wolną jedną rękę. Dałaby rady. Podsumowując - głupota.
Carl - oj,oj młody robi się gniewny...niestety ale zdecydowanie za mało czasu poświęcono tej postaci. Praktycznie to był 2 odc gdzie mogliśmy się przyjrzeć bliżej Carlowi i dowiedzieć się co u niego słychać. Podobało mi się to jak wyjechał Rickowi, który patrzył na niego wzrokiem "Boże, co z tobą się stało..." na temat skutków popijania gorzały z Philipem. Oby ta postać W KOŃCU zaczęła być w pełni rozwijana w 4 sezonie.
Reszta...cóż, statyści. No chyba jeszcze Michonne mnie poruszyła swoją rozpaczą nad Andreą. Ogólnie to nie rozumiem, nie wiem jak oni chcą dalej ciągnąć motyw z Woodbury. Gubernator żyję, ok., ale to co oni zrobili to jest...dziwne? Philip pojechał sobie w nieznanym kierunku z Martinezem i tym drugim, Pączuś wrócił do więzienia z całą dostawą nowych statystów i mięsa armatniego, a nasi bohaterowie...no właśnie co nasi bohaterowie sobie myślą? Nie mam pojęcia jak oni to poprowadzą. Czy Philip z swoimi chłopakami będą w trójkę robić za tych złych, którzy będą nieudolnie próbowali uprzykrzyć życie tym dobry, czyli naszej grupce z więzienia? Trochę to brzmi jak oglądanie Kojota kombinującego jak dorwać Strusia Pędziwiatra, czy jakieś innej kreskówki tego typu. Groteskowo. Teraz czekamy do jesieni. Jedno jest pewne - spieprzono tak wiele rzeczy w tym sezonie, że moim zdaniem serial no...jest już na nieco przegranej pozycji.
O matko jak mogłam zapomnieć :D Oczywiście tak na prawdę jedyny ogromny plus tego odcinka - Dziadek Green jednak żyje.
Jestem z lekka rozczarowana zakończeniem. Myślałam, że jednak wykończą Gubernatora, a tak pewnie będą męczyć się z nim w kolejnym sezonie. Pewnie znajdzie bandę zakapiorów i wróci do więzienia dla zemsty. Mogli by też opuścić to więzienie w końcu.
No ja też mimo wszystko wolałbym zakończenia wątku Gubernatora i więzienia. Teraz tylko mam nadzieję że do połowy 4 sezonu już ten motyw się zakończy.
przecież Gub atakował wiezienie dwa razy tak konkretnie, teraz jak im przylutuje to wjedzie czołgiem :P
Ja tak samo spodziewałam się czegoś więcej sugerując się tytułem. Napad był zabawny, a ucieczka z pola bitwy cudna.
Filipowi zaczynam już dopingować, bo ten kolo stał się dla mnie wzorcem, jak można wyjść ze wszystkiego cało - udało mu się z wiezienia, kiedy zaczął strzelać do ludzi na drodze - NIKT dosłownie NIKT nie ruszył palcem. Filip z jego schizą już pewnie uwierzył, że jest Niezniszczalny. I ja też w to wierzę, opierając się na niepodważalnych faktach.
Co do Andrei - ja mam ten luksus, że nie mam żadnych oczekiwań wobec niej, bo nie znam komiksu. Jest dla mnie po prostu tępą kobietą i jej opowieści o tym, jak chciała wszystkich uratować o są opowieści hipiski żyjącej pod kloszem w lalalandzie, a nie dojrzałej kobiety w czasach apokalipsy, która widziała straszne rzeczy, chciała się zabić i musiała zabić własną siostrę. takiego podejścia mogłabym się spodziewać może po Beth.Byłam w stanie zrozumieć jeszcze jej opory przed wizytą w więzieniu, ale potem, znając już obraz Filipa dalej żyła w bajce, gdzie wszyscy żyją długo i szczęśliwie? Jak można stworzyć tak niedorzeczną postać?
A jej końcowe sceny w tym sezonie to już zaprzeczenie za zaprzeczeniem. Raz jest Kobietą Z Bronią, silną, odważną i niezależną. Zaraz jednak robią z niej słabą i infantylną blondynkę. Dla mnie jest to zyebana postać. Cieszę się, że jej już nie ma.
No Rick paczy na Carla i jego główka nie ogarnia, co się dzieje z synkiem. ZAŁOŻĘ SIĘ że usłyszymy w przyszłym sezonie Ricka płaczącego do Hersha "gdzie popełniłem błąd". Mam satysfakcję.
Filip albo zniknie, albo zostanie Gargamelem albo tym księciem z Gumisiów. I będzie uprzykrzał życie dobrym Smerfom.
Rozwaliło mnie jak Allenowi karabin się zaciął na samochodzie i tekst Martineza spieprzającego z Philipkiem: "I tak nie byli nam potrzebni". No i to co zauważyłaś - Gubcio opuszczający teren więzienia, zasłaniając się przy tym jakąś kobieciną, że niby ją wyprowadza. Co za gentelmen :D
Philip powinien dostać angaż do kolejnej części Niezniszczalnych. Chłopaki mogą się od niego uczyć.
A tak poważnie to serio w tym odcinku mi się wyjątkowo podał. Nie zmienia to jednak faktu że chciałabym już powiedzieć mu "good bye".
No ja mam to do Andreii że czytałam komiks i dlatego czuje lekki ból i niesmak, jak została ta postać potraktowana. Liczyłam na jakieś ogarnięcie się a tu, o...
Hahahaha zdecydowanie jak Gargamel.
Ja naprawdę bardzo, bardzo lubię czytac Twoje wpisy :)
"Filip albo zniknie, albo zostanie Gargamelem albo tym księciem z Gumisiów. I będzie uprzykrzał życie dobrym Smerfom." - zniknąć nie zniknie - pojawi się w czwartym sezonie, niczym hiszpańska inkwizycja. A ja stawiałabym na Iktorna (to ten z Gumisiów) - już nawet ma swoje ogry, odpowiednio ślepe i tępe :)